Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

Strony: [1] 2   Do dołu

Autor Wątek: Problemy zoladkowe - prosze o rady  (Przeczytany 9980 razy)

0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

wiedzma_M

  • Gość
Problemy zoladkowe - prosze o rady
« : 2006-07-30, 14:37 »
W listopadzie zaadoptowalam psa ze schroniska, byl bardzo pogryziony przez inne psy i mial zniszczona pschykie. Udalo mi sie go wyleczyc, psychika czesciowo odbudowana choc zdaje sobie sprawe z tego, ze to jeszcze bedzie trwalo dlugi czas az pies zacznie w miare normalnie spokojnie zyc.
Mam z nim problemy natury zoladkowej, mial robione badania na robale i w kierunku lambrii, okazalo sie ze ma labrie, wyleczylam go z tego dziadostwa, ale on ma caly czas cos z zoladkem. Przynajmniej raz na dwa miesiace ma problemy, okropna biegunka, leci z niego sama woda, do tego dochodzi krew. Za pierwszym razem spanikowalam, bo przez jego leczenie musialam odsunac wszystkie szczepienia i myslalam ze gdzies zlapal parwo, okazalo sie na szczescie ze to te lambrie, zostal zatem wyleczony, ale od 2 miesiecy znowu ma problemy, biegunka utrzymuje sie od kilku dni do poltora tygodnia, krwi czasami jest sporo, nie goni go jednak tak ze upomina sie o spacery, zwyczajnie podczas swoich stalych por zalatwia sie w ten sposob. Nie widac po nim zadnych boli, ma apetyt i nie goraczkuje, jest zwawy i chetny do zabaw. Caly czas dostaje ryz z kurczakiem, tylko to chce jesc, sucha karme zje od wielkiego swieta i to tez tylko BRITA, nic innego nie toleruje. Zaznacze pewnie wazna jeszcze informacje, ze smierdzi mu z pyska, nie pomogly mietowe dropsiki, nie ma kamienia na zebach. Podaje mu nifuroksazyd, trilak oraz laremid, laremid jednak nie pomagal to wpakowalam w niego wczoraj kilka tabletek wegla i to mu dzisiaj troszke pomoglo, mial juz gestsza ta kupke i bez sladu krwi ( chyba ze przebarwiona przez wegiel ).
Nie moge go teraz zabrac do weta, niestety zycie mi napisalo troche skaplikowany scenariusz, skonczyl mi sie wychowawczy i zostalam bezrobotna, maz ma prace ale i rachunki mam paskudnie duze. Poradzcie co moge w tej chwili zrobic zeby zatamowac troche ta biegunke i moze cos zasugerujecie co moze mu dolegac, jak bylam z nim w zeszym miesiacu u weta to powiedzial, ze nic szczegolnego nie widzi, ze jest lekka bolesnosc brzucha, dal mu antybiotyk na zatrzymanie biegunki oraz lek rozkurczowy, na tym sie sknczylo. Nie jestem zmotoryzwoana zeby pojechac z nim do innego weta, musze kozystac z pobliskiego bo Gras boi sie ludzi i w autobusie padlby mi na zawal, w wetrynari tak mu skacze temperatura ze zawsze prosze weta zeby nia sie nie sugerowal, bo ze stresu skacze mu do ponad 40 stopni, a w domu ma ladne 38.
Zapisane

malutka

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1541
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #1 : 2006-07-30, 15:12 »
Mój psiak miał problemy z jelitami po tym jak sąsiadka podkarmiła go czymś.Nie pomagały zbytnio leki od weta,bo psiak nadal miał biegunke.Mama zaproponowała zrobienie mu tzw.marchwianki.Gotujesz marchewke w niewielkiej ilości wody i gdy zaczyna mięknąć robisz z niej papke.Możesz ją dodać do ryżu(nawet wskazane dodawanie marchewki do codziennej diety).
A może wina tkwi w ryżu?możesz spróbować zmienić go na kaszę jęczmienna,albo w podawanym mięsie?
Martwi mnie jedynie ta krew.....
Moje rady odnoszą się głównie do zwykłej biegunki,no ale skoro psiaka nic nie boli to naprawdę może być coś z układem pokarmowym.....trzymam kciuki za Was.Pisz jeśli stan pieska się poprawi! :) trzymam z Oskim za niego kciuki :)
Zapisane
"Bądź takim,abyś nie musiał czerwienić się przed samym sobą" Victor Hugo

Nanami

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #2 : 2006-07-30, 15:51 »
Czy jest chudy mimo apetytu? Przydałyby sie badanie aktywnosci trzustki... Oprócz nifuroksazydu, wegla leczniczego i smecty nic wiecej nie ma do podawania.
Zapisane

Forum Zwierzaki

Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedz #2 : 2006-07-30, 15:51 »

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #3 : 2006-07-30, 16:36 »
W kwietniu bylam z nim u dobrej lekarki ktora stwierdzila ze Gras jest w doskonalej formie fizycznej. Nie jest gruby, budowe ciala odziedziczyl po rottku, nie jest tez chudy wazy 31 kg.
Kaszy nawet nie powacha, juz kiedys probowalam mu dac, ryz z kurczakiem zalecili mi weterynarze, do tego oczywiscie dodaje marchew o ktorej wczesniej nie wspomnialam. Co tez wazne, krew nie smierdzi, czasami koopa zasmierdzi, ale krew nie bo nieraz musze mu myc caly tylek jak sie wybrudzi i nie poczulam nigdy zadnego smrodu.
Zapisane

Aujeszka

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 2286
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #4 : 2006-07-30, 19:45 »
Zapalenie jelit, robaczyca, problemy z trzustką albo jeszcze cos innego... Najlpeiej jakbyś zaniosła probke kału do badania.
Krew w kale to niepokojacy objaw, konieczna wizyta u weta niestety. :(

