Temat dość smutny, aczkolwiek śmierć małego przyjeciela dla miłośnika zwierząt jest czymś strasznym i napewno nie łatwo zapominać o byłych 'członkach naszej rodziny'.
No więc zacznijmy...
Na początku (miałem jakieś 6 lat) miałem rybki. Duże akwarium, a w nim pełno najrozmaitszych ryb akwariowych. Mogłem się im przyglądać godzinami. Przeżyłem nawet narodziny kilku młodych (niesamowite kiedy mogą już same pływać... to takie kruszynki :)...). Wielką frajdę sprawiało mi ich codzienne karmienie, cotygodniowe gruntowne sprzątanie akwarium, mycie (przy czym oczywiście musiałem owe rybki przenieść do innego zbiornika co wiązało się z użyciem łapki ;)). Potem jak podejrzewam ryby zaczęły chorować i tak jedna po drugiej żegnałem je spuszczając w niestosownym chyba do tego WC ;) Potem miałem chomiczka. Nie miał chyba imienia (to było dawno...ahhh.. skleroza nie boli...). O ile wiem mówiliśmy do niego Tutuś czy coś w tym rodzaju. Był pociesznym zwierzaczkiem i o wiele bardziej przypadł mi do gustu od rybek, ktorych w przeciwieństwie do niego nie mogłem przytulić, nie mogłem położyć na swoim łóżku... Owy chomiczek zdechł i w niedługim czasie posiadłem kolejnego małego przyjaciela. Była nim szczurzyca Pigi :) Pewnego dnia poszliśmy na zakupy do miasta i jak zwykle będąc tam odwiedziłem sklep zoologiczny. Na ladzie stała klatka ze szczurzycą- albinosem (biała sierść, jasny ogonek, czerwone oczka)... Dowiedzieliśmy się, że chcą ją oddać, bo właściciele wyjeżdżają na wakacje i chcą się jej pozbyć (nigdy nie postąpiłbym tak ze swoim zwierzakiem :|). Po kilkunastu minutach przekonywań rodzice zgodzili się :) Wzięliśmy do domu i żyła u nas jakieś 3 lata... Była bardzo inteligentna. Robiła to co się do niej mówiło.. w ogóle to był mój najlepszy zwierzak. Potem miałem myszoskoczka, ale to był jakiś okropny 'typ' :P Nie dał się ruszyć, gryzł od razu i wbijał swoje stre pazury. Skakał po klatce jak oszalały, a żeby zeobić mu w niej porządek trzeba było na ręce zakładać skurzane rękawice (hehe :)). Potem miałem Rocky'iego, czyli szczurka. Był rudy... i tak jak poprzedni przedstawiciel tej rasy w naszym domu był... albinosem! :) Czerwone, słodkie oczka naprawdę dodawały mu uroku :)) Potem miałem jakąś 2 letnią przerwę i tak oto półtora roku temu kupiłem sobię chomiczka- Fredi'ego :) Jest świetnym przyjacielem. Uwielbiam patrzeć jak robi sobie 'porządki' w klatce. W ząbkach przenosi trawę, segreguje sobie jedzenie z boku- cudowny i często zabawny widok :) Tak czy owak wiem, że nie umiem żyć bez swoich małych przyjaciół :))