Oczywiście, że może pani się dowiedzieć dlaczego zmarł nasz maluszek. Umarł ze starości. Starość nikogo nie oszczędza. Ratowaliśmy go do ostatniej chwili, ale od śmierci nawet zwierzątko się nie wykupi.
Przykro mi, że tak pochopnie ocenia pani wszystkie dzieci przez pryzmat urwisów, którzy znęcają się nad zwierzętami. Moje dzieci, chociaż są jeszcze malutkie mają 2,5; 4 i 5 latek nauczone są miłości do zwierząt a przede wszystkim szacunku. Nasz ratlerek trafił do nas z ulicy. Ktoś wyrzucił go z rozpędzonego samochodu licząc chyba na to, że maluszek umrze. Była to zimowa pora, zresztą Wigilia. Pozbyli się go prawdopodobnie dlatego, że ktoś nieumiejętnie i bezdusznie obciął mu ogonek nie pozostawiając mu nawet malutkiego kikutka. W ogóle nie rozumiem głupoty ludzi, którzy obcinają swoim pieskom ogonki, ale to inny temat. Weterynarz stwierdził, że będzie to cud jak piesek przeżyje, gdyż stracił dużo krwi. A jednak miał żyć. Moje dziewczynki bardzo pomagały mi opiekować się naszym kochanym maluszkiem. Ja nie miałam tyle czasu jak one, gdyż opiekowałam się dwójką ciężko chorymi rodzicami. W ogóle podziwiam ich wytrwałość i dojrzałość, a zarazem niesamowitą miłość do zwierząt. Pewnie dlatego dziś tak bardzo cierpią po jego stracie. Mamy jeszcze kilka innych zwierząt: dwa pieski kundelki, dwa kotki, chomika, królika i nawet dziką kawkę. Wszyscy nasi mniejsi bracia zostały przez nas przygarnięte, żadnego nie mamy z wyboru czyli dla naszego kaprysu. Bardzo kocham zwierzęta i takiej samej miłości nauczyłam moje dzieci. To jak dzieci szanują zwierzęta zależy tylko od nas, dorosłych ludzi. Taki, jaki dajemy im przykład powoduje to jakimi stają się ludźmi.