hehehehehehehe fajnie śmiać mi się chce
fajni wszyscy jesteście, więc w prezencie piszę ciąg dalszy ...
W szkole rano nie mogłam go nigdzie znaleźć. Na lekcjach przychodziły przeróżne sympatyczne sms'y, jeden z nich brzmiał mniej więcej tak: < dzisiaj o 18:00 przyjade po CIEBIE, mam nadzieje, ze znajdziesz dla mnie troche czasu> ...
... Rodzice domyślali się, że kogoś poznałam. Na szczęście zachwowywali się dyplomatycznie i nie zadręczali mnie udnymi pytaniami typu: ile ma lat ? do jakiej chodzi szkoły ? czy go znamy ?ahhhh nienawidziłam tego. W końcu zlitowałam się nad nimi, bo wiedziałam, że są nienaturalnie wyrozumiali i wyjawiłam im, że nazywa się Andrzej, chodzi do mojej szkoły i jest ode mnie "troszkę" starszy.
Tegoż samego dnia, tak jak się umówiliśmy przyjechał po mnie o 18:00 i pojechaliśmy do restauracji. Skarciłam go mówiąc, że nie ubrałam się odpowiednio do takiego miejsca, uśmiechnął się do mnie i powiedział, że i tak ładniej wyglądam, niż te wszystkie elegnackie panny. Kiedy usiedliśmy na swoich miejscach, Andrzej dyskretnie skinął na kelnera, który po chwili wrócił z bukietem, przepięknych, czerwonych róż. Przykrył swoją dłonią moją dłoń i zapytał czy zechcę być z nim ??? Oczywiście zgodziłam się bez cienia wątpliwości. Czułam, że mam prawdziwe szczęście w rękach
. Nie wiedząc, co powiedzieć, wyłożyłam na stolik komórkę, on natychmiast poprosił, abym ją zatrzymała, no więc nie miałam wyboru, tak na mnie spojrzał
... Oczywiście uwzględniliśmy, że dopóki nie ukończę 18-stu lat musimy ukrywać nasz związek, pomimo takiego obrotu sprawy nadal bardzo się cieszyłam. Po kolacji przywiózł mnie do domu i odprowadził pod same drzwi. Nie myśląc wciągnełam go do środka i przedstawiłam rodzicom. O dziwo staruszkowie zaskoczeni jego wiekiem zaakceptowali nasz związek. Wszystko ukladało się jak w bajce, do pełni szczęścia brakowało mi tylko pełnoletności.Stwierdziłam, że jakoś uda mi się wytrzymać ten rok. Andrzej miał 23 lata i studiował historię, natomiast mając licencjata mógł spokojnie uczyć w szkole. Spotykaliśmy się prawie codziennie, przede wszystkim w jego mieszkaniu, by jak najrzadziej pokazywać się wśród ludzi . W szkole wymienialiśmy tylko usmiechy. W końcu po pół roku to ciągłe ukrywanie Nas przed innymi zaczęło mnie potwornie irytować, nie było dnia, w którym byśmy nie poruszali tego tematu. On nie widział w tym problemu, natomiast dla mnie stawało się to nie do zniesienia. Pewnego dnia tak bardzo się pokłóciliśmy, że miałam go serdecznie dość, nazwał mnie "niecierpliwą gówniarą", nie wytrzymałam i krzyknęłam "Z Nami KONIEC !". Wybiegłam z jego mieszkania trzaskając drzwiami. Łzy spływały po mojej twarzy, roztrzęsiona biegłam do domu, nie zwracając na nic uwagi. Na szczęście w domu nikogo nie zastałam, więc rzuciłam się na łóżko wciąż myśląc o Andrzeju, byłam na niego potwornie zła. Nie wiedząc kiedy, zapadłam w sen, z którego wyrwał mnie sygnał komórki, Andrzej przysłał sms'a z przeprosinami, zdenerwowana wyłączyłam komórkę. Nie podnosiłam słuchawki telefonu stacjonarnego. Po szkole chodziłam niezwykle rozbita, unikałam jego spojrzeń. Na historii miała być jak zwykle kartkówka (pani Stella nikomu nie przepuściła). Po dzwonku patrzę, a w kierunku naszej sali zbliża się Andrzej, zatkało mnie. Złośliwie usiadłam w ostatniej ławce, co nie dało żadnego rezultatu, gdyż przesadził mnie do pierwszej ławki, wprost na przeciwko niego, myślałam, "no nie słonko miarka się przebrała". Myślałam, że zabije Go wzrokiem, a On patrzył na mnie i głupkowato się usmiechał. Wiedziałam, że ma nade mną teraz pełną kontrolę i władzę. Ale to nie był koniec, zaraz potem poprosił, abym poszła z nim po mapy. No myślałam, że zaraz wybuchnę ze złości. Przez całą drogę do sali nie odezwałam się do Niego słowem, On też milczał. Kiedy znaleźliśmy się w jego sali, zamknął drzwi od środka, podszedł do mnie, upadł na kolana i zaczął przepraszać, kazałam mu wstać i nie robić z siebie błazna, nie zmienił pozycji. W końcu powiedziałam: "Przecież wiesz, że to nie był tylko Twoja wina, rzeczywiście jestem zbyt niecierpliwa, ale po prostu to wszystko zaczyna mnie przeraa... nie dokończyłam zdania, gdyż namiętny pocałunek zamknął moje usta. Ohhhh jaka ja byłam wtedy szczęśliwa
C.D.N.J.C. [ciąg dalszy nastąpi jeśli chcecie] pozdrawiam