Był zimny dzień. Moja ciocia musiała wyjść na balkon coś zrobić. Nagle patrzy- coś zielono-żółtego lata tuż przed nią.
Okazało się, że to kanarek. A że miała pod ręką pudełko, złapała ptaszka do niego.
Po jakimś czasie moi dziadkowie i ciocia wszystko, co niezbędne mu kupili i nazwali go Singer
Do dziś nie wiemy czy kanarek uciekł, czy ktoś go umyślnie wypuścił. Nie wiadomo było skąd przyleciał i czy miał właściciela.
Obecnie, już staruszek, mieszka u moich dziadków. Kiedyś latał po domu, teraz jego właściciele nie dali rady by go złapać z powrotem, gdyby go wypuszczali...Ptaszynka jednak ma się dobrze.
no, to tyle co chciałam napisac o Singerze