c.d.
Obudził mnie sygnał telefonu. Powoli wygramoliłam się z łóżka i odebrałam słuchawke.
- Słucham! - Powiedziałam wściekłym i jeszcze troche zaspanym głosem.
- Tu komisariat policji. Złapaliśmy winnego wypadku. Czy mogła by pani przyjechać do nas na ulicy 3 maja??
Zamurowało mnie to co usłyszałam. Nie wieżyłam własnym uszom, sama chciałąm szukać winnego a on sam się znalazł ale wolałam nie zapeszać bo mogła to być osoba całkowicie niewinna.
- Tak oczywiście, już jade. - Odłożyłam słuchawke, szybko się ubrałam i wybiegłam do samochodu. Po kilku minutach parkowałam na podjeździe przed posterunkiem. nie zauważyłam samochodu za mną w który lekko uderzyłam chamując. Szybko zatrzymałam auto i wyszłam z samochodu by zabaczyć jakie szkody wyrządziłam. Okazało się że wybiłam jeden reflektor, właściciel uderzonego pięknego czarnego samochodu równiez przyglądał się w ciszy reflektorowi.
- Ja przepraszam nie zauważyłam pana. Zapłace za szkody.
- Nie trzeba. To drobna strata a ten reflektor był już troche uszkodzony więc na jedno wychodzi. - Powiedział młody niebieskooki brunet uśmiechając się do mnie.
- Jestem Josh. - powiedział wyciągając ręke. Troche ździwiło mnie to podejście ejgo do sprawy ale odwzajemniłam uśmiech i równiez podałam mu ręke przedstawiając się. Oboje weszliśmy do komisariatu i jak się okazało po chwili szlismy do tej samej sali. Obawaiałam się że policjanci uważają go za winnego wypadku, jednak ani śmiałam się spytać w jakiej sprawie on tam idzie. Weszliśmy do sali gdzie ujrzałam kilku policjantów a na krzesle komendanta. "Więc jednak złapali właściwą osobe!!" - Odetchnełam w duszy że to nie josh ale zastanawiało mnie co on tu robi. Policjant wsazał mi i jemu dwa wolne krzesła i zaczoł rozmowe.
- Wczoraj przyszło do nas dwóch ludzi, świadków zdarzenia i opowiedzieli dokładnie co zaszło. Nie wierzylibyśmy im gdyby nie to iż komendant po kilku minutach przesłuchania sam przyznał się do winy. Winny zwróci pani koszty naprawy samochodu, oraz odbierzemu mu prawojazdy jako kare za ucieczke, nei przyznanie się do winy oraz przekupienie światków. Jego samochodem zajmie się jego syn Josh. - I tu wskazał ręką na Josh. Chwile wpatrywałam sie w niego aż w końcu pojełam, musiałam wyglądać śmiesznie gapiąc się na niego z pół otwartą buźią
Pochwili zauważyłam jak wszysycy się na mnie patrzą więc zmknełąm ją i udałam jagby mnie to wcale nie ździwiło. Uzgodniliśmy reszte i mogłam już pojechać do domu. Już wychodziłąm z komisariatu gdy usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zauważyłam Josha biegnącego do mnie.
- Poczekaj. Chciałem cię przeprosić za mojego ojca.
-Było mineło, nie masz co za niego przepraszać. Jesteśmy kwita: ja cię stuknełam i on mnie stukną.
- Tak nawet w to samo auto.- Powiedział śmiejąc się.
- Co?! Przeciez tamto było żółte!!
- No tak ale nie podobał mi się tamten kolor i przemalowałem je.
Teraz zamurowało mnie kompletnie. Spojrzałam na owy czarny samochód i dokładnie zbadałam go wzrokiem. Rzeczywiście kształt taki sam. Nigdy wcześniej nie zauważałam że żółty samochód jest taki ładny, wtedy liczył się dla mnie tylko ten ochdny kolor który psuł cały jego wygląd. Nagle pytanie Josha wyrwało mnie z zamyślenia:
- Masz może wolny wieczór??
- Ja?! Tak, raczej tak.
- To może chciałabyś wybrać się dziś ze mną do restauracji??
- Czemu nie, więc jesteśmy umówieni, a o której mam na ciebie czekać i gdzie?? - Zadziwiała mnei moja śmiałość.
- Przyjade po ciebie o 19 dobrze?
- dobrze, tym cackiem??
- Tak. - i zaczeliśmy sie razem smiać.
- To do wieczora. - I tymi o to słowami pożegnalismy się a ja czułam nareszcie jak spokój ogarnia me serce i niesamowtą radość z powodu randki z Joshem. Wiedziałam że to już koniec żółtego samochodu...