hmm... Słucham sobie Systemu, zaczęłam od Mezmerize... bardzo dokładnie wszystko mi się przypomniało... te jego gesty, po których zaczęło mi się Coś wydawać, co trwa już niemalże rok, jest powodem do radości, ale nie wiem czemu coś sięostatnio zaczęło ze mną dziać ostatnio. Wytrzymałam 9 miesięcy (nie, to nie ciąża
) bez szczególnego kontaktu. Właściwie to rozmawiałam z nim tylko raz, ale to nawet nie była na żaden poważny temat rozmowa. Zapytanie co mam robić żeby dobrze popłynąć w zawodach ( uczyli mnie na obozie jak się pływa, są moimi mistrzami
) , no to żebym pamiętała o oddychaniu ponad wodą. I to tyle.
Ostatnio zaczęłam się zastanawiać o co mi wogóle chodzi, w głowie snuję romansa sobie (tzn szkic FF, ale jednak) wmawiam sobie że to nie jest wogóle możliwe, żeby to było coś więcej, a w międzyczasie wkurzam się jak nie wiem co, że jeszcze aż / tylko niecale 3 miechy i MOŻE go spotkam. k****a sama nie wiem co jest. denerwuje mnie to. za bradzo sama sobie pozwalam, a wakacje zapewne będą mokre, i to nie od ciepłego letniego deszczu, a od kubła lodowatej wpogy, która wyleje się nagle na mój durny łeb. I pewnie jeszcze od łez, bo to by było zbyt piękne, żeby mialo szanse się ziścić.
To tyle na razie, sorry wielkie ale ostatnio mi siętak jakoś smutaśnie zrobiło. Zepsułam sobie i rodzinie święta, wogóle moja rodzina mnie wkurza, no i to że jeszcze 3 miesiące...