Ciekawe czt by mi pomógł... Oczywiście pierwszy raz słyszę...
U mnie to działa wzrokowo... Widzę coś słodkiego... mmm... albo wogóle jedzenie... Najgorsze, że matka zostawia ojcu deser koło kompa i leży tam od rana do wieczora, cukiereczki. Kiedyś jak tak na nie patrzyłam wyciągnęłam potem z szafki sękacza orzechowego (taki baton z nadzieniem) i Princepolo...
czekoladowe, takie co teraz reklamują... (Tzn. najpierw je wykradłam, a potem widziałam reklamę)... Ale na szczęście na tym się skończyło... Bo potrafię znacznie więcej znaleźć rzeczy do szamania...
Obecnie sobie mówię, że zjem i po wszystkim, co mi z tego przyjdzie? Tylko będę zdołowana. Lepiej nie jeść, skoro to i tak taka krótka przyjemność...
Póki co działa... Choć mam świadomość tych batoników, cukiereczków, michałków, buładek, orzeszkowych, migdałowych, etc. słodkości, które matka trzyma po szafach...
Ale dopóki ich nie widzę, jest ok...
Tylko jak długo?