16-04-2003
- Po zagryzieniu Ducha dzieci zamknęły się w sobie. Często płakały w ukryciu i miały kłopoty z nauką - opowiadała przed sądem Ewa Wójciak, poznańska aktorka, której pies został zagryziony na oczach dzieci półtora roku temu.
Aktorka pozwała do sądu właściciela mieszańca, który zagryzł jej psa pasterskiego rasy owczarek berneński. Duch był w ich domu 6 lat. - Kupiliśmy go, gdy był jeszcze szczeniakiem - twierdzi jego właścicielka. Był ulubieńcem dzieci. 13 września 2001 r., podczas nieobecności pani Ewy, dziećmi i zwierzakiem zajmowała się jej koleżanka. Duch został zaatakowany przez Axla, psa sąsiada, na ulicy - przed domem właścicieli na poznańskich Podolanach. - Axel to mieszaniec podobny do amstafa. Jest bardzo groźny. Ma wielką głowę i monstrualną szczękę - opisuje zwierzę Ewa Wójciak.
Scenę zagryzienia Ducha widziały dzieci pani Ewy. Podbiegły do okna, gdy usłyszały krzyki i ujadanie psów. - Później Julia była przy konającym Duchu, gdy zawożono go do kliniki i reanimowano - opowiadała przed poznańskim Sądem Okręgowym, w którym toczy się sprawa. - Bardzo to przeżyła, podobnie zresztą jak mój młodszy syn Piotruś - twierdzi. Po tym tragicznym zdarzeniu dzieciom potrzebna była pomoc psychologa. - Ten pies był dla nich jak członek rodziny, bardzo przeżyły jego śmierć. Tym bardziej że zdarzyło się to w takich tragicznych okolicznościach - zapewniał Bernard Dołowicz, psycholog, który leczył dzieci. - Te przeżycia wpłynęły na życie dzieci i ich psychikę - gorzej sypiały, nie jadły, