Forum Zwierzaki

Wszystko o Wszystkim => Moda, Uroda i zdrowie => Wątek zaczęty przez: Aluniek w 2004-11-21, 00:37



Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Aluniek w 2004-11-21, 00:37
Dzisiaj walke z rakiem przegral Marcin Pawłowski. Wczesniej z podobna choroba zmagal sie K. Durczok. Wiele roznych mniej i bardziej znanych osob dotyka ona obecnie coraz wiecej osob.
Chcialam sie spytac o wasz stosunek do tej choroby. Z czym wam sie to kojarzy - z wyrokiem czy walka?  
Nowotwor moze byc zlosliwy, moze byc niezlosliwy, moze powodowac nawroty, mozna z nim wygrac...


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Skarb w 2004-11-21, 00:48
Bardzo się boję. Nowotwór (a właściwie kilka)  zabrał mi mamę :(  Jestem w grupie podwyższonego ryzyka, panikuje jak mnie cokolwiek zaboli albo kogoś z rodziny. Ogólnie rzecz biorąc często o nich myślę i przerażają mnie :?


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: yashima00 w 2004-11-21, 07:57
Durczok ;)

Ja też się boję :( ...
o swoją rodzinę ,bliskich :( i siebie :(


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: kasia w 2004-11-21, 09:13
każdy się boi. To normalne.
A poprzedniej klasie miałam kolege, który te walkę wygrał. Mial białaczke. Po długim pobycie w szpitalu i leczeniu, wrócił do skzoły i teraz żyje normalnie.


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: anieszka w 2004-11-21, 10:20
trudno jest mi o tym pisac ale pomyślcie co byście poczuli gdybyście się dowiedzieli że jesteście nieuleczalnie chorzy, ja to już wiem i nie życze tego z najgorszych wrogów.....


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: julia_mrm w 2004-11-21, 13:07
Cytuj

Z czym wam sie to kojarzy - z wyrokiem czy walka?

Mi sie to kojarzy z tym i tym - wieksziosc osób uwaza to za wyrok ale moim zadniem powinno sie walczyc i jesli ktos ma silny charakter to ... moze wygra
Osobiscie nie spotkałam sie nigdy z osobą chora na nowotwór ale wiem ze jest bardzo ciezko rtakim osoba
Cytuj

ja to już wiem i nie życze tego z najgorszych wrogów.....

 ... współczucia ( choc pewnie tego nie chcesz slyszec )


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: anieszka w 2004-11-21, 14:21
prawda nie chce tego słyszeć wole o tym nie myślec i cieszyć się tym co mi zostało więc dla mnie to walka


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: myszka w 2004-11-21, 14:24
Trzeba walczyć. Dopóki jest chociaż cień nadziei. Życie to nałóg, z którym trudno jest zerwać... i dobrze, to daje siły do nadludzkich wyczynów.


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: malutka w 2004-11-21, 15:17
Moja mama wygrała. Raka wykryto u niej przypadkiem.Gdyby nie inna dolegliwość,która zmusiła lekarzy do bardziej szczegółowych badań być może nie wiedzielibyśmy o tym tak szybko.

Wczorajsza wiadomość bardzo dotknęła mnie i moją rodzinę,bo wiemy co znaczy ta choroba.Szkoda tylko,że Marcinowi Pawłowskiemu się nie udało.

Agnieszka trzymaj się!


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Aluniek w 2004-11-21, 21:25
Ten temat jest mi dosc bliski, dlatego poniekad go sprowokowalam.
Zastanawiam sie czy to napisac, ale sie zdecydowalam.
Glupim trafem (przez zaniedbanie lekarza rodzinnego) trafilam do szpitala i tam po operacji znaleziono mi naciek nowotworowy (jak sie pozniej okazalo - na szczescie niezloliwy).  Byl to wielki szok dla mnie i dla lekarzy. Nikt sie tego nie spodziewal u 23-letniej (wowczas) osoby. Przezylam 24h zalamki. Nastepnego dnia bylam u lekarza-endokrynologa, ktora mi wytlumaczyla, ze w moim przypadku jest praktycznie 100% wyleczalnosc i to mnie uspokoilo. Konkretnie mialam raka tarczycy. Tyle ile mogli usuneli mi przy drugiej operacji i obecnie jestem w trakcie leczenia, gdyz niemozna calej tarczycy usunac operacyjnie.  Nie jestem leczona doslownie chemia i nie mam tez "typowych" objawow leczenia czyli nie jestem lysa, ani chuda itp. Raz do roku ide do szpitala - na tydzien.
Nie jest to mile przezycie i nieciekawe doswiadczenie, ale czasami uda sie zwyciezyc. W marcu ide kolejny raz do szpitala, mam nadzieje, ze ostatni lub przed ostatni.
Slonko nadal swieci  :wink:

Gdy rozmawialam z moja lekarka, stwierdzila, ze jeszcze kilka-kilkanascie lat temu byly sporadyczne przypadki raka tarczycy, teraz to juz czesto spotykane. I w tym momencie nasuwa sie pytanie, skad to sie bierze/wzielo...  Duzo osob podejrzewa, ze wychodza "syfy" po Czarnobylu. Moim zdaniem jest to bardzo prawdopodobne...


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: vioaoiv w 2004-11-21, 21:31
Cytuj

każdy się boi. To normalne.
A poprzedniej klasie miałam kolege, który te walkę wygrał. Mial białaczke. Po długim pobycie w szpitalu i leczeniu, wrócił do skzoły i teraz żyje normalnie.


moja kolezanka nie miala takiego szczescia :(


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: agnes211 w 2004-11-21, 22:55
Aluniek moja mama miała złośliwego raka tarczycy. Najpierw stwierdzono u niej nadczynność i podjęto kroki do leczenia. Uspokajali tarczyce, wyciszyli ją a po roku była operacja. Lekarz wyciął prawie wszsytko(tak apropo teraz słyszałam ze lekarze są za wycinaniem tarczycy w całości bo ma ona tendencje do odrastania) wyciął też kawałek węzła chłonnego. W tarczycy było centrum raka, w węźle był przeżut. Lekarz podjął bardzo ważną decyzje...inaczej moja mama może by już dziś nie żyła albo musiałaby przechodzić przez następne operacje...bardzo ważne było dla mamy wsparcie psychiczne...byłam przy niej...zrezygnowałam prawie z własnego życia...jeździłam z nią wszędzie, chodziłam do lekarzy...w tacie też miała ogromną pomoc...wiedziała że ma dla kogo życ...walczyła.Teraz musi co roku jeździć do warszawy a raz na dwa lata ma scyntygram.

Mój brat miał nowotwór niezłośliwy mózgu (guz mózgu wielkości 5 na 7 cm). Lekarze nie dawali mu szans na życie...przeżył, od operacji minął ponad rok a jego życie wywróciło sie dogóry nogami. Na początku był sparaliżowany ( pomyślcie co może oznaczać paraliż prawej strony dla  człowieka który wspina sie wyczynowo po skałach i to jes jego miłością ??). Krokiem dal niego też drastycznym choć może nie bardzo strasznym było ścięcie jego ukochanych długich włosów. Ma 28 lat. Teraz ma nowa dziewczyne, bo choroba pokazała mu że tamtejsza nie da mu nic. Bo co to za partnerka na życie kiedy jej chłopak wraca z operacji gdy jego życie było zagrożone a dostaje w ramach obiadu słodką bułkę??...Marcin bardzo walczył aby być sprawnym spowrotem...całymi dniami ćwiczył...teraz normalnie funkcjonuje a już po 3 miesiącach od operacji powrócił do pracy...

Przyjaciółka mojej mamy zmarła na raka...lekarze od postawienia diagnozy dawali jej pół roku życia...kobieta walczyła z rakiem 8 lat...

Jestem w grupie podwyższonego ryzyka...często się boje...ale staram się o tym za dużo nie myśleć...wiem że mam dal kogo żyć, że mam kochającego mnie chłopaka i rodziców...dbających o mnie braci...i wiele innych serdecznych dla mnie osób...

warto walczyć...


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Aluniek w 2004-11-22, 01:22
Babcia zmarla na raka zoladka. Dziadek mial raka pluc. Mama miala guzki piersi - usuniete bez potrzeby mastektomi, ale nikt nie mial w zyciu problemow z tarczyca.

