no wiec wrocilam
ogolnie to nie wiem od czego zaczac
a bylo tego pelno. ok, zacznijmy od tego, ze juz nie jestem taka poczatkujaca, bo juz skacze nie mowiac o galopowaniu
[jaka skromnosc
]. Bylo tak.. codziennie byly 3 godziny jazdy, 1.5 godziny rano i 1.5 godziny po poludniu- na kazda jazde dostawalismy innego konika. na poczatku bylam w grupie poczatkujacej, ale tylko przez 2 lekcje (1 dzien), bo w poniedzialek juz pani przeniosla mnie do grupy zaawansowanej, do ludzi ktorzy lata juz jezdza
w niedziele po poludniu mialam pierwszy galop- to bylo piekne!! w poniedzialek po raz pierwszy pojechalam w teren, we wtorek rowniez mielismy terenik, w srode mielismy rano skoki przez przeszkody- skakalam na koniu ktory sie tym zajmowal zawodowo, wiec nie bylo zle- po pierwszym skoku: ja-przyklejona do konia, zestrachana, a kon- taraam, wybil sie, przelecial, a wszyscy oklaski
dopiero pozniej sie dowiedzialam ze zrobilam to lepiej niz myslalam
no i na tej lekcji byl moj pierwszy upadek
od razu mi po tym humor wrocil. a bylo to tak: kon po skoku zakrecil w prawo, a ja myslalam, ze zakreci w lewo- a ze bylam jeszcze zaspana, to zostalam ze tak powiem na szyi
i se pomyslalam: "a co tam- nie chce mi sie podciagac" i spadlam
pomijajac to ze spadlam pod konia i kon pieknie musial podnosic nozki zeby po mnie nie przejsc to bylo super i chcem jeszcze raz
potem mielismy teren z panem markiem, wlascicielem (normalnie mielismy z pania agnieszka, jego zona)- bylo super, no i przede wszystkim bardzo szybko- wlasciwie wiekszosc jazdy byla w galopie
Najlepsze bylo to, jak jechalismy po waskiej drodze- na lewo choinki, na prawo choinki, z przodu tez nic nie widac, a my galopem
a potem sie dowiedzielismy, ze poczatkujaca grupa na tym odcinku zeszla z koni bo "na tej drodze nie dalo sie jechac"
w czwartek mielismy zawody- konkurencje byly takie: najszybszy galop, najwolniejszy galop, slalom, i takie rozne konkurencje na szybkosc, a bylo jeszcze cos takiego ze w parach sie lapalo za rece i trzeba bylo jechac 30 sekund stepem, 30 sekund klusem i 30 sekund galopem
myslalam ze skopalam calosc (wystepowalismy w parach), a tu sie okazalo, ze zajelysmy 3 miejsce na 6, a w podliczeniu indywidualnym 6 na jedenascie
hiehie
potem mielismy chrzest, a w piatek rajd- jechalismy wszyscy razem: 1 grupa na koniach, a reszta w "żarłowozie" do ktorego byly zaprzezone zimnokrwista Agusta i jeden konik Lakmus. Potem sie zmienialismy, potem w lesie bylo ognisko, przeprawialismy sie przez rzeke z konmi, dostalam w kolano brzoza, i wrocilismy do domku po czym poscielilismy koniom w boksach sianem
podsumowując: raz spadlam, raz zostalam ugryziona, raz dostalam brzoza w kolano, drzewem w kostke, no i raz sie kon na mnie malo nie przewrocil (potknal sie i polecial na mnie
) ogolnie co do konikooff i wlasciciela bylo super. gorzej z wlascicielka: niestety.. tu ta druga strona medalu: w necie bylo napisane ze "nie ma jezdzca ktory nie umie sobie osiodlac konia wiec uczymy was wszystkiego" a gucio nas uczyla co do siodlania i kielznania :? mowila tylko "postarajcie sie bardziej" o ile w ogole raczyla wyjsc przed dom w czasie gdy my przuygotowywalismy konie. na szczescie byly takie dziewczyny ktore kilka lat z rzedu w tej stadninie jezdza i one nas nauczyly.. niestety to nie jedyna wada wlascicielki: odnioslam wrazenie ze traktuje konie jak.. pojazd :? jak cos jej sie nie podoba to najchetniej by konia skopala i pobila :? tak jak ja raz bylam na koniu Macho, ktory sie caly czas schylal po trawke, to p agnieszka powiedziala "pociagnij go jak sie schyli" a ja go pociagnelam tak zeby po prostu podniosl glowe, to ona powiedziala "nie tak sie szarpie, poczekaj, pokaze ci" a jak macho sie schylil to pani agnieszka go tak pociagnela ze macho malo nie podskoczyl caly :? albo jak kuba sie szarpnal jak go prowadzila do boksu to zaczela nim potrzasac prawie ze, kopac i wszystko.. :? co najdziwniejsze pan marek byl dla koni lagodny, mial do nich dobre podejscie i je kochal- jedynie raz jak macho byl ewidentnie nieposluszny jak paulina na nim jezdzila, to tak z nim "porozmawial" ze zlamal na nim palcat
ale po czesci moge go zrozumiec.. ale tylko po czesci niestety. no nic ale moze tak trzeba. a poza tym to pan marek byl super dla konikow, naprawde. zastep tez super prowadzil, nie to co pani agnieszka- gwaltownie zatrzymywala i ruszala szybszym chodem, tak ze wszyscy na siebie wpadali, i tlumaczyla to: "to chyba normalne ze tylko ja wiem ze sie zatrzymujemy" i nie zwracala uwagi na to ze kaska raz przez to spadla mocno na ziemie w galopie w terenie
poza tym te dziewyczyny ktore tam byly ktorys raz bardzo lubila a nas olewala, jak jej powiedzialam ze Poka mi ciagle glowa zarzucala to powiedziala: "to tylko twoja wina, wynikajaca z twoich nieumiejetnosci" ale juz mi nie raczyla powiedziec jak ma sie prawidlowo robic zeby kon tak nie robil
na szczescie sie wszystkiego dowiedzialam od instruktorki Kariny. ogolnie bylo fajnie, gdyby nie pani agnieszka i jej podejscie do koni :?