Lekcja z panią Miroun zaczęła się całkiem fajnie, przeczytać rozdział z podręcznika o Marii- królowej Szkocji, później o Królu Arturze. Takie czytanie w ciszy wydawało się całkiem przyjemne, przynajmniej nie musieliśmy słuchać nudnego gawędzenia, jak to było na lekcjach z panią Seryl. Przez jakiś czas było spokojnie, każdy czytał w ciszy. W pewnej chwili poczułam jakby coś mną trząsło, usłyszałam krzyki: Debra, obudź się. Zdałam sobie sprawę, że lekcja z panią Miroun to był tylko sen. Uniosła swą głowę z ławki i spojrzałam na Donę Seryl. Kobieta nie wyglądała na zadowoloną.
- Debra! Dlaczego znowu śpisz na lekcji?!- zapytała wściekle swoim zrzędliwym głosem.
- Kto? Ja?- mój głupi zaspany głos jeszcze bardziej wkurzył nauczycielkę historii.
- Nie! Kopciuszek! Jeżeli jeszcze raz zaśniesz na mojej lekcji, dostaniesz pałe!-nauczycielka odeszła od mojej ławki, a ja padłam na ławkę z hukiem. Pani Seryl odwróciła się, jej wzrok już tkwił na mnie, czułam to.
- Debra Canon! Pała!- wrzasnęła.
- Fajnie.- mruknęłam podnosząc głowę.
- Co?!
- Jajco.- powiedziałam cicho.
- Canon! Co przed chwilą powiedziałaś?- zapytała nerwowo pani Seryl zbliżająć się powoli do mnie.
- Eee...yyy...Powiedziałam...że...no...ee zapomniałam!- uśmiechnęłam się głupio. Nauczycielka historii pokręciła głową, usiadła przy biurku i otworzyła dziennik. Wyciągnęła czerwony długopis z małego skórzanego piórnika i zaczęła coś pisać. Pewnie wpisywała mi ocenę, z której moja mama nie byłaby zadowolona. Spojrzałam w sufit, potem w podłogę a na końcu na panią Seryl, której surowy wzrok tkwił na mnie.
- No Debra, twoja mama pewnie nie będzie zadowolona z jedynki w twoim dzienniku, ale gdybyś nie spała na lekcji, to nic by się nie stało.- powiedziała kobieta.
Kiedy zadzwonił dzwonek na lekcje, zrzędliwa nauczycielka wyszła z klasy. Zostały jeszcze dwie lekcje i mogłabym wracać spokojnie do domu. Otworzyłam swoją torbę i szukałam czegoś do jedzenie, ale niestety w żadnym z zakamarków nie znalazłam nawet kawałka ciastka. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że zapomniałam spakować sobie śniadania, a w moim brzuchu burczało coraz głośniej. Na szczęście nikt tych dźwięków nie słyszał. Podeszłam do Stacey i Tamary, które właśnie delektowały się przepysznymi czekoladowymi ciasteczkami.
- Hej dziewczyny, ile macie tych ciasteczek?- zapytałam. Dziewczyny spojrzały na mnie zdziwione.
- Jakieś trzy pudełka.- odparła Stacey.
- Poczęstujecie mnie?
- Jasne, częstuj się.- rzekła Tamara. Powoli zaczęłam zajadać.
- Debra, powiedz o tej jedynce swojej mamie?- zadała mi pytanie Stacey.
- Jak zafyta fo fak.- odpowiedziałam z pełną buzią.
-Że co?- obydwie patrzyły na mnie jak na głupka. Przełknęłam to co miałam z buzi i powiedziałam:
- Jak zapyta to tak!
- Ahaa.- gadałam z dziewczynami aż do rozpoczęcia się kolejnej lekcji. Przyroda nie jest moją ulubioną lekcją, ale przynajmniej nauczycielka jest miła. Na tej i następnej lekcji nie wydarzyło się nic co mogłoby spowodować wstrząć dla mojej matki.
Wchodząc do domu usłyszałam przywitanie mojej matki.
- Cześć Debra. Jak było w szko...- nie dokończyła zdania, gdyż jej przerwałam.
- Koszmarnie.- zdjęłam buty i powędrowałam do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi.
C.D.N