Raz pukały do mnie dzieci, zbierające na schronisko. Tzn. tak mówiły... Odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że sama wysyłam pieniądze bezpośrednio do schrona. Dawniej, gdy ktoś prosił o wsparcie, czasem coś dawałam. Pamiętam starszego człowieka, któremu odmówiłam, ale po chwili coś mi kazało wybiec za nim z paroma złotymi... To był jakiś impuls... Czasem dawałam coś do jedzenia, do czasu, gdy podając konserwę wyczułam zapach alkoholu. Na półpiętrze czekali kolesie na zagrychę
Następnym razem pogoniłam tego samego gościa
Musiałabym znów poczuć to coś, podpowiadające, że człowiek jest szczery... Raz pod hipermarketem, w pośpiechu, odmówiłam innemu starszemu człowiekowi... Potem żałowałam, bo znów poczułam, że chyba należało mu pomóc...
Reasumując, liczni oszuści sprawiają, że naprawdę potrzebujący, albo mający szczere intencje, odchodzą z kwitkiem...
Ja nie namawiałabym nikogo na takie zbieranie pieniędzy, co najwyżej kocy, misek, itp.