Jeszcze zapytam jaka ta krew jest - świeża, czerwona czy ciemna- z głębi ?
Zapisane

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #5 : 2006-07-30, 20:42 »
Byl odrobaczany aniprazolem przez trzy dni z powodu lambri, trszustka wyszla ok w badaniach. Krew jest czysciutka czerwona i bezzapachowa, ilosc to okolo 2 lyzki stolowe ale i mniej na koniec zalatwiania sie. Po wczorajszym weglu pomoglo, koopy sa bardziej stale i bez sladu krwi, kupa jednak na kazdym spacerze w nieduzej ilosci.
kolezanka ktora wczoraj widziala jeszcze z krwia zasugerowala jakies owrzodzenia, bedzie jutro u swojego weta to sie podpyta, zna cala historie leczenia mojego psa wiec wszystko dokladnie wytlumaczy. No ja niestety w kolicy mam nienajlepszych wetow a nie moge go zapchac do autobusu bo sie wscieknie i dostanie zawalu na przystanku. Jak cos zarobie to wezme go do lepszego weta chocbym musiala taksowke zamawiac i zrobie mu kapleksowy przeglad.
Zapisane

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #6 : 2006-07-30, 22:09 »
dam ci taką rade, żeby jakos jednak spróbować dostać się do weta - jak na razie stosowanie węgla - chociaż jest to tylko i wylacznie likwidowanie objawu (biegunki - wegiel powoduje wzmozone wchlanianie wody)  co do przyczyny - to już wyższa szkoła jazdy.... Od jak dawna dostaje nifuroksazyd? - bo jesli od rozpoczecia się problemów - to możesz już przestać dawać... nifuroksazyd jest antybiotykiem i jesli bylo tam cos do wybicia to juz albo sie uodpornilo, albo zostalo wybite... trilak podawaj dalej - trzeba uzupełnić wymordowaną antybiotykiem florę jelitową  (która normalnie psy uzupelniaja zjadajac zawartosc trzewi roslinozernych)

dobra - wracajac do przyczyny - moja rada jest taka, by zrobić przeswietlenie - bardzo możliwe, że w jelitach, albo żołądku coś utknęło i podrażnia błonę śluzową, do tego stopnia, ze upośledza wchłanianie i powoduje krwawienia (ciemna cuchnąca krew - jelita, jaśniejsza, bezzapachowa/niewiele śmierdząca - żoładek)
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #7 : 2006-07-30, 22:46 »
Kurde mola, to moze cos mu utknelo w zoladku bo ta krew jest wlasnie taka zywa i bezzapachowa, do weta bede mogla sie wybrac juz niebawem, niech tylko maz dostanie pensje bo sama ledwo ciulam z zyciem :(
Ale to mozliwe ze utknela mu jakas chrzastka lub kreg z szyjki kurczaka, ja mu nie daje zadnych kosci, czasami wysepi ode mnie chrzastke albo wlasnie kawalatek szyjki i to tez tylko kurzej.
Zapisane

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #8 : 2006-07-31, 00:04 »
skoro dajesz mu tylko chrząstki i kręgi, to raczej nie to - weź jednak pod uwage, że pies moze połknąć cokolwiek - chociażby ostrzejsze źdźbło trawy, kawałek patyka itp. Według mnie jest to najbardziej prawdopodobne - "ciało obce" jest na tyle małe, by go tylko lekko brzuch pobolewał i nie miało wpływu na apetyt i zachowanie, ale na tyle uciążliwe, by powodować krwawienia i biegunke. Pasowaloby do tego też to, ze nie pędzi go, tylko ze tak wyglada jego "normalne" zalatwianie sie, podobnie to ze pod koniec zalatwiania sie krwi w kale jest mniej i ze po weglu jej nie widac (to drugie swiadczy tez o tym, ze jesli rzeczywiscie jest ranka to ze jest na tyle mala, ze dawka wegla jest w stanie spowodowac, ze krew zdazy sie wchlonac, przed zalatwieniem sie) no i w takim przypadku nie byloby nic dziwnego w tym ze antybiotyk i srodki rozkurczowe  nie pomogly. Ach - i mała poprawka do poprzedniego mojego posta - jeśli nie stosujesz nifuroksazydu zbyt długo - podawaj go jeszcze, na biegunke moze nie pomoc, ale zapobiegnie zapaleniu zoladka (nieodlaczne towarzystwo antybiotyku - trilak) Ach - i jeszcze - jesli bardzo niepokoi cię krwawienie i jeśli krwi zdarzyloby sie wiecej (jesli mam racje - to nie powinno) to sprobuj zdobyc recepte na cyklonamine - jest to srodek przeciw krwawieniu - nie opisze ci dokladnie dzialania bo nie pamietam na czym ono polegalo (sa to zastrzyki) ewentualnie mozna kupic to u weta (choc wielu jest niechetnych do sprzedawania lekow bez zwierzecia) - jednak powtarzam - przy niewielkim krwawieniu, nie jest to niezbedne.