Mialam wsparcie calej rodziny i jeszcze w paru znajomych, jednak najwieksze chyba w chlopaku. On jako facet nie bal sie szpitala, przez polmiasta jecha (autobusami z 2-3 przesiadkami) by mnie choc na chwile odwiedzic. Jestem mu bardzo wdzieczna za to.
Jakos teraz w listopadzie przypada 2 rocznica pierwszej operacji. Druga mialam dokladnie w czwartek 12-12-2002, a bardzo chcialam ja miec w piatek 13 ;)
Ogolnie to od 7 lat bylam leczona na tarczyce, wlasnie nadczynnosc. Po 3-cim nawrocie i "opiece" lekarza rodzinnego, jak poszlam do endokrynologa nie bylo juz zludzen, ze trzeba operowac. Pokazaly mi sie dwa spore guzki, ale... ha, lekarz powiedzial, ze poprzednie usg mialam zle zrobione, bo guzki w ciagu 2-lat nie sa wstanie urosnac do takich rozmiarow. Takze splot przeroznych wydarzen (mniej i bardziej przyjemnych) doprowadzil do tego, ze mialam dwie operacje. I rowniez mialam wyciete czesc wezlow chlopnnych, bo "cos zaczelo sie w nich dziac". Ostatnio jak bylam na usg, lekarz powiedzal mi, ze jest ok - nie ma niepokojacych zmian. Choc nadal jest do obserwacji. Lepiej dmuchac na zimno.
Jak juz wspomnialam, tarczycy calej nie da sie usunac chirurgicznie. I jesli jest usuwany tylko schorowany fragment (zwykle tak sie dzieje) i nie ma sladow "skorupiaka", wowczas tarczyca z czasem w niewielkich ilosciach odrasta.
U mnie jest wyniszczana calkowicie przez podawanie (w kapsulkach) jodu promieniotworczego. Dziwnie to brzmi, ale nie wyglada to tak strasznie. Zwykle kapsulki, raz do roku podawane. Wowczas siedzac w szpitalu ide na potocznie zwane "zaplecze" czyli pokoje odizolowane od oddzialu i tam siedze 3-4 dni, az do bezpiecznego poziomu spadnie promieniowanie emitowane przez moj organizm. Pozniej 3 tygodnie w domu i powrot do swiata zywych.

Tarczyca sama w sobie jest paskudna. Czy w jedna czy w druga strone "odchyli" sie od normy robi straszny balagan w organizmie.

Agnes, wspolczuje bratu i podziwiam za wole walki.


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Wiedźma w 2004-11-22, 17:44
Uff, ale macie przezycia. U mnie w rodzinie ani wsrod przyjaciol nie bylo przypadkow nowotworow (odpukac), jedynie wsrod zwierzat... No i tesciowa miala bialaczke, ale wtedy sie jeszcze nie znalysmy.
Oczywiscie, ze samo slowo nowotwor wywoluje niepokoj. Warto obserwowac swoj organizm, badac sie regularnie. Najwazniejsze jest jak najwczesniejsze wykrycie i natychmiastowe podjecie leczenia, bardzo liczy sie wsparcie bliskich i to, jak sam chory znosi to psychicznie.
Tesciowa i TZ pracuja w Centrum Onkologii, za kazdym razem, gdy musze ich tam odwiedzic, jestem przerazona tlumem ludzi klebiacym sie w korytarzach...


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Zorba w 2004-11-22, 23:00
moja ciocia niedawno przechodziła operacje na raka złosliwy z tego co wiem...50% szans na przezycie ale przeżywa.Teraz chodzi na chemie.Wysiwiała ale nadal jest tą samą radosną kobietą ktorą kocham i kochać będe:) Moja mama miala guza na piersi ale to nic powaznego usuneli w jeden dzien i nie lezala nawet w szpitalu. A ja no cóz...boje się potwierdzam boje się raka...ale wiem ze będe walczyć bo nie p oto przyszłam na świat wiem ze cos osiągne w życiu że mi się uda że będe walczyć nie poddawać się to jest naprawdę ważne...


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: myszka w 2004-11-23, 09:54
Moja sąsiadka przeżyła mastektomię - to kobieta po siedemdziesiątce, ale siły do walki z chorobą mogłaby pozazdrościć jej niejedna młoda osoba. Przez cały czas choroby - i teraz, gdy powoli dochodzi do siebie - nie zaprzestała dbałości o wygląd, o kondycję, na ile może, na tyle stara się żyć normalnie, ciągle elegancka i zadbana. Choroba trochę ją zmieniła, przedtem była nieco bardziej zdystansowana do ludzi, teraz jest serdeczniejsza.
Moja mama miała guza tarczycy, na szczęście bez dalszych konsekwencji.


