A w ogóle to wkleje to uwas :
Ale dzisiaj miałam przeżycie roku, nie radzę komuś innemu widziec to na swłasne oczy bo mnie samej,(widzowi) serce podeszło do gardła, Shocked przechodzę do meritum sprawy.
Jak co dzień wybrałam się z Roksaną i Phalkiem na spacer ,oswajalismy nawet Phalca z przypadkowo napotkaną krową pasącą się na łące sielanka, kontynuując spacer przeszłyśmy do parku gdzie spotkałyśmy znajomą nam stafficzkę z drugą suczką przedstawicielką tej samej rasy, suczki szły koło siebie spokojnie, właściciel jednej mniejszej rzucał jej patyczki wszystko było pięknie i ładnie do czasu gdy jedna z suczek nie chciała się pobawić patyczkiem drugiej, boooosche rzuciły się na siebie Ja z Roksaną kazałyśmy (za późno bo chłopak jednej zdążył dobiec i rozdzielał suki)nie rozdzielać od razu , może tak jak inne psy dadzą sobie po razie i puszczą. Ale jak zobaczyliśmy że jednak nie dadzą za wygraną bo pomimo naszych krzyków nie puszczały, musieliśmy użyć innych środków, tutaj wkroczyła moja kumpela (ja trzymałam Phalca coby nie przeszkadzał) gdzieś na forum przeczytała , że jak psy się tak mocno gryzą to trzeba złapać je za tylnie nogi i w takiej pozycji wiszącej trzymać aż któreś puśći.
Ja myślałam, że padnę jak to widziałam , normalnie zwykłe wrzaski nie pomagały , Roksana nawet jak one wisiały biła je smyczą po pyskach i żadna nie popuściła , to jest ten p...y instynkt psa bojowego trzymać i nie puścić(jak jedna puszczała to druga zaczynała i dostawały szczękościsku). Po paru dłuuugich minutach udało im się je rozdzielić jedna suka ta większa wyszła prawie bez szwanku widać tylko potem było jak ma spuchnięty policzek no i parę ranek po zębach miała ale nic nie było widać ale za to druga mniejsza( to ona zaczęła tą walkę o patyk)miała spuchnięte i zakrwawione okolice oka i trochę krwi miała na pysku.