No i jeszcze - nie mialam okazji psa obmacac itp. dodatkowo jestem tylko technikiem - wiec moge sie mylic co do przyczyny, chociaz wlasnie cos takiego najbardziej mi "pasuje"
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

Forum Zwierzaki

Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedz #8 : 2006-07-31, 00:04 »

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #9 : 2006-07-31, 15:25 »
Tyle ze on na spacerach nie zjada mi niczego, czasami polize siuski jakiejs suczki a i tego mu nie pozwalam robic, generalnie nie jest psem ktory wszystko zjada. Nifuroksazyd podaje mu 5 dzien, jak wczesniej mial zalecony to mialam go podawac 6 dni.
Krwi jak na moj gust tak duzo nie ma, jak juz pisalam najwiecej jej bylo okolo 2 lyzki stolowe i byla to taka zywa bezapachowa, cyklomanine mam w domu w tabletkach 250 mg bo kiedys sama musialam to lykac, nie wiem wiec czy mam mu to podawac czy nie, ale chyba nie bo dzisiaj juz nie bylo krwi i koopa sie poprawila. Nic mu po brzychu nie jezdzi, znaczy sie nie ma zadnego bulgotania ani nic podobnego, brzuszek ma miekki nie jakis napiety ani nie wydety. Daje sobie macac ten brzuch, nawet jak mocniej nacisne to nie napina sie ani nie pokazuje ze go boli czy cos w tym stylu. Chetnie skacze, biega i sie bawi.
Zapisane

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #10 : 2006-07-31, 19:00 »
co do tego co mogło utknąć - jak juz mówiłam - może to być naprawde cokolwiek - chociażby kłosik z trawy.

skoro krwi było niewiele (2 łyżki stołowe to naprawde BARDZO mało) a teraz już jej nie ma, to nie ma co go faszerować niepotrzebnie lekami.

dokończ podawanie nifuroksazydu i dawaj mu węgiel dopóki jest biegunka. no i obserwacja
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #11 : 2006-07-31, 21:39 »
Grasikowi chyba ten wegiel jednak pomogl, co prawda kupk jeszcze na kazdym spacerze, ale juz w miare normalnie, nie ma tez sladu krwi, kupka jest lekko zielonkawa, ale przeciez dostal duza dawke wegla wiec i przebarwienie bedzie, nie jest to jakas zywa zielen, ot taki lekko zielonkowaty kolor. ryzu mu jednak nie podaje, jest na suchej karmie, mysle ze to tez zmienia postac rzeczy, zobaczymy czy dojdzie calkowicie do siebie.
Zapisane

Aujeszka

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 2286
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #12 : 2006-08-01, 22:15 »
Pisz na bierzaco co z psiakiem. :)
Zapisane

bronczyk

  • *
  • Wiadomości: 108
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #13 : 2006-08-02, 21:21 »
Czy pan pies ugania się za suczkami.Ja miałam taki horror ze swoimi.Młode dobrze odżywione no to amory w głowie i ciągle biegunki(również krwawe).Badania nic nie wykazywały,a biegunki były.A szczególnie silne występowały po spotkaniach z jedną damą,która mieszkała obok nas.Z innymi właścicielkami samców zrozpaczone zaczęłyśmy prowadzić śledztwo.Postanowiłyśmy skończyć te kawalerskie odwiedziny.Po kuracji psy wróciły do normy i skończyły się biegunki.Potem przez jakiś czas jak tylko było rzadko to porcja Taninalu i w tej chwili już dwa lata bez biegunek.Ale Taninal mam w apteczce.
Zapisane

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #14 : 2006-08-02, 21:40 »
Ja Grasa generalnie nie puszczam ze smyczy, niby moge jak nie ma ludzi ( bo tych sie boi panicznie) ale wlasnie jak tylko poczuje jakis zapaszek to jest koszmar, pies biegnie sobie "wylaczony" gdzie chce, nie slucha sie i trzeba za nim biec i lapac. Wiec zawsze jest na smyczy bo nie mam odwagi go puszczac, ale zapaszki na niego dzialaja, czasami wylizuje jakies siuski jak ja nie widze ale zaraz go odciagam, pilnuje zeby czegos takiego nie robil, ale nie zawsze sie da niestety :(
Zapisane

Forum Zwierzaki

Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedz #14 : 2006-08-02, 21:40 »

agnes211

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1833
  • Łatka i Mrówcia pozdrawiają merdaniem ogonka :)
    • WWW
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #15 : 2006-08-02, 22:48 »
Kiedyś będąc na totalnym zadupiu (czyt. w moim domku letniskowym) moja Łatka na wieczornym spacerze zwymiotowała takim śluzem z krwią. Piszę śluzem bo to było bardzo ciągnące się a zabarwienie miało właśnie żywoczerwonej krwi. Wróciłam do domku, dałam dla psa większą dawkę węgla bo tylko to miałam a tam wetów nie ma. Godzina była 23 więc nie miałam jak i gdzie z nią lecieć. Zwymiotowała jeszcze nad ranem z odrobiną krwi. Znowu dałam węgiel. Następnego dnia była osowiała ale brzucha tez mogłam dotykać, nie był miękki i nie broniła się przed dotykaniem. Troche jej ten brzuszek pomasowałam. Następnego dnia pies był jak nowy ;) głodny jak cholera :P Ale co ja się wtedy naprzeżywałam to moje.

Nie znam się na tym wszystkim tak jak Iras ale prawdopodobieństwo dostania się czegoś do żołądka wydaje mi się najbardziej prawdopodobne.
Zapisane
pozdrawiam wszystkich miłośników kundelków, i nie tylko:)

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #16 : 2006-08-03, 12:05 »
Ja to kiedys jak mialam jakies 11 lat to sie splakalam i przezylam najgorszy szok w moim zyciu, nie znalam sie na tym wsyztskim ( czyt. sterylka i antykoncepcja) sunia mi uciekla jak miala cieczke i potem miala 4 szczeniaki, gdy je odkarmila i szczeniaki byly jzu w nowych domach suni cos uroslo na jednym z sutkow a raczej obok bardziej na brzuchu, nie wiedzielismy co to, az weterynarze tam byli tacy ze szkoda nawet pisac. Po jakims czasie przyszlam do domu ze spaceru z Funia i zaczelam ja w domu glaskac, nagle patrze a ona ma dziure w brzuchu, natychmiast zaczelam wrzeszczec i wszyscy domownicy sie zbiegli, pokazalam co sie stalo i kazdy mnie uspokajal, jej to nie przeszkadzalo, byla ruchliwa, wesola i miala apetyt, dla mnie to byl koszmar. Opatrzylismy to jak potrafilismy, to sie zagoilo i tylko malutka blizna zostala, ta dziura nie byla tak, ze4 wnetrznosci widzialam tylko jakby w pierwsyzch warstwach skory, nie powiem dla mnie to byl szok. Do tej pory nie wiem co to bylo a sunia cieszyla sie zdrowiem jeszcze dlugie lata.


