Klara przyjechała po Sabrinę po paru dniach. Przez ten cały czas dziewczyna była zdana tylko na siebie no i na konie,których ciocia Józefina miała pełno
Z niecierpliwością wyczekiwała na mamę,która jak zwykle miała przyjechać po nią małym,żółtym autobusikiem. Sabrina stała na przystanku i nareszcie usłyszała charakterystyczny odgłos człapiącego się 3 km/h malutkiego,zapchanego autobusiku. Po chwili autobus zatrzymał się i gdy tylko leciutko otworzyły się malutkie drzwiczki,na ściężkę gwałtownie wysypałą sie gromadka ludzi
. Sabrina próbowała znaleźć wśród nich swoją mamę,niestety bez skutku. Przeczesała jeszcze raz przystanek z 15 razy,ale po Klarze ani śladu
Zdezorientowana wróciła do domku,w którym było choć trochę cienia. Wyjęła z kieszeni plecaka komórkę. Grrr....zero zasięgu
Usiadła na na oknie i z niecierpliwością wyczekiwała matki.
^*^*^*^*^*^*^*
Klara zjawiła się dopiero o 16:00,choć miała być trzy godziny wcześniej. Na domiar złego nie przyjechała sama żółtym,zapchanym autobusikiem,tylko czarnym BMW z Konradem!!
-No to zbieraj się Sabrina,jedziemy-powiedziała na przywitanie,zamiast tradycyjnego "tuliiiiimyyyyy"
-Ale...Jak to...Od razu jedziemy?!
-No a co ty myslałaś?
-Powinnyśmy zjeść jeszcze obiadek z ciocią Józefiną!! Przez ciebie i tak się opóźnił!!
-Ach no tak,przepraszam,na śmierć zapomniałam-powiedziała Klara,jakby nic się nie stało.
-Eh...Ciocia jest w ogorsku i "kopta ziemnioki",może pójdziemy po nią?-spytała Sabrina aby jak najszybciej zmienić temat.
-Dobry pomysł-powiedziała Klara i poszły razem z Kondradem w stronę ogórdka.
Już parę metrów przed ogrodzeniem było to czuć. Świeża ziemia i wielkie,krowie placki.Czyli to,co wszystkie babiny ze wsi lubiły najbardziej.
-Ooo...Klaro! Jużeś zdrowa? <mua mua mua> -zapytała Józefina,kiedy Klara podeszłą do niej- No nie wtydź się przy tym swoim chłoptasiu,dawaj tu tego pyska! <mua mua mua>-dodała kiedy Klara spojrzała się na Konrada wzrokiem "nie przejmuj się,ona tak zawsze".
-Cześć ciociu...
-No słuchajta,zaraz bidzie obiad tylko musze jeszcze troche wykoptać...Wim,że to dla was mieszczuchów obrzydliwa ino robota,ale...
-Ależ skąd,ja to bym tam mogła koptać ziemnioki
-powiedziała z uśmiechem na twarzy Sabrina,ale już po chwili pożałowała tych słów.
-Prawdę prawisz dziewko? O jak miło,bo juz mnie łapy od koptania bolo! Patrzaj,tak trzym ta łopate recami....Ooo...I tak sie kopta! Życze powodzenia,a jak wykoptasz juz troche to tez wystrugaj,cobysmy na obiad mieli-powiedziała ciotka Józefina i wręczyła Sabrinie łopatę. Konrad i Klara ledwo powstrzymywali się od śmiechu.
-Dziękuję cioci...=/-powiedziała Sabrina i postanowiła trzymać język za zębami zawsze,kiedy ciocia będzie wykonywać "brudną robotę".
-A Wam młodzi zakochani(
) pokażę naszą ino nowiusieńką gospodę,choćta za mną-odparła ciotka Józefina do Klary i Konrada,po czym w trójkę poszli w stronę gospody,zostawiając Sabrinę z łopatą w rękach.
-No to super...-powiedziała sama do siebie dziewczyna,patrząc na oddalające się,śmiejące twarze "zakochanych".
No włąśnie..."zakochanych". Jak ciocia mogła tak do nich powiedzieć? Przecież oni nawet NIE SĄ zakochani,a już na pewno nie Klara. Z ciężkim sumieniem(no bo w końcu powinna teraz podbiec do nich i krzyknać "nie zgadzam się!" chociaz nie brali ślubu tylko szli oglądać zwyklą gospodę) zabrała się do koptania. Była to o wiele cięższa robota,niż się spodziewała, na dodatek to słońce...
*^*^*^*^*^*^*^*
O 19:00 obiad był już gotowy
.Sabrina jazdła go już resztkami sił, ponieważ ręce jej wprost odpadały
Jej mama nawet nie zwróciła na to uwagi,bo wciąż wpatrzona była w Konrada. Coś było najwyraźniej nie tak. Coś zdecydowanie było nie tak.
Po uprzednim wytarciu obślinionego przez ciocię policzka Sabrina weszłą do czarnego BMW. Cholera...To było coś zupełnie innego niż stary rozklekotany samochodzik Klary...Coś o wiele bardziej "luksusowego". Czyli to,czego Sabrina nie lubi. Nie mogła sie przyzwyczaić,zawsze to jej matka prowadziła samochód(tak,tak,pozostała jej jeszcze po tym blizna na ręce
) a ona siedziała obok niej,z przodu. Tym razem Konrad prowadził,a Klara siedziała obok.
W domu byli gdzieś około 22:00. Sabrina bez słowa poszła na górę do swojego pokoju. Miała ochotę po prostu paść na łóżko i juz nie wstawać. Spojrzała na kalendarz. Niedziela,30 sierpnia. A rozpoczęcie roku na 9:00...
Nie! Na tym jeszcze nie koniec! Konrad wszedł z Klarą do domu! Kiedy on sobie w końcu pójdzie?!