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: ^kora^ w 2004-11-23, 09:57
Aby to tylko mnie nie trafilo :(


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: koniulka w 2004-11-23, 12:10
Moja mama miała guzka piersi...Moja babcia też. Na szczęście była to tylko kwestia kilku dni w szpitalu...Teraz ja też się boję...


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Dalmafreciak w 2004-11-23, 12:11
Tak strasznie się boję o moich najbliższych i o siebie samą... :(


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: malutka w 2004-11-23, 16:34
Czytałam niedawno w gazecie o kobietach,które miały raka piersi i zdecydowały się potem na regeneracje piersi.Jedna z nich zrobiła sobie badania genetyczne i okazało się,że w przyszłości mogłaby mieć raka jajników,bo ma uszkodzony jakiś gen dlatego teraz zdecydowała się na ich usunięcie.


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: agnes211 w 2004-11-24, 17:26
Aluniek myśle że na badania będziesz skazana już do końca życia. Tak jak moja mama. To badanie o którym mówisz nazywa sie właśnie scyntygram. Podaje sie promieniotwórczy jod w tabletce. Właśnie takie badania mam moja mama co dwa lata, a raz do roku musi jechać do wawy na kontrole.

Jeśli chodzi o kochaną służbe zdrowia to powiem wam że moja mama była chora gdy działały jeszcze kasy chorych. Należeliśmy do branżowej bo mój tato pracował w Straży Granicznej. Gdy zajechaliśmy lekarka powiedziała : Przyjmuje panią tylko ze względów humanitarnych ponieważ dwa dni temu wygasła nam umowa z branżową kasą chorych. :O i szok. Trzeba było sie starać o promese itd.


Co do brata to ja też go podziwiam...operacja z tego co mówili lekarze była bardzo ciężka. Marcin mocno krwawił, trwała 6 godzin...zastanawiali sie czy iść przez ośrodek mowy czy słuchu...powiedzieli że albo nie bedzie widzieć albo słyszeć...a on ? od poczatku nie było problemów. Na drugi dzień po operacji widział co prawda podwójnie ale myśle ze to przez przesówanie sie płtaów mózgowych bo przecież miał tam dziure wielkości dużego kurzego jajka. Jego walke z paraliżem też podziwiam tym bardziej że obok niego leżał chłopak, gdy przyjechałam(na 3 dzień po operacji) myślałam że był operowany po marcinie, okazało sie że chłopak się poddał i leży sparaliżowany od 3 miesięcy...a marcin...tak bardzo chciał wrócić do normalności...moi rodzice byli przy nim cały czas, ale zdażyło sie ze musieli przyjechać tu do białego na troche...opuszczali go po tygodniu. Marcin chodził przy balkoniku, robił kilka kroków z trudem...gdy przyjechali spowrtoem po 4 dniach Marcin sam wyszedł ze szpitala! bez jakiejkolwiek pomocy :)

Niestety przez te zdarzenia naoglądałam sie naprawde okropnych ludzkich tragedii...widziąłam ludzi naprawde zeniszczonych chorobą i za każdym razem wracając od brata czy z kontroli mamy byłam bardzo chora....(w sensie psychicznym)


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: cut w 2004-11-24, 18:43
Słowo nowotwór wywołuje u mnie strach i kojarzy mi się z najgorszym  :(  
Boję się go, bo wiem, że nie mam na tyle silnej woli życia, aby przezwyciężyć najgorsze, jeśli mi się przytrafi...


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: absencja w 2004-11-24, 20:24
Ostatnio sobie uświadomilam, jak dużo osób chorowalo na raka. Przeraża mnie to, że mnóstwo osób walczy, ma nadzieje, a i tak przegrywa. a na koniec ma świadomośc, ze przegralo i nic juz się nie da zrobić...


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Jaśka w 2004-11-24, 20:41
Tak to okropne. U nas nie dawno cała rodzina była w strachu. Ponieważ mama jednego z moich dziadkow umarła na raka i tak samo mama mojej babci  :( Więc każdy się bał że to jest w genach... Robiliśmy badania i na szczęście wszystko jest ok.