Z Grasem jest juz wszystko w porzadku, kupi stabilne jeszcze lekko zaweglone, ma apetyt i chec do zabawy, ale zakonczylam mu juz podawanie ryzu, reszte ugotowanego wyrzucilam, jest na suchej karmie, neistety nie bylo mnie teraz stac na jakas lepsza wiec kupilam tzw. marketowska, ale widze ze troche go to zapchalo i skonczyly sie problemy, jutro juz mu zamowie porzadna karme i znalazlam witaminy firmy MIKITA, ja witaminy na okrywe wlosowa podawalam mu zaraz po schronisku i jestem zadowolona z nich, ale teraz znalazlam tej firmy witaminy dla psiakow z takimi problemami zoladkowymi i te tez mu zamowie, tym bardziej, ze Gras dalby sie pokrajac za te witaminy bo tak mu smakuja. Oj czekaja mnie wydatki nie ma co, jeszcze odpchlenie bo mialam szczeniaka na tymczasie, oraz odobaczenie chyba poprosze na wszelki wypadek o aniprazol przez trzy dni, to samo musze wykonac z kotem  :roll:
Zapisane

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #17 : 2006-08-03, 19:21 »
hehe.. wiedzma - ty sobie nawet nie wyobrazasz jaka ja mialam okolo 7 lat temu akcje... mialam wtedy niecale 14 lat, bylam sama w domu, psy biegaly po dworzu, matka w niemczech, ojciec na zakupach, siostra na wakacjach... w pewnej chwili slysze pelne furii szczekanie - no to wiem, ze obok naszego terenu przechodzi jakis pies, po chwili szczekanie zmienilo sie we wsciekle warczenie (odgłosy walki) i straszny skowyt.. omal sobie nog nie polamalam jak zbiegalam ze schodow, wybiegam na dwor (dzwiekow walki juz nie slyszalam)biegne w strone grupki moich psow (mialam wtedy 11).  Błyskawicznie mineła mnie jedna z suk z której ciurkiem cie,kła krew, druga ja goniła - no to co miałam robić? gdyby ta druga ja dopadła nie miałabym szans na rozdzielenie (moje pieski nie należa do małych - wręcz przeciwnie) - spacyfikowałam ja kopniakiem.... Pobiegłam sprawdzić co dokładniej stało się drugiej (która przerażona siedziała już pod drzwiami) - omal nie padłam ja zobaczyłam kałuże krwi... obra - streszcze sie -  Aida miała pod pachą, jedna malutką dziurkę i tak sie złozyło, że na drodze tej dziurki znalazła się żyła (żyła, nie tetnica - chociaz było blisko) Gdy wrócił moj ojec, byl w szoku - na zewnatrz krew, drzwi we krwi, krew w domu... i ja po łokcie ubabrana we krwi siedzaca obok nie ruszajacego sie psa... Wyobrażasz sobie pierwsza myśl po takim widoku? Cóż - nieco myląca - zanim przyjechał ojciec zrobiłam już wszystko co sie dało - łącznie z wezwaniem weta, który dał tylko recepte na cyklonamine i trzy dawki narkozy, no i kazał lód przykładać... ciekawe było to, że pies, który nigdy nikomu nic nie zrobił (wtedy miała rok - za 16 dni kończy 8 lat) , bedący w głebokim szoku, obolały, gdy zobaczył mojego "wspaniałego" sasiada (kij mu w oko) natychmiast go zaatakował...
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #18 : 2006-08-03, 20:48 »
Hehe no tak byla akcja nie ma co, wspolczuje ( tak nawiasem myslalam ze jestes ode mnie starsza  :)
Moj poprzedni pies tez kiedys numer wywinal, mielismy z mezem mixa rottka z nowofunlandem, byl to rozpieszczony do granic mozliwosci pies, maz go pprostu nie dopilnowal gdy psiak dorastal, no coz.... potem nastaly moje rzady, gdy wprowadzilam sie do meza pies poczul co to twarda reka... Hasz robil co chcial, wyjadal maslo z maselniczki gdy tylko zobaczyl ze zostawilismy na lodowce a nie w lodowce, jak wyszlismy z domu i przypadkiem zapomnielismy wziac ze soba smieci to zawsze rozwalone i pogryzione w drobny mak byly na naszym materacu ( na szczescie nie mamy juz tego materaca), jestesmy z mezem palaczami, wiec pelno petow zawsze musialam zbierac w mieszkaniu. Jakos mi sie jednak udalo go ulozyc, mnie sie moze troszke bal bo czesto mnie wkurzal wiec i kary mial czesto, raz mnie o malo nie doprowadzil do zawalu jak sie na faceta z dzieckiem rzucil ( bal sie dzieci), ale przegral juz sobie tym, ze zlal sie na ten nasz pamietny materac, kaluza byla ogromna, pierwszy raz cos takiego zobaczylam. Wkurzona postawilam ultimatum, pies laduje u tescia, nie mielismy na niego czasu, oboje pracowalismy zawodowo, pies sie meczyl i wyladowywal swoja frustracje na mieszkaniu. U tescia mial raj na ziemi, 15 hektarow do biegania, tesc mu kupowac co drugi dzien leb swini i gotowal to z warzywami i kasza ( u nas byl na suchej karmie) zmiana zywienia zrobila mu na dobrze, pies sie rozrosl do rozmiarow praktycznie kuca, wielki tylek, masa miesni bo tluszczu nie mial. Pewnego dnia tesc zobaczyl ze psiak jest cos nieruchliwy i apatyczny, zaczal wiec przeglad, odkryl w nim dzure w pachwinie, a skubany nabil sie na metalowy pret ( bo to byl tartak ) przebil sobie pluco i wydrylowal lopatke, tesc natychmiast wezwal weterynarza, zaczela sie operacja w sypialni tescia. Weterynarz podawal 3 razy narkoze bo pies byl nie do uspienia i razem z tesciem byli w szoku ze taki oporny jest na narkoze, wkoncu pies usnal, weterynarz byl w szoku jak zobaczyl jego miesnie i to ja jest zbudowany, samiutkie miesnie prawie zero tluszczu, pozszywal go i powiedzial, ze pies jeszcze do 4-6 godzin powinie spac. Poszli wiec napis sie herbaty i nagle do salonu wkracza Hasz, lapy sie chwieja, oczy ma takie jakby pil conajmniej rok, porozgladal sie, napil sie wody i polozyl sie ladnie na swoim poslaniu obserwujac jakiegos faceta w bialym kilcie. Tesc z wetem zaniemowili, byli w szoku. Niestety psa po niedlugim czasie ktos zamordowal, do tej pory razem z tesciem zachodzimy w glowe jak tego dokonali bo pies byl bardzo agesywny w stosunku do intruzow, kiedys zaatakowalby pijanego pracownika ktory noca chcial przeskoczyc ogrodzenie. Ale pies znalazl sie 8 km od tartaku kapletnie zmasakrowany, tesc w dniu poszukiwan psa zwolnil wszystkich pracownikow i zagonil do poszukiwan, jak zobaczyl psa to sie poplakal i dopiero po miesiacu wyznal nam prawde o psie, wiedzial, ze bardzo to przezyjemy, szczegolnie maz.
Zapisane

