Ja wróziłam w poniedziałek z wesela z Krakowa.
Opisac jak było?
Hm...
1. Nawet nei wiedziaąłm jak wyglądają Ci którzy biorą ślub
2. Siedzieć musiałam koło jakichś 2 obcych facetów.
3. Na obiad dali nie dość, ze mieso to mielone przerobione na schabowe i z sosem grzybowym(nienawidze grzybów) i jedną łyżke surówki z marchewki
4. Nie miałam literatki bo nie piłam szampana i nei miałam czym popić tego sosu mimo, ze jadłam tylko ziemniaki z surówką.
5. Siedziałam sama, wściekła i nie miałam się o co oprzeć, najwyżej o parapet, ale i tak plecy bolały.
6. Ten obiad na samych ziemniakach i surówkach był marny, a na stole stały tylko wędliny, śledzie i sałatki z grzyabmi i śledziami.
7. Moją jedyną pociechą były owoce i brzoskwinia której nie brałam bo najadłam sie winogronem, a wredna kuzynka sobie ją wzieła i położyła na talerzyku, a jej siostra następnie ją zjadła.
8. Potem koło kuzynki usiadła jej koleżanka i wzieły sobie cały półmisek owoców-nic tylko zdychać z głodu.
9. Po za tym nikt nie myślał o osobach nie jedzących mieso, mimo, że ja i tak jem je kiedy musze czyli zeszło ostatnio tylko do kurczaka.
10. Pisząc dalej to już lepiej jest na stypie. Nikt nie każe Ci się uśmiechać, tańczyć z tatą, bo nie ma z kim więcej, nie gra tak głośno muzyka, że ażsłychać ją w żołądku i jest szybsza przemiana materii, oraz z reguły trwa krótko.
Po za tym w Krakowie mam pełno rodziny, gdyż moi dziadkowie z tamtąd pochodzą i mieli tam ponownie zamieszkać, ale nie mogli zameldować i zapisać do szkoły swoich dzieci wiec dom sprzedali a następnie zostali zameldowani. Przynajmniej nie byłoby mnie na świecie i o tyle spokoju.
Związku z tym, że tam amm tyle rodziny, a raczej w pobliskich miasteczkach i wsiach ale co tam, to każdego trzeba było odwiedzić. A nawet jeśli mówisz, że nie chcesz pić i nie jesteś głodna to i tak wciskaja, Ci ciasto, cherabte, lody i soki. Suma sumaru gdyby sie nei wypiło i nie zjadło to obraza na całe życie, czyli miałam taki nadmiar płynów w organiźmie, że wieczorem co godzine latałam do kibla.
Największa zaletą było to, że dostaliśmy zapas warzyw do anjbliższej zimy
Czyli mam co jeść zamiast mięsa. Do tego dostaliśmy 2 skrzynki sadzonek Tui(takie iglaki) i próbujemy jedna rozdać, bo tego jest tysiące (chce ktoś kilka??). Do tego tam gzdie spaliśmy czyli u cioci i wujka mieli 2 psy. Jeden kundel z tyło zgryzem wyglądajacy jak bandzior i tak też sie nazywał oraz olbrzmi bernardopodobny. Bernardyny nie sa tak wysokie a przy tym szczupłe jak Borys-Baton ale ten pies jest super. Gdybyśmy wzieli aparat, a tak by sie stało gdyby nie marudzenie ojca to bym wam pokazała ich zdjecia bo tam każdy trzymał psy w domu.
Hm... rozpisałam się, ale nie musicie czytać.
Chciałam jeszcze dodać, ze od tygodnia nie mam u siebie neta gdyż brat miał wirusa i pisze z jego komputera bo poszedł na chałupki czy też impreze. Ale jutro ma mi zrobić neta.
Dobra to na tyle.
PS: Jaśka- Super Avatar i powodzenia
EDIT:
Dodam jescze, że nagle sie dowiedziałam że jutro kończy się termin zgłoszeń na światówke a ja nie mam nr. rejestracyjnego i nei zmieszcze sie w pierwszym terminie czyli musze przepłacić 60zł.
Nic tylko żyć nei umierać.
Suma sumaru rodzice dojdą do wniosku, że im sie nie opłaca i za tą kase by mogli z Roxy pojechać na 3 inne wystawy, a mogłabym ja zgłosić jako psa międzynarodoweego(import) ale napewno wyjdzie i tak o wiele drożej,