05-05-02
Jechałam rowerem na Piaskach, kiedy nagle zaatakował mnie pies - opowiada czytelniczka "Gazety". - Wyrośniętego dalmatyńczyka właściciel spuścił ze smyczy. Dlaczego właściciele czworonogów nie respektują obowiązujących przepisów i prawa innych do chodzenia po mieście bez strachu - pyta?
W każdym tygodniu odbieramy w redakcji kilka podobnych telefonów: - Dzisiaj ze strachem patrzę na każdego, nawet małego psa, który biega swobodnie podczas spaceru - powiedziała inna z czytelniczek.
Nie trzeba zostać pogryzionym przez psa, by bać się spotkania z obcym zwierzęciem na ulicy. Właściciele bezgranicznie ufają swoim pupilom, mijający je przechodnie niekoniecznie. - Moja córka bardzo boi się psów - mówi nasz czytelnik. - Za każdym razem, kiedy zwierzę ją obszczekuje lub na nią skacze, nawet przyjacielski szczeniak, płacze. Jest wielu ludzi czujących respekt przed zwierzętami. Właścicielom brak wyobraźni.
Niestety, zdarzające się przypadki pogryzień pokazują, że najczęściej atakujące zwierzę nie zostało wcześniej sprowokowane. Ofiarami biegających po ulicach psów są bawiące się dzieci i przypadkowe osoby. Zdarza się wprawdzie, że pies, który na nas skacze, sygnalizuje w ten sposób gotowość do zabawy. Ale nie znający go przechodzień nie musi tego wiedzieć i przez kilka chwil jest naprawdę przerażony.
- Właściwie nie boję się psów, jednak nie życzę sobie, by chodziły po ulicach bez smyczy - stwierdza nasza czytelniczka. - Już kilkakrotnie zdarzyło mi się, że spuszczony ze smyczy pies podarł mi pazurami rajstopy, kiedy szłam do pracy.
Każdy właściciel psa powinien wiedzieć, jakie obowiązują go przepisy. Uchwała rady miasta nakazuje wyprowadzanie psa na smyczy. Psy ras, które uznawane są za groźne, dodatkowo muszą mieć nałożony kaganiec. Kto tego nie przestrzega, łamie prawo. Karą, w zależności od decyzji strażnika miejskiego, może być pouczenie lub mandat w wysokości do 250 zł.
Jak radzić sobie samemu? - Na moim osiedlu mieszka kobieta, która wyprowadza dorosłego buldoga bez smyczy i bez kagańca - opowiada nasz czytelnik. - Kiedy wchodzi do sklepu, zostawia go przed wejściem. Ostatnio z obawy przed psem wybrałem inne wejście do marketu. Nie godzę się na to, by pies dominował nad ludźmi, więc zwróciłem grzecznie uwagę właścicielce. Odpowiedziała coś bezczelnego. Widzę, że nie zmieniła spacerowych przyzwyczajeń. Co można zrobić? - pyta zaniepokojony czytelnik.
Jeżeli wiemy, gdzie mieszka właściciel łamiący przepisy, możemy zgłosić się do straży miejskiej. Jeżeli zgodzimy się być świadkiem, straż miejska wezwie wskazanego właściciela do sądu i nałoży na niego karę. Wtedy z pewnością będzie przestrzegać przepisów. Mamy prawo zwrócić uwagę właścicielowi psa, który puszcza swoje zwierzę bez smyczy. On z kolei ma obowiązek zastosować się do naszej prośby.
Dla Gazety - Krzysztof Filipczak, zastępca komendanta bydgoskiej straży miejskiej
Przepisy nakładają na właścicieli psów obowiązek wyprowadzania ich na smyczy. Niestety, większość zakochanych w swoich zwierzakach osób ignoruje ten nakaz. Kiedy patrol straży miejskiej widzi swobodnie biegającego psa i nieopodal dalej jego właściciela, natychmiast reaguje. Strażników miejskich nie ma jednak tylu, żeby mogli kontrolować wciąż wszystkie ulice. Osoby, które wiedzą, że w danym miejscu mogą spotkać strażnika, trzymają zwierzę uwiązane. Przechodnie powinni zwracać uwagę łamiącym przepisy właścicielom psów. To problem, który powinien zostać jakoś skutecznie rozwiązany.
not. ks
Komentarz redakcji
Sytuacja na bydgoskich ulicach zmieni się, jeśli wszyscy będą konsekwentnie i zdecydowanie domagać się respektowania przepisów przez właścicieli czworonogów. Głośna krytyka i zgłoszenia pod numer tel. 986 powinny przynieść skutek.
Katarzyna Staszak
Żródło: Gazeta Bydgoszcz