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #19 : 2006-08-03, 21:37 »
współczucia... Miałam kiedyś pseudo - owczarka - trafił do nas totalnie przez przypadek - aktualizowaliśmy sobie akurat ubezpieczenie domu i facet od ubezpieczen spytal sie czy nie chcemy psa... (nie chcielismy) no to facet stwierdził, że przywiezie go do nas, przywiaze do ogrodzenia i bedziemy musieli go wziac (chamsko - nie?) Co sie okazalo - facet jechal przez gore kalwarie i zobaczyl lezacego psa przy drodze, zatrzymal sie zeby mu pomoc i gdy tylko otworzyl drzwi pies nagle sie poderwal, wskoczyl i nie bylo mozliwosci zeby go wyciagnac... a dlaczego go akurat nam wcisnal? sam nie mial warunkow ani czasu na - co jak co - duzego psa, a ze wiedzial ze u nas bedzie mial dobrze - no to sie uparl. Pojechalismy po niego, psa wsadzono do samochodu, chce wsiadac - i kurtka w strzepach... no to do domciu na piechote... (ojciec jechal w samochodzie z psem i zostal pogryziony...) zaczelo sie wielkie przyzwyczajanie - trwalo okolo miesiaca zanim przestal byc agresywny wobec nas...  ale co bede sie rozpisywac - Pies mial okolo 6 -7 lat i byl totalnie szalony, co gorsze - przy tym niesamowicie inteligenty...  kiedys zdarzylo sie ze dopadl tego mojego sasiada zlapal go za noge, zaczal szarpac, sasiad zaczal go druga noga kopac - no ten zlapal za druga - totalna furia, znieczulenie na jakikolwiek bol... Innym razem gryzl sie z Inaciem (Inacio - 75 cm w klebie, okolo 80 kg wagi..) Inacio przygniotl go do ziemi duszac... w pierwszej chwili chcielismy zeby Aser zginal... w drugiej odciagnelismy Inacia - aser byl na wpol uduszony, zasinialy jezyk, ledwo oddychal, wstal, chwile sie pochwial, wciagnal powietrze i ponownie zaatakowal... zrobilo sie kojec - najpierw sie podkopywal - no to podmurowka, zaczal odginac fyurtke - no to specjalny bolec przy spodzie furtki, kiedy zaczal wylazic gora po siatce, podwyzszylo sie siatke, wylazenie sie nie skonczylo - zrobilo sie dach, no to zaczal wylazic pomiedzy siatkami - wyobraz sobie siatke jedna zalozona na druga, przy czym gorna czesc jest tak nalozona, ze nachodzi na dolna od zewnatrz - nie przeszkadzalo mu to... no to wspawany zostal pret szlaczajacy siatki... koniec wylazenia? nic z tego - wskoczyl na bude, z budy po siatce wdrapal sie do zlaczenia dachu i muru i rozwalil dach... wylazenie skonczylo sie po tym, jak odsunelo sie bude...(ufff) a to i tak po tym, jak pogryzl faceta ktory przyjechal nam ziemniaki sprzedac... wylazł ten ostatni raz, w polowie drogi do bramy stala moja matka - nie miala szans dobiec, obok faceta stal moj ojciec, ktory zlapal asera za uszy (porzadnie poharatane po konflikcie z inaciem) i co? po 15 minutach, niezliczonych kopnioakach, polamanym kiju odciagnelo sie asera od faceta... ledwo... Kiedys mialam z nim jeszcze taka sytuacje ze na mnie sie rzucil - mialam wtedy bodajze 11 lat, odruchowo nadstawilam reke, zlapal mnie - z calej sily wysunelam mu kopa w brzuch, puscil, ale pozniej przez pol godziny probowal mnie zajksc od tylu... Była jeszcze akcja, ze chcielismy sprawdzic czy boi sie strzalow - matka podawala ojcu przez prog tarasu pistolet (na gaz wprawdzie, ale huk jest) - w ostatniej chwili zamknelo sie drzwi...Totalny furiat o nieprzewidywalnym zachowaniu - kiedys przyjechala do nas babcia i od razu w pierwszy dzien... wlazla do niego - nie wiem jakim cudem - nic jej nie zrobil, totalnie ja olal... inna sytuacja byla taka, ze wskakiwal na taki tarasik, ktory mamy przy kuchni (okolo poltora metra nad ziemia - wskakiwal bez najmniejszego klopotu z miejsca), no i bylo cos takiego ze przpaletal sie do nas kot i akurat siedzial na tym tarasie - kot skamienial z przerazenia, a pies? powachal go i olał... Burzy i strzałów bał sie tak, że był wręcz nieprzytomy z przerażenia - moja ciotka kiedys sie na to "naciela" siedzialo sie na tarasie (parter) była burza - i bylo to w czasie "wylazenia z kojca" nagle znalazł sie na tarasie z nami, trzasl sie jak galareta, mial moja ciotke totalnie gdzies...do chwili gdy od kilku minut nie grzmialo... ciotka miala szczescie ze miala luzna bluzke i byla pochylona (miala - w doslownym tego slowa znaczeniu, bo strzepy zostaly) Możnaby tak dłuuuugo pisać... W okolicy wszyscy sie go bali - kilkakrotnie probowano go truc (wiem nawet kto - bo sie przyznali ze probowali 4 razy... raz tylko zadzialalo na niego tak ze mial biegunke i wymiotowal... przez dzien) skonczylo sie na tym ze zostal oddany - facetowi ktory szukal ostrego psa do domu z ogrodem i na ktorego zareagowal tak jak na moja babcie. Jesli mam byc szczera - aser nadawal sie tylko do uspienia... przez 3 lata nie udalo sie go zresocjalizowac nawet do takiego stopnia by przestal byc zagrozeniem chocby dla nas... zbyt wiele przeszedl..

a co do mojego wieku - to sadzilas ze ile mam ? :P
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

agnes211

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1833
  • Łatka i Mrówcia pozdrawiają merdaniem ogonka :)
    • WWW
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #20 : 2006-08-03, 22:25 »
iras to typowy przykład co można zrobić z psem...boje się pomyśleć jacy byli jego poprzedni właściciele i ile pies musiał przejść...



ja też kiedyś myślałam że jesteś starsza, bo twoje odpowiedzi są poprostu na bardzo wysokim poziomie ;)
Zapisane
pozdrawiam wszystkich miłośników kundelków, i nie tylko:)

Forum Zwierzaki

Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedz #20 : 2006-08-03, 22:25 »

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #21 : 2006-08-03, 23:19 »
Oj to mialas przejscia nie powiem, pies zabojca. Ja mialam kiedys niesamowitego onka, sunia kupiona z pseudohodowli, tata wydal na nia 3/4 swojej gorniczej pensji, byl to kiedys niezly koszt, okazalo sie, ze sunia ma nosowke, tata wydal kolejne 3/4 pensji zeby mi psa ratowac. Udalo sie, ale drugie zeby sie nie wyksztalcily, pies byl szkolony przez kolege policjanta, pies nie mial prawa nikogo bez koniecznosci oraz komendy zaatakowac, moglam z nia wychodzic na spacery bez smyczy 9 mialam wowczas niecale 7 lat) wystarczylo, ze w pysk wlozylam dlon, Asta delikatnie chwytala moja dlon i szla kolo mnie. Moglam z nia robic cuda cudenka, wozilam ja w wozku dla lalek po osiedlu, w domu ubieralam w dzieciece ubranka, jak tylko sie kladlam na podlodze pies juz byl na mnie gotow do zabawy i szalenstw, to byl moj pies pelna geba i kazdy kto nas widzial wiedzial kto jest w domu najwazniejszy, mama nawet glosu na mnie nie mogla podniesc bo Asta skakal na mamy klatke piersiowa i delikatnym warczeniem dawala do zrozumienia, ze to ja jestem wazniejsza i mnie krzywdzic nie mozna, nie znaczylo to, ze nie miala szacunku dla mamy, jak mama wydala jej komende "na miejsce" pies wiedzial, ze ma isc sie polozyc na swoje poslanie i nie wtracac sie, ale i tak zerkala czujnie.
Kiedys zaatakowal mnie, moja siostre i kolezanki starszy chlopak, pies stal czujnie, bez kaganca bo po co :) kolezanka znala mojego psa, cala ze strachu sie trzesla i przez glupote wyszeptala "Asta tylko go nie bierz" pies zrozumial jako komende do ataku, jak sie wyrwala do przodu, ja polecialam na tylek i tam mnie za soba ciagla po chodniku, skoczyla na chlopaka, przewrocla go, stanela na klatce piersiowej i warczala mu przy twarzy. Ja sie wkoncu pozbieralam, wytrzepalam, zabralam psa do domu i wrocilam na plac zabaw, po chwili przyszla wkurzona matka chlopaka i kaze sie prowadzic do mamy. W progu zawolalam mame, mama przyszla a kobieta sie wykloca, ze moj pies pogryzl jej syna, mamy zapewnienia ze Asta napewno go nie pogryzla nie wystrczyly, wiec mama poprosila o pokazania sladow pogryzien, chlopak odslonil brzuch i bylo widac wyrazne pociagniecia pazurami, mama zawolala Aste otworzyla jej pysk i baba skamieniala. I tak zglosila sprawe na kolegium, ale wygralismy a baba dostala kare za klamstwo, od tamtej pory wszyscy wiedzieli, ze ja jestem na osiedlu nietykalna. A Asta zrobila mi w 8 urodziny niespodzianke, miala 8 szczeniakow, ale byla wtedy u mojego wujka, nie bylo tych wszystkich karm dla psiakow bezzebnych, tata ja dal wujkowi zeby ja uspil bo nikt by nie dal rady w domu tego zrobic, wszyscy ja kochalismy tak samo, a sunia zaczynala juz chorowac bo nie wszystko chciala jesc, nie wszytsko dawalo sie zmielic zeby pies chcial to jesc, miala wiec problemy zdrowotne. Wujek po odkarmieniu mlodych uspil ja i podstawil swojej corce ktora tez byla w Ascie zakochana podobna suczke, ale ja ja szybko sprowadzilam na ziemie ze to nie Asta, Asta kochala tylko mnie a ten pies byl dla mnie obcy. Do dzisiaj zdjecie mojej Asty wisi w rameczce na scianie, ciezko mi bo nie mialam wplywu na rodzicow, ale nie odzywalam sie do nich miesiac czasu po oddaniu mojego psa wujkowi.