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Zimoludka w 2004-11-27, 22:56
Moi dziadkowie mieli raka. I to tego samego- żołądka. Obu nie udało się przeżyć dłużej niż 1,5 roku z tą chorobą.... Bracia jednego z dziadków tez umarli na raka, od strony drugiego dziadka też... Teraz jedna ciocia (od strony dziadków) ma raka piersi i teraz wykryto jej przerzuty... Mojej koleżance w te wakacji wykryto raka... w tym samym wieku co ja.... 10 grudnia ma ostatnią chemie


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Ekoteczka w 2004-11-28, 15:44
Świetny temat najgorszych koszmarów, które niestety sie sprawdzają w najmniej spodziewanych momentach życia. Tylko optymizm i wewnętrzna siła może nas obronić bo trzeba mieć dużo zdrowia żeby chorować, bo kolejki, bo lekarze po znajomości, o wszystko trzeba sie wykłócić, upomnieć brrrrr okropność. Mam nadzieję że umrę na rodzinna wadę serca szybko i po cichu poza szpitalem  :?


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: k_lap w 2004-12-20, 11:14
Ja tez uwazam, ze wazny jest optymizm i wiara w dobro.
U mnie w rodzinie moj chrzestny zmarl na raka, zaczelo sie od zoladka i tak juz polecialo... Okropna smierc w jego przypadku, nie bede tego opisywac.
A jesli chodzi o dziadka... podobne choroby i podobna smierc.
Ta choroba jest paskudna, ale znam przypadek, ktory uratowal doslownie cud i ogromna wiara. Dlatego wazny w zyciu jest wlasnie optymizm !!!!!!!!!!


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Talagia w 2004-12-21, 00:19
U mojej siostry kilka miesięcy temu wykryli raka przydatków (w mózgu)
Dowiedzialam się o tym wczoraj wieczorem...


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Apiska w 2004-12-21, 09:00
Cytat: Talagia
U mojej siostry kilka miesięcy temu wykryli raka przydatków (w mózgu)
Dowiedzialam się o tym wczoraj wieczorem...


Ile siostra ma lat?

U mnie w rodzinie ciocia (siostra Taty) miała raka piersi......Zmarła  kilka m-sc po operacji :(


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: cut w 2004-12-21, 15:24
Cytat: Talagia
U mojej siostry kilka miesięcy temu wykryli raka przydatków (w mózgu)

Talagia, wszystko będzie dobrze! Trzymam kciuki, żeby siostra jak najszybciej powróciła do zdrowia.


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Talagia w 2004-12-21, 19:15
ma 21 lat, niedawno się zaręczyła...


Tytuł: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: golden(ka) w 2004-12-26, 17:30
-


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Labradorka w 2005-06-15, 19:21
Moje 2 babcie zmarły na raka :roll:


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Staffka w 2005-06-15, 19:33
Moja kolezanka z klasy dowiedziala sie ze ma nowotwora w wieku 14 lat :(
napoczatku strasznie ja bolaly plecy, caly czas na nie nazekala,
i w koncu poszla do szpitala na przeswietlenie itd i znaleziono ze ma nowotwora :(
To takie smutne!
taka mloda osoba!
do szkoly juz nie wrócila :(
a w szpitalu i na leczeniu jest juz prawie 2 lata, :(
Mam nadzieje ze z tego wyjdzie!!!


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: M-ajka w 2005-06-15, 19:34
Staffka! Nie nowotwora tylko nowotwór!


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Qaś w 2005-06-15, 19:38
Przy nowotworze złosliwym sa marne szanse - trzeba walczyć,ale trzeba sie wtedy liczyć juz na całkiem powaznie ze smiercią...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Apiska w 2005-06-15, 22:07
Siostra mojego taty miała raka piersi....
Przeszła operację, wszystko było dobrze
Do czasu...
Po roku zmarła...
Miała 54 lata... :(


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: MaŁren w 2005-06-16, 17:41
cóż..jestem w tzw "grupie ryzyka"...ale niestety nic z tym nie robię...nie mam diety, nie badam się...niby wcześnie, ale są przypadki "młodych zachorowań" (jak ten, opisany przez Staffkę)...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: halina w 2005-06-16, 17:52
mój dziadek umarł na raka :(
Moja ciocia też.. :(


