Gdy byłam na obozie w Ochabach ( już 3 raz ) byłam świadkiem naprawde bardzo przykrego wydarzenia. Ciągle lało jak z cebra.... ujeżdżalnia była jednym wielkim stawem...mimo wszystko pani Kasia postanowiła wziać swego konia sportowego na trening. Gratulacja ( jej koń ) była piękną, zadbaną 10 letnią klaczą z naprawde ogromnymi osiągnięciami sportowymi. Niestety przez głupote jej właścicielka straciła w jednej chwili wszystko. Ale po kolei. So...w deszczu Kaska wzięla Gratulację na dwór. Wszystko było ok ale postanowiła przeskoczyć potrojną stacjonate. Przy ostatniej Gratulacja poślizgnęła się i strącając metalowego drąga zlamala sobie kość udową. Widzialam potem tylko płacz nietylko Kasi ale wszystkich, ktorzy byli w stajni. Wyszłam na zewnątrz i widzialam jeszcze jak Gratulacja stala z Kasią w derce na deszczu i ledwie sie ruszala.
Weszlam z powrotem do stajni usiadlam w kątku i czekalam....Nastepnie korytarzem szła Gratulacja z Kasia. Stanela w wolnym stanowisku. Widzialam jak szla. Poruszala sie ledwie i bardzo wolno. Utykala na tylnia noge i miala ja wywinieta w druge strone. Wszyscy stwierdzili, ze nie ma sensu wydawac pieniedzy na leczenie i rehabilitacje konia sportowego, ktory nigdy nie bedzie skakal ani juz galopowal, tym bardziej, ze Kasia posiada jeszcze 6 innych sportowych koni z rownie wielkimi osiagnieciami. No coz niestety ale Gratulacja zostala uśpoinona...To bylo przykre bo za kazdym razem jak przyjezdzalam do Ochab nigdy nic takiego sie nie zdarzylo i zawsze byla tam Gratulacja. Pamietam jak wiele razy przygladalam sie treningom.... Powiedzcie mi tylko czy mialo to sens zeby wychodzic w ulewe z koniem na trening i skakac wysokie przeszkody?? Czy Kasia pomyslala w ogole co robi?? Przeciez bylo wiadomo ze moze sie cos stac...
Sami zobaczcie jak latwo jest zrobic krzywde zwierzeciu i przy okazji sobie