A myslalam ze masz tak z 25 lat, ja mam 23 :)
Zapisane

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #22 : 2006-08-03, 23:48 »
cóż :] widac że wiek to nie wszystko - biorąc pod uwage, że zaledwie dwa lata temu maturę zrobiłam :P, a tytul technika mam od czerwca

Co do Asera - oj tak... żałuję, ze nie trafił do nas jak był jeszcze normalny... na początku pisałam o tym, ze był inteligentny, a tak sie rozpisalam o jego agresji, ze nie podałam zadnego przykladu -  No to zdarzyła się kiedyś sytuacja, że... wykopałam dół, głebokości mniej wiecej poltora metra, albo i wiecej - i ktoregos dnia Inacio, gdy był jeszcze mały (miał jakieś 5 miesięcy) wpadł tam - aser z początku pokazywał mu jak się wychodzi - wskakując i wyskakując, w końcu najwyraźniej stracił cierpliwosć wobec gowniarza, zlapal inacia za skore na karku i wywlekl go z dolu... (przy akompaniamencie niesamowitych wrzaskow inacia, ale wyciagnal :] ) no i samo to - wtedy gdy mnie zaatakowal - oberwal, zabolało i natychmiast zrozumial ze od przodu lepiej nie ryzykowac, w sumie byl jeszcze kolejny atak jakis czas potem - wlasnie od tylu... a moja obrona byla w sumie przypadkowa - dokladniej mowiac - mialam w reku jakis kij (mania strugania...) i odwracajac sie przywalilam mu - no i juz wiecej atakow nie bylo...

a co do przejsc... oj mialam, mialam... mielismy kiedys kundelka - takie male, wazace jakies 15 kg. dom byl w budowie, babcia sobie mieszklala w tym domu w stanie pol surowym, a my siedzielismy za granica. Ktoś dał babci szczeniaka, pies dorastal w - nie powiem, fatalnych warunkach - kiedys przyjechalismy bez zadnej zapowiedzi, to byl na lancuchu tak krotkim ze sie nawet polozyc nie mogl. zero wychowania, zero blizszych kontaktow z ludzmi... Gdy sie sprowadzilismy do domu mial 2 lata i - praktycznie rzecz biorac - bylismy dla niego obcymi. Mieszkalismy w tym domu juz bodajze kilka miesiecy, pies z lancucha trafil do domu, mialam wtedy 9 lat i nigdy chyba nie zapomne co sie stalo... pamietam to jakby to bylo wczoraj - siedzialam z siostra, jadlysmy kolacje, mialam taka zabawke - wlochatego pajaka. W pewnej chwili zobaczylam ze pies niesie mojego pajaka i chcialam mu go zabrac... chyba łatwo przewidzieć, co się stało gdy praktycznie obce dziecko chciało zabrać dominantowi cos z pyska... szpital, zszywanie i przez rok paniczny strach przed psami... A co się z psem stało? umarł w wieku 13 lat, na moich rekach, po tym jak wysiadły mu watroba i nerki, a leczenie okazało się nieskuteczne...
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #23 : 2006-08-04, 01:29 »
Mnie generalnie psy nie atakuja, raz ugryzl mnie pies wujka owczarek niemiecki w twarz, ale nawet nikomu o tym nie powiedzialam a mialam moze 5 lat, potem pies sasiada, zlapalam jakas palke w reke i przywalislam psu, a jak potem spotkalam sasiada to mu powiedzialam ze jak jeszcze raz jego pies mnie zaatakuje na ulicy to wezwe policje i jemu przywale pala bo pies jest od pilnowania na podworku a nie na ulicy.
Wszystkie jakie mialam to albo mnie kochaly albo.... musialy hehehe coz mam silna osobowosc i w domu to ja sprawuje rzady nad wszystkimi, wiec i pies musi znac swoja pozycje, jak moj Gras probuje dominowac nad mezem to ja musze psa ukarac (wystarczy slownie) i wtedy poslucha bo na meza nie reaguje, Gras po kilku probach chyba wreszcie zrozumial ze nie mam zamiaru zmieniac meza  ;p
Zapisane

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #24 : 2006-08-04, 11:20 »
Mnie w moim życiu zaatakowały w sumie trzy psy - kundelek dominant - z mojej winy, owczarek szaleniec - przczyny sie niegdy nie dowiemy i fila mojej koleżanki - chciałam nadstawić reke, ale spoźniłam się o jakiś ulamek sekundy i suka dostała z całej siły w szczeke - już nigdy wiecej na mnie nawet nie warknela :P