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Staffka w 2005-06-16, 18:15
Staffka! Nie nowotwora tylko nowotwór!

upss sorrka! pomylilo mi sie ;)

mój dziadek tez umarl na raka :(


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: MaŁren w 2005-06-16, 18:17
w mojej rodzinie babcia miała raka piersi :( , ciocia też :( , a dziadek chorował na raka kości ale go wyleczyli...teraz jeździ tylko na kontrole...nawet nie wiecie jak się z tego cieszę :)


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Staffka w 2005-06-16, 18:18
nops to super ze zostal wyleczony! :)


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: MaŁren w 2005-06-16, 18:20
wspaniale...o niczym innym nie mogłam marzyć :) kiedyś mój tata poszedł na badania i mu wyszło że ma w organizmie jakieś komórki nowotworowe i na prześwietleniu płuc też było coś widać, ale sie potem okazało, że pomylili koperty z wynikami :roll: porażka...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Nicka w 2005-06-16, 20:20
Bardzo się boję. Nowotwór (a właściwie kilka) zabrał mi mamę :( Jestem w grupie podwyższonego ryzyka, panikuje jak mnie cokolwiek zaboli albo kogoś z rodziny. Ogólnie rzecz biorąc często o nich myślę i przerażają mnie :?
Ehh.... domyślam się co to znaczy...
cóż..jestem w tzw "grupie ryzyka"...ale niestety nic z tym nie robię...nie mam diety, nie badam się...niby wcześnie, ale są przypadki "młodych zachorowań" (jak ten, opisany przez Staffkę)...
To czemu ine badasz się co jakiś czas albo cos w tym rodzaju?


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: MaŁren w 2005-06-17, 07:14
w sumie nie wiemm...to znaczy niby chodzę co jakiś czas do lekarza i w tych podstawowych badaniach jest wszystko ok, ale żeby z mojej strony jakieś diety czy coś..po prostu nie dociera do mnie w pełni, że mogę w przyszłości być chora...a badań jakiś specjalistycznych nie robię, bo czekając na wyniki chyba bym wysiadła nerwowo..


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Malka w 2005-06-17, 11:41
Moja mama ma paranoję. Wszędzie sobie raki wynajduje :?
Dlatego ja mam na ten temat pewną "znieczulicę" ...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Nicka w 2005-06-17, 16:02
Moja mama ma paranoję. Wszędzie sobie raki wynajduje :?
Dlatego ja mam na ten temat pewną "znieczulicę" ...
Hyh mnie by to troszkę denerwowało... no ale takie sa niektor mamuski :P


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Malka w 2005-06-17, 16:15
Moje nie widziałaś. To jest wytwór świata medycznego. Ona się chyba w próbówce urodziła... :lol:
Przyjdź do nie, ona Ci zaraz jakiegoś raka wynajdzie. MaŁren poświadczy ;)


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: MaŁren w 2005-06-17, 16:25
pamiętam jak kiedyś przy Malki mamie skarżyłam się że mnie głowa boli...a jej Mama do mnie:"może powinnaś się przebadać?" no miłe pocieszenie..


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Malka w 2005-06-17, 16:29
Moja mamuśka zawsze do usług :hyh:


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: MaŁren w 2005-06-17, 16:32
jak będe potrzebowała wymówki, to się do niej zgłosze-wymyśli mi tysiąc pięćset chorób...moja niestety jest pod tym względem baardzo zachowawcza...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Psiara w 2005-06-17, 17:29
przeczytalam tego bloga do którego adres podała golden(ka) poryczałam sie.... czytałam, a łzy same kapały mi na ręce :cry: ta dziewczyna nie chciała umierać..... mogła jeszcze tyle przeżyć.... to jest straszne!!!!

nikt z osób które znam nie miały raka. Moja mama miała nadczynność tarczycy i przymowała jod w tabletakch. Teraz juz jest ok. Boję się tego.... boję się, ze ktoś bliski mi będzie miał raka :cry:


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Kamila w 2005-06-17, 17:52
rak jest straszny...moja ciocia miala...miala 9 operacji w jednym roku :( wygrala :)


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Tiggy w 2005-06-17, 21:05
Moj dziadek mial raka... od 3 lat bez nawrotu.
Ja mam zmiany nowotworowe ale nie zlosliwe... znamie takie, bede miala badania niedlugo dokladne, co to jest, no i ciachnac to trzeba, bo to na glowie i niebezpieczne ... :roll: zeby sie nie "zezłośliwiło".. troche sie boje tych badan, zeby sie nic zlego nie okazalo..


