jak szybko...? hm... nie uczyłam się jazdy z instruktorem, mój wujek w łebie ma kilka koników i jak byłam mała to zawsze mnie do nich ciągnęło, potrafiłam spędzać z nimi całe dnie, jak do tej pory zresztą!!tak polubiłam te zwierzeta,że kiedy po wakacjach wróciłam do domu do 100licy
odrazu poszłam do najbliższej stajni, poprosiłam czy mogłabym wsiąść na konika i... pozwolili...konik był spokojny, nazywała się Beza, stepowałam po małym padoczku, pod czujnym okiem trenerki, kiedy zobaczyła że dobrze mi idzie wytłumaczyła na czym polega anglezowanie podczas kłusa, a potem kazała mi zacisnąć łydki na końskim boku i ruszyć kłusem, z początku mnie troche wybijało, ale już po 5ciu minutach udało mi się anglezować, jeździłam tak ok godziny, oczywiście z przejściami do stępa. zaprzyjaźniłam się bardzo z trenerką, po czym ona zdecydowała, że czemuby nie spróbować więcej, wzięła Bezę na lonżę, wytłumaczyła i kazała odpowiednio przestawić łydki, docisnąć boki konika i powiedziała: GALOP!! to było niesamowite wrażenie!! było cudownie!! tak więc w jeden dzień zaliczyłam wszystko, miałam wtedy 12 lat, do tamtej pory podziwiałam tylko koniki z ziemi
a teraz jeżdżę dalej w tej stajni, aż do dziś
ćwicze skoki i dresaż,jeżdżę w tereny, jest cudownie...