Pamiętam jak była u nas w szkole moda na smierdziele, no to kolega o wyjściu nauczycielki do pokoju nauczycielskiego nadaliśmy nutę zapachową obok biurka, ona wchodzi wącha wącha i pyta: Co to za smierdziele są w tej klasie? Na to wszyscy w śmiech...
Eee tam, mój kolega jak został wezwany do dyrektorki to napsikał jej śmierdzielem w gabinecie..... potem my patrzymy... a pani derektor stoi na krześle i otwiera wszystkie duże okna
Albo... hmm.....mieliśmy taką panią od techniki.... Kaczor byyła nazywana bo takie miała "kacze" usta
Na lekcji z kaczorem można było robić wszyściuteńko.... kiedyś ona pisała na tablicy, a koledzy strzelali kulkami z rurek... ktoś trafił jej prosto w samiutki środek tyłka
Ona nic.... nie zauważyła. Potem pod koniec lekcji mówi: Ale chłopcy, proszę mi już więcej tym nie strzelać bo przeszkadzcie innym w nauce
Polefffka
Albo....to o braciszku mojej przyjacióły, ale warto
Wpuścili kiedyś pani z przyrody mysz do klasy. A ona strasznie boi siem myszy
Biegała podobno za tą myszą po całej klasie pokazując ją palcem i drąc siem potwornie: "ŁAPCIE JĄ, ŁAPCIE JĄ, SZYBKO ŁAPCIE JĄ!!!!!!"
Jak sobie to wyobraziłam to tarzałam się ze śmiechu chyba przez 10 min
Albo....to już o naszej kochanej klasie
Były kiedyś otwarte drzwi klasy z polskiego. No więc my wchodzimy (pani nie ma oczywiscie). Kolega zamknął drzwi na klucz od środka bo klucz tak samotnie i bezradnie leżał na biurku....trzeba się było zająć
Pani przychodzi (słyszeliśmy stukot obcasów)....grobowa cisza. Panią chyba wmurowało, bo klasy nie ma. Naciska klamkę....kicha, zamknięte. My tam już dusimy siem ze śmiechu, ale dalej cicho. Poszła gdzieś.....wraca.....nacika tą klamkę....ale w końcu ktoś parsknął śmiechem i pani siem kapnęła
A potem trochę pokrzyczała po czym śmiała się z nami.... kochana pani B.....
muszem lecieć kiedy ją odwiedzić
Oooj dużo tego jest.....jeszcze potem poopowiadam