Robalku, powiem Ci szczerze, że można spróbować, ale nie trzeba
Jeśli chodzi o piwko i inne tego typu środki, nie powiem, że nie próbowałam
Zawsze na imprezkach przelewa się dużo procentów
, ale jeśli chodzi np. o narkotyki, trawkę... nigdy tego nie próbowałam, mimo że wielu znajomych miało z tym choćby minimalną styczność, mnie to nie ciągnęło i nawet nie pomyślałam że chciałabym chociażby poczuć tego smak. Jestem z tego dumna i zadowolona. Możliwe że bodźcem do takich decyzji było to, że 3 lata temu straciłam najlepszego przyjaciela przez narkotyki. On "tylko spróbował", kolejne imprezki -> kolejne "degustacje". W pewnym momencie zaczęliśmy się kłócić o to. On szanował moje zdanie, ponieważ od urodzenia byliśmy razem, nawet w pieluszkach biegaliśmy po podwórku razem. Dorastaliśmy, przeżywaliśmy pierwsze trudności życia, młodości, problemy nastolatków... wszystkie te chwile dzieliliśmy ze sobą. Aż do momentu kiedy na imprezce "spróbował" pierwszy raz narkotyków. Po tym wszystko się psuło. Ja płakałam i tłumaczyłam mu żeby przestał, on twierdził że nie robi niczego złego. W pewnym momencie poszłam do jego rodziców, żeby mu jakoś pomogli, bo sięgał po coraz gorsze narkotyki. Kiedy wysłali go na leczenie, w zakładzie zamkniętym, napisał do mnie że myślał iż jestem jego przyjaciółką, a bardzo się pomylił, nie spodziewał się nigdy, że ja zakapuję go jego rodzicom, że my mieliśmy tyle tajemnic.. od tajemnych kryjówek w dzieciństwie, po różne wydarzenia w życiu późniejszym, a on nigdy nikomu nie pisnął słowa... Przykro mi się zrobiło, ale chciałam mu tylko pomóc !!! Kiedy wyszedł z odwyku, był spokój 3 miesiące. Podziękował mi, że powiedziałam jego rodzicom, zrozumiał że robiłam to dla jego dobra. Jednak przez to leczenie nie zaliczył jednego półrocza, musiał powtórzyć rok w szkole i problemy znowu się zaczęły... nowe towarzystwo, do którego nie wpuszczał nikogo z dawnych znajomych, spędzaliśmy ze sobą nadal długo czasu, ale u niego, nie z jego "nowymi" kumplami. W pewnym momencie zorientowałam się, że znowu ćpa. Zrobiłam mu awanturę, płakaliśmy razem. Przesiedzieliśmy pół nocy, wspominając nasze prawie 18 lat razem... Myślałam że to podziała na niego, że przestanie brać, ale pomyliłam się, zniknął na 2 miesiące z miasta, nikt nie miał z nim kontaktu. Kiedy wrócił, przyszedł odrazu do mnie, jak go zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć, strasznie się zmienił. Powiedział że chce przestać, że chce rzucić dla naszej przyjaźni, by było tak jak kiedyś. Poszedł do rodziców, załatwili mu Monar. Wszystko było na dobrej drodze. Pozostała tylko kwestia czasu, zrobienie badań przed wyjazdem i leczenie. Za kilka dni jego mama zadzwoniła na komórkę, że nie żyje, że przedawkował, ale zostawił mi list. List przeczytałam po pogrzebie dopiero, ponieważ przez te wszystkie dni od tej strasznej wiadomości leżałam w pokoju i patrzyłam w ściany, nie docierało do mnie co się stało... Spędziłam 3 dni zamknięta w pokoju, moi rodzice byli przerażeni, wszystkie obiady które mi przynosili, wystawiałam na zewnątrz. Przez 3 dni nie funkcjonowałam... Do siebie doszłam dopiero gdy przyjechała jego mama, porozmawiałyśmy, pomogło mi to w minimalnym stopniu, poprosiła bym na pogrzebie powiedziała pożegnanie, kilka słów o nim, bo byłam dla niego najbliższą osobą w życiu. Napisałam jakieś przemówienie, ale wiem że na pogrzebie ani jednego zdania z niego nie powtórzyłam, mówiłam własnymi słowami, to co wtedy czułam. Jego mama bardzo mi za to później podziękowała, tylko szczerze mówiąc, ja nie pamiętam co mówiłam... Przez całe tamte wakacje codziennie spędzałam kilka godzin nad jego grobem, tam też właśnie po pogrzebie przeczytałam list, który zostawił przed śmiercią. Okazało się, że w badaniach wyszło, że jest nosicielem wirusa HIV, nie chciał leczyć się z narkomanii, a żyć dalej z tą okropną chorobą... Dlatego to zrobił...
Więc tak jak mówię... narkotyki dla mnie są okropnym złem i wiem, że nawet mała próba może skończyć się tak tragicznie...
Opisałam to wszystko Wam, bo dziś mija 3 lata od jego śmierci, dokładnie dziś - 26 lipca. Ja właśnie dziś podjęłam sobie ogromne postanowienie. Po jego pogrzebie zaczęłam palić, a dziś mam zamiar rzucić te papierosy w kąt i już nigdy nie zapalić w swoim życiu !!! Nie wiem czy mi się uda, ale będę z całych sił próbować.
Sorki, że nie używałam w moim opisie imienia mojego przyjaciela, ale... jest taki mały powód...