Od dawna zamierzałam Wam to wysłać, ale zawsze zapominałam. Kiedyś napisałam opowiadanie o tym jak znalazłam mojego pieska.... Poszło na konkurs (niestety nic nie dostalam
), mojej polonistce sie podobało. Oceńcie to
. Napisałam to, bo.... miałam taką potrzebę.... opisania tego.... jak to było ot tak.... po prostu.... Oto i ono:
„Z pamiętnika mojego psa”
Cześć!
Mam na imię Pazur. W tym skromnym opowiadaniu chcę Wam przedstawić moją historię, ale najpierw napiszę kim jestem.
Moje oryginalne imię zawdzięczam cioci mojej pani. Przez pierwszy tydzień życia w nowym domu nie miałem imienia. Jestem wesołym terierkiem i wielkim przyjacielem wszystkich ludzi. Czasem udaje mi się spowodować niezłą drakę, ale tak ogólnie- to jestem kochanym, grzecznym psiakiem. To drugie zdarza mi się co prawda rzadko, gdyż nie umiem usiedzieć spokojnie na jednym miejscu i nie cierpię być lizusem... Niektóre przygody przyprawiają moją panią o ból głowy, a niektóre śmieszą ją do łez. W każdym razie ze mną nigdy nie jest nudno...
W domu Ali (mojej pani) znalazłem się zupełnie przez przypadek. Jak to się stało, dowiecie się za chwilę. Opowieść zaczyna się 25 października 2002 roku. Gorąco zachęcam Was do przeczytania mojej historii...
25 października 2002 r. Wałbrzych
Wciąż gnębi mnie głód... Jestem brudny i zmęczony. Marzę o ciepłym i miękkim legowisku czy choćby poduszce. Dzisiaj spałem na małym stosie liści, ale obudziłem się, bo coś się pode mną ruszało... Zgadnijcie co?? Oczywiście.... mysz. Od razu złapałem ją i zjadłem... Nie myślcie, że mi smakowała... Była jakaś taka łykowata. Wczoraj biegałem po Piaskowej Górze, w sklepie mięsnym załapałem się na parówkę i trochę szynki. Jadłem to tak łapczywie, że nawet nie czułem smaku. Wiem, jednak, że było cudowne. Chciałbym gdzieś mieszkać. Jest już późno, bo jest ciemno i w kościele grają taką muzykę, zawsze jak jest bardzo późno. Idę spać. Jestem znużony, może znajdę miękką kupkę liści....
26 października 2002 r Wałbrzych
9.00
Spaceruję właśnie po mieście i myślę, jak to było kiedyś. Siedziałem u boku mamusi, bawiłem się z nią, przytulałem i było mi ciepło. Widzę to jak przez mgłę. Nie bardzo pamiętam jak to jest- żyć w cieple.
Idę do sklepu mięsnego, może załapię się na jakieś kości.
9.15
Dostałem kości!
10.00
Nie czuję już głodu, więc spróbuję poszukać nowego właściciela. Taktyka numer 1- maślane oczka. To bardzo działa w sklepach. Zawsze coś wtedy dostaję.
14.00
Tracę coraz bardziej nadzieję na nowe życie. Wędruję teraz ulicą Wyszyńskiego. Idą dwie dziewczynki w wieku ok. jedenastu lat. Jedna ma batonika! Dziewczyna mnie odgania. Jednak druga mnie głaszcze. Wracają do domu. Druga woła do mnie: „Misiu! Chodź malutki!” Biegnę. Może to szansa na nowe życie?! Pierwsza odchodzi. Dowiedziałem się, że ta co mnie głaskała ma na imię Ala. Idę za nią cały czas. Bawimy się. Jesteśmy już blisko domu. Ala pyta się mamy czy może się mną zaopiekować. Mama nie zgadza się. Każe jej wejść do domu. Dziewczynka weszła. Ciekawe co robi? Długo jej nie ma... Trudno, idę poszukać kogoś innego. Czy mnie wzrok nie myli? To ona! Woła: „Misiaczku! Chodź do mnie!” Biegnę ile sił w nogach. Powiedziała do mnie: „Misiu, zostaniesz u mnie!”. Polizałem ją po ręce. Wchodzimy do domu. Mama Ali przywitała mnie parówką. Będę tu miał raj! Wskakuję na kanapę. Ups... Ala zwaliła mnie ze słowami: „Nie wolno”. Idę na dywanik do łazienki. Dziewczyna przynosi mi wodę i idzie do sklepu po karmę. Mniam...
16.00
Zjadłem pyszniutką karmę i właśnie wychodzimy na spacerek. Ala dostała od kolegi smycz i obrożę dla mnie. Czyli zostaję!
17.00
Poznałem przyjaciółkę mojej pani- Kasię. Jest świetna! Jej mama dała mi kiełbaskę! Ala z Kasią postanowiły zrobić mi „chrzest” w najbliższym czasie. Jeszcze nie wiem co to jest... ale się dowiem! Wracamy do domu. Jestem zmęczony, ale najpierw Ala będzie mnie kąpać. Brrrrr.... Nienawidzę kąpieli.
18.00
Jestem czysty! BLE! Muszę się otrzepać... Brrr... Dziwnie się czuję! Nie mam pcheł (jedyna zaleta mojej kąpieli). Jak wyschnę to pójdziemy do Lestera (mojego nowego kolegi).
19.00
Jestem w trakcie zabawy z Lesterem. Demolujemy dom jego pani! Dostałem od pani Lestera gumową piłeczkę z kolcami i gumową piszczącą świnkę. Wychodzimy na podwórko. Biegam z Lesterem.
21.00
Jesteśmy w domu. Jestem potwornie zmęczony. Idę spać.
4 listopada 2002 r. Wałbrzych
W ciągu kilku dni poznałem mnóstwo nowych osób. Babcię, wujka, Kasię nr 2 (ale te imiona się powtarzają!), Rafała i dzisiaj ma przyjechać do babci jakaś ciocia. Wchodzimy do domu babci. Jest ciocia! I to nie jedna! Dwie! Dostałem gryzaka (wszyscy mnie kochają jak widać). Jemy obiad, to znaczy ludzie jedzą, a ja podjadam. Dostałem kości, mięso i mój ukochany chlebek! Ala, mama i ciocia nr 1 siedzą teraz w kuchni (ja oczywiście z nimi) i rozmawiają o mnie. Wymyślają dla mnie imię. Bo zapomniałem napisać, że ja miałem mieć na imię: Misek, Kacper, Axel, Ząbek, Fox itd. Ciocia powiedziała: „A może Pazur?”. Na tym stanęło. Dowiedziałem się przy okazji co to jest chrzest!
6 listopada 2002 r. Wałbrzych
Dzisiaj Ala stwierdziła, że musi mnie zaszczepić i odrobaczyć. Idziemy do weterynarza. Tam dostaję książeczkę zdrowia i pani weterynarz szczepi mnie. Jestem już psem mojej pani i zostanę u niej na całe życie! W książeczce jest zapisane: Właściciel: Alicja Zielona...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I co? Jak wam się podoba?