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: kkaassiiaa w 2005-06-21, 19:56
U mnie w rodzinie jedna coitka mojego taty zmarła na raka piersi, siostra taty miała guza, ale jej wycieli i na szczęście wszystko się dobrze skończyło.
Brat mojej mamy zmarł na raka 3 lata temu. Zaden lekarz nie wykrył przyczyny choroby, dopiero jak wujek nie mógł już chodzić i na operajcę było za późno, lekaże zorientowali się co to jest za choroba.
Moja sąsiadka kilka lat temu zmarła na raka (była w moim wieku). Miała guza na płucach. Leczenie nie dawało poprawy, później pojawiły się przerzuty do mózgu. Agnieszka umierała w straszliwych męczarniach - nawet morfina jej nie pomagała. (jak to pisze nie moge powstrzymać łez).


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: M-ajka w 2005-06-30, 20:06
Ja myślę, że jak ktoś wygra z tą chorobą to staje się silniejszy. Uczy się postrzegać świat w lepszych barwach, z innej perspektywy. Zaczyna naprawdę cieszyć się życiem... Przestaje się przejmować błahostkami... Chce żyć.
To niestety (chyba) jedyna z "jasnych" perspektyw...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Ola14 w 2005-06-30, 20:11
Mojej koleżanki mama kilka miesiecy temu zmarła na raka...
Walczyła z choroba 8lai nadal by żyła gdyby nie błąd lekarza...
Wiem tylko tyle, wiecej nie napisze bo zabardzo niepamiętam :(


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Ariva w 2005-06-30, 21:25
U mnie stryj zmarł na raka. Najpierw pojawil mu się guz na przełyku, przeszed operację, wycięli mu 7 cm...po 1,5 roku jego stan zaczął sie pogarszac z dnia na dzień, lekarze odkryli raka na węzłach chłonnych ale chirurg nie chciał go kroić...bo by za słaby...pare miesięcy później zmarł. Miał 45 lat.


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Staffka w 2005-06-30, 21:39
przykre.. i to bardzo :(


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: thrilly w 2005-06-30, 22:08
to jest straszne i w dodatku że może dotknąć każdego :( jak się dowiedziałam o 14 latce z rakiem piersi to już moje pojęcie o tym wszystkim stało się jeszcze bardziej przerażające ;(


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: agnes211 w 2005-07-01, 12:49
Przy nowotworze złosliwym sa marne szanse - trzeba walczyć,ale trzeba sie wtedy liczyć juz na całkiem powaznie ze smierci±...

Sorry ale nie zgadzam się z Tobą...moja mama miała raka złośliwego...wyszła z tego, a od tego czasu minęło już 6 lat...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Labradorka w 2005-07-03, 22:06
troszke sie boje...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: agnes211 w 2009-01-29, 08:45
choroba mojego brata powróciła i to z podwójnym natężeniem... jestem załamana, nie wiem co robić, jak mu pomóc....tak bardzo bym chciała żeby wszystko było dobrze... Boże dlaczego znowu on?? ...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: mitrandir w 2009-01-29, 16:26
choroba mojego brata powróciła i to z podwójnym natężeniem... jestem załamana, nie wiem co robić, jak mu pomóc....tak bardzo bym chciała żeby wszystko było dobrze... Boże dlaczego znowu on?? ...
trzymaj sie. zlosliwy nowotwor czy niezlosliwy? ile brat ma lat?


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Kostka w 2009-01-29, 16:38
mitrandir, przeczytaj cały temat.

agnes, trzymaj się...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: agnes211 w 2009-02-03, 10:11
nowotwór jest nie złosliwy ale rozrasta sie w przerazajacych ilosciach :| Na szczescie narazie nie zagraza zyciu....bedziemy probowac wszystkiego, znalazłam juz nowoczesna metode leczenia oponiakow....pytanie tylko czy moj brat sie nadaje...
narazie najsielniejszy jest chyba on sam...albo dobra mina do zlej gry...

Kostka dzieki...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: Kostka w 2009-03-01, 21:07
agnes, co u brata?


