Heh, te "szybkie" szkółki
Ja byłam w te wakacje na wakacyjnej nauce, 8. dni, ale za duzo sie nie nauczyłam. Dlatego mam zamiar kontynuowac nauke jazdy od początku u nas, jutro mamuśka jedzie do rodzinki, odbierze toczek od kuzynki, przyjedzie za 5 dni i nie ma mocnych, tatus nie ma wyboru
No wiec - pierwszego dnia mnie posadzili na kuniu, ustawili długosc strzemion i puscili luzem za drugą doswiadczoną dziewczyną na innym koniu. Postępowałam sobie troche, konis wlókł sie za tamtym. Gdy sobie troche postępowałam, zatrzymał konia i zapytał, czy kłusowałam kiedys. Ja niet, to dał kuniowi pasek przez szyje i kazał sie go trzymac. No i sobie pokłusowałam, cos tam próbowałam anglezowac, ale mnie niezle wytrzepało
A potem - UWAGA - powiedział, ze jest gorąco i kazał tej dziewczynie z przodu prowadzic do lasu na ich prywatny teren na przejazdzke - stępem
Nastepnego dnia juz lepiej anglezowałam, ale dosiad pewnie miałam do d... bo mi ciągle buty w strzemiona wlatywały. Tez moj konis jechał za tamtym. A potem pojechałam sobie w teren pokłusowac heh. Trzeciego dnia juz dołączyłam do zastepu z paru jezdzców, troche stepem, reszta kłusowanie w terenie. Czwartego dnia to samo. Tak wogóle, to własciwie cwiczyłam stępowanie i kłusowanie, nigdy nie byłam na prowadzeniu, a gdy raz miałam byc, to zwątpiłam w moje umiejetnosci, gdy na zamknietej ujezdzalni po 20 m. konis po prosbach i grozbach zakłusował. Nie mówili nic o pomocach, tylko o łydce, zeby dac jak kon ma przyspieszyc. Nie mówiac juz o tym, ze jezdziłam bez toczka, skrecałam i hamowałam wodzami... A 8. dnia nawet zagalopowałam sobie z 2 foulee jak w terenie konis przede mną jechał szybciej, odsadził nas, a moja chciała dołączyc do niego... Bogu dziekuje teraz, ze kon nie poniósł i nie spadłam, bo krucho by było. I co po tym kursie umiem? Utrzymywac sie w koniu i zabijac muchy w stepie i w kłusie z konskiej szyji