ogólnie to ode mnie równiez bije coś w rodzaju pewności siebie, nie wiem w jaki sposob sie jej dorobilam - ale jest... Teoretycznie "powinnam" po dosc ciezkim pogryzieniu miec uraz na cale zycie... ale uraz trwał około roku (chociaż ... możliwe że więcej) - zdaje się ze pewnosci siebie dorobilam sie po ataku owczarka...
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #25 : 2006-08-04, 12:19 »
U mnie ta pewnosc narodzila sie chyba ze mna, od zawsze kochalam zwierzeta i nawet z pozoru wygladajecego psa na wscieklego podchodzilam. Nieraz bylam przez to wykorzystywana, ciotka miala psa ktory nikogo nie tolerowal tylko ja i jej syna, wszystkich atakowal, byl agresywny no taki jak opisalas swojego "zabojce", a ja moglam bez przeszkod do niego podejsc ( byl na kilkumetrowym lancuchu) wygarnac mu odchody, dac jesc i nawet sie pobawic. Molgam rowniez go karac bo nieraz uciekal, byl tak silny ze lancuch byl dla niego pestka. Przez to ciotka mnie wykorzystywala, zawsze jak wyjezdzala na swieta prosila abym zajela sie jej zwierzakami bo oprocz psa i kota miala jeszcze jednego malego kundelka od nas oraz mase drobiu.
Pewnie dlatego, ze sie nie boje i jestem pewna swojego psy czuja do mnie respekt i szacunek, tak samo jest w Twoim przypadku a to, ze mialas taki strach to zrozumiale, moj syn ostatnio wystraszyl sie auta na ulicy to nawet po chodnikach nie chcial chodzic, ale juz mu przeszlo.
Zapisane

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #26 : 2006-08-04, 12:37 »
heh... u mnie było coś takiego, że z poczatku rodzice wpajali mi rzeczy typu "psow sie nie caluje bo choroby roznosza, jak poglaszczesz psa czy kota to umyj rece, nie podchodź bo cie ugryzie" itp. Pod koniec lat 80, gdy rozpoczynała się budowa domu, moj dziadek chcial pojechac i zobaczyc gdzie bedziemy mieszkac - warunek - ze zabierze z soba psa (dog niemiecki) , matka sie nie zgodzila na zabranie psa bo "pies pobrudzi samochod i podrapie tapicerke". Dziadek nigdy już nie miał okazji zobaczyć tego miejsca, umarl w 90 roku. W tej chwili sytuacja "nieco" się zmieniła - samochod mamy specjalnie taki by psy sie miescily, psow jest 8 (swego czasu bylo 15), mamuśka spi z psem w lozku, mycie rak po poglaskaniu? a po co - gdyby tak mialo byc nie wychodzilibysmy z lazienki :P A co do mnie - od najmłodszych lat chciałam być weterynarzem.. lata mijały a ja wciaz trałam w tym postanowieniu - coz, nie udało mi sie dostac na studia, więc poszłam do pomaturalnego studium, no i w tej chwili jestem technikiem weterynarii i zaczynam studiowac zootechnike...

Dodam jeszcze ze kiedys pewnosci siebie wogole nie mialam, bylam taka naiwna lalunia - na szczescie to sie zmienilo... w tej chwili oprocz psow mam jeszcze kota, dwa kroliki, papuzke flista i swinke morska.. a i planuje "sprowadzic" do domu dwie przepiorki.. najlepsze jest to ze z mojej "klatkowej" menazerii mialam zgode tylko i wylacznie na papuzke..
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #27 : 2006-08-04, 13:15 »
Oj moja mama tez protestowla, na szczescie byla oczkiem w glowie taty i co tylko chcialam to od taty mialam, jak cos przeskrobalam ( czyt. znoszenie bezdomnych zwierzat do mieszkania) to tata zawsze mnie bronil. Jako dzieko mialam niezla menazerie w domu, onka, kilka myszek, papugi, zlota rybke, chomika i odatkowo znosilam koty z piwnicy ktore spaly na taty brzuchu, co najlepsze zawsze udalo mi sie przemycic tak kota, ze rodzice odkrywali go dopiero na nastepny dzien :p
Mam tez zawsze ie upominala " nie podchodz do obcych psow bo moge cie ugryzc" a tata zawsze powtarzal, ze mnie pies nie ugryzie bo za bardzo je kocham a jezeli mi mama wpoi ze mamsie bac to tylko mnie do psow zrazi co nie jest dobre dla dzieci. Tez zawsze chcialm byc weterynarzem, niestety do nauki nigdy nie mialam glowy, wiec zostalam fryzjerka....
No a teraz mam gras i kota Dropsa, a dodatkowo jak mam mozliwosc biore do siebie na tymczas szczeniaki i szukam im domow.
Zapisane

Forum Zwierzaki

Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedz #27 : 2006-08-04, 13:15 »

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #28 : 2006-08-04, 13:47 »
co do dowiadywania się o zwierzetach - miałam jakiś czas temu jemiołuszkę, która miała problemy z lataniem - była u mnie przez dwa miesiące - a mamuśka do tej pory nie ma pojęcia, że miałam takiego stwora :P o śwince morskiej dowiedziała się przez moja siostre, która nie potrafi trzymać jezyka za zebami (po tygodniu) a jak było z królikami to nie pamietam... Fakr faktem - znosze rozniste stwory do domu i najczesciej matka dowiaduje sie od kogos, ojca natomiast mało to obchodzi co mam u siebie w pokoju...
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

wiedzma_M

  • Gość
Odp: Problemy zoladkowe - prosze o rady
« Odpowiedź #29 : 2006-08-05, 12:22 »
Juz chyba wiem co bylo Grasowi, prawdopodobnie mial lagodny przebieg parwowirozy, byl szczepiony wiec dlatego tak lekko to przeszlo. Dowiedzialam sie dzisiaj, ze szczeniak ktory byl u mnie na tymczasie ma zdiagnozowana parwowiroze, ale ona nie byla jeszcze szczepina wiec jest porzdnie leczona.
Gras w kwietniu przechodzil tez lagodnie nosowke bo tez zalapal od psa ktorego wzielam na tymczas, lekarze wowczas zapewniali, ze juz sunia nie zaraza wiec ja wzielam a potem sie okazalo, ze moj pies sie zarazil.
Echhh juz nie wezme psiaka bo moj pies wkoncu padnie po takich chorobskach.
Zapisane
Strony: [1] 2   Do góry
 

Strona wygenerowana w 0.161 sekund z 30 zapytaniami.