u mnie i tak jest wymagany mundurek, którego nie noszę /tzn. miałam dwa razy - raz jak przyjechał ambasador francji, a drugi, jak ktoś-tam-podobny z korei/. granatowe wdzianko na górę, którego szczególnie nie cierpię i spódnica w szkocką kratkę. od przyszłego roku mamy codziennie zakładać jakiśtam inny, który wymyśli samorząd szkolny + raz w tygodniu ten, który mamy teraz. ale wątpie, że to wejdzie w życie, bo ten mundurek, który jest teraz kosztował 200zł, a niewiadomo ile będzie kosztował następny.
ogólnie nie mam nic przeciwko, ale nie noszę. nieszczególnie przepadam za spódnicami, jak jest tak zimno ;]