C.D
Obudziłam sie o 11. Mogłam sobie na to pozwolić bo była sobota. Wsatałam zjadłam śniadanie , poszłam po rower i pojechałam odwiedzic koniki. Wziełam ze soba ogromna marchew dla Pufy. Gdy dojechałam na miejsce okazało się że włascicieli nie ma w domu. Poszłam do stajni i postanowiłam że tam chwile na nich poczekam siedząc przy Pufie. Gdy weszłam odrazu usłyszałam ciche zarzanie Gustawa i pochrupywanie słomy. Wszystkie łebki wyjrzały w moja strone. Podeszłam do boksu Pufy przywitałam sie z nią i to samo zrobiłam z reszta koni i po tem wróciłam do Pufy wreczajac jej obiecana marchew. Zjadła ja mruząc ślicznie oczka. Wszystkie końskie łebki spojrzały na mnie z urazem i dalej wzieły sie za poszukiwanie w słomie ziarenek owsa. Głaskałam moja ulubienice pod kantarem w jej ulubionym miejscu gdy nagle usłyszałam głos samochodu. Ktoś parkował auto za stajnią, bardzo mnie to zdziwiło ponieważ nikt tam nigdy nie parkuje. Po chwili słyszałam kroki i czyjeś głosy. Wyjrzałam ze stajni. Powoli zbliżało się w moja strone 3 ludzi. Nigdy wczesniej ich tu nie widziałam. Usłyszałam strzępek ich rozmowy:
- Musimy poszukac gdzie tu trzymają ten cały sprzęt. To własnie jego weźmiemy, sporo warte jest takie gówno. No i po co tyle wydawać na kobyły. Nieźle to wszystko zhandlujemy.
Wbiegłam spowrotem do stajni i ukryłam sie w boksoe Pufy. Nie wiedziałam co robić ale wiedziałam jedno że za chwile owi złodzieje wejda do stajni ukradną siodła, ogłowia i Bóg wie co jeszcze. Skuliłam sie w koncie boksu, zdezorietowana kobyłka spojrzała na mnie zdziwiona. Chyba jeszcze nikt nie kulił sie w kącie jej boksu. Usłyszałam pisk otwieranych drzwi. Złodzieje byli juz w środku. Szli powoli czujni na kazdy drobny szelest. Gdy przechodzili obok mojej kryjówki serce zaczeło tłuc mi sie jak oszalałe. Próbowałam je uspokoic w obawie że któryś z intruzów usłyszy je. Słyszałam ich rozmowe:
- A może by tak ukraść i konie co szefie? One chyba sa sporo warte.
- Chyba na mózg padłeś??!! Niby mielibysmy je na dach furgonetki postawić, a może przywiązać z tyłu samochodu i wzbudzać zainteresowanie innych. Co? Czasem myśle Tom że twoja głowa nie posiada takiego mechanizmu jak mózg.
Przeszli dalej. Po głowie chodził mi pewien plan. Gdy tylko złodzieje wejda do siodlarni ja wyjde na dwór i przedzwonie ze swojej komórki na policje. Nagle po stajni rozniósł się dzwonek własnie mojej komórki. Zamarłam, złodzieje staneli.
- Co to? - spytał jeden z nich.
- Ktos tu jest. Lepiej się pokaż!! Lepiej tak bedzie dla ciebie!! - krzykna do mnie.
Wziełam zamach i rzuciłam cały czas dzwoniacą komórke nad podłogą dwa boksy dalej. Wyladował w stajni Handżara. Złodzieje poszli za jego głosem do jego boksu i nabrali sie na to ze ktoś upuscił komórke. Wrócili do siodlarni z moją komórka w reku. Ja wykorzystałam to i wybiegłam ze stajni. Miałam zamiar pobiec do najblizszego domu i z tamtad przedzwonić ale nagle przyjechali własciciele. Gdy tylko wysiedli z samochodu zaczełam krzyczec o tym ze złodzieje są w siodlarni i że maja zamiar skradnąc wszystkie siodła i ogłowia. Pan Rafła nic nie mówiąc pobigł ze mna do stajni a pani Ania zaczeła dzwonic po policje. Wbieglismy do siodlarni... Złodzieje uciekli... Wzieli ze soba tylko cześć ekwipunku, pewnie usłyszeli jak krzycze. Ukradli 2 siodła i 4 ogłowia, ale niestety te najcenniejsze. Pobieglismy za stajnie, widzaiłam tylko tył zielonej furgonetki, nie miała ona rejestracji. Patrzyłam oniemiała w miejsce w którym znikneła.
- To moja wina!!
- Nie twoja. Gdyby nie ty nie zostało by pewnie nic. Zachowałas się jak bohater. Dziękuje Ci!
Po chwili prztyjechała juz policja i zaczeła mnie przesłuchiwać.
- Mamy imie jednogo z nich. Oni maja twoją komórke więc mozemy ich namierzyć no i jeszcze kolor i marke furgonetki. Mysle, że niedługo ich złapiemy.
C.D.N.