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: agnes211 w 2009-03-03, 17:21
A dziękuje Kostko :)

Brata czekają dwie operacje :| Niestety naświetlanie w jego przypadku jest bezsensowne. Ale on czuje sie dobrze i się nie daje :) Będzie najprawdopodobniej operowany w bydgoszczy poniewaz jest tam nowoczesny sprzet i  bardzo dobra kadra no i sam prof ktory go przyjmowal mial swietne podejscie do niego jako do pacjenta a nie jak do przypadku klinicznego. Jestesmy wszyscy dobrej mysli chociaz czasami... gdy gasnął swiatła rycze jak bóbr do poduszki...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2009-03-04, 11:02
To bardzo dobrze, że jesteście dobrej myśli. Trzeba mieć nadzieję i patrzeć z optymizmem, bo zamartwianie się niczemu nie służy. Wiem, czasem człowieka dopadną czarne wizje, ale nie wolno im się poddawać. Z nich tylko udręka płynie... A potem wszystko się dobrze kończy i człowiek widzi, ile zdrowia go kosztowały złe myśli... Ja zawsze je odganiam, a ludzi, którzy kraczą, zamiast po prostu dobrym słowem się podzielić, unikam. Bo i tacy się znajdą... :/
Najgorsze jest oczekiwanie na operację, potem już z górki... Trzeba wierzyć, że wszystko się uda :wink:

Pozdrów brata od nas, ok?  :) Chyba nie trzeba się znać, żeby dobrze życzyć, no nie? :)


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: mitrandir w 2009-03-04, 14:38
agnes trzymaj sie. Tak jak IDBG napisala-optymizm i jeszcze raz optymizm.

u mnie w rodzinie nowotwory sa powszechne. Rok temu dzien przed Wszystich Swietych zmarla moja babcia, wlasnie na raka(nowotwor zlosliwy...). Zostal wykryty w ostatnim stadium, nie bylo szansy na ratunek.
Moja druga babcia ma niezlosliwy, ale tez wykryty w poznym stadium. Miala 4 z 6 chemioterapi po 3 miala zawal. Ostatnio miala udar mozgu, teraz lezy na wpol sparalizowana w szpitalu.najgorsza jest bezsilnosc, i fakt ze ona jest tysiace km odemnie i nic nie moge zrobic.
W dalszej rodzinie nowotwory sa...powszechne. moi rodzice sa podwojnie zagrozeni...pala nalogowo...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: agnes211 w 2009-03-04, 21:42
IDBG dziękuje, pewnie ze pozdrowie :) Przy tamtej chorobie dopiero po fakcie zobaczylismy jak wielu ludzi trzymało za niego kciuki i jak wielu się modliło o jego zdrowie :).Np kiedy moja mama siedziała przed  salą operacyjną i odmawiała różaniec to podeszła do niej siostra zakonna i powiedziała że chyba modli się o kogoś bardzo bliskiego..mama powiedziała żę syn jest właśnie operowany i ma guza mózgu i ta siostra przytuliła moją mamę i powiedziała że biegniie do zakonu i razem z innymi zakonnicami będą się modlić o zdrowie mojego brata... To wspaniałe że w takich momentach można liczyć na innych. Człowiek widzi że nie ważne w zyciu są pieniądze i dobra materialne ale przyjaźń, miłość, wsparcie drugiego człowieka.
No i wiesz... nie zawsze sie da odpędzić te złe myśli... one niestety powracają ale im się nie daje bo jak człowiek mysli pozytywnie to sciaga pozytywne fale :D

mitrandir No to ty też jestes zagrożona, tak jak ja... ja juz mam guza tak jak mama (gdzies na początku wątku pisałam o chorobie mamy) na tarczycy. kontroluje go i na co dzien o nim nie mysle. Wogole sie nim nie przejmuje :P

Rodzicow namów do rzucenia palenia. Niech zostawią to cholerstwo w spokoju. bleh.

No i masz racje najgorsza w takich momentach jest bezsilność...bo ja oddałabym życie za zdrowie mojego brata...tylko żeby to było takie proste...


Tytuł: Odp: Nowotwory...
Wiadomość wysłana przez: mitrandir w 2009-03-04, 23:57
ojjjjj nie prowokuj.
jestem samcem :p
rodzicow namawiam od 7 czy 8 lat. moja mama zucala juz 4 razy, brakuje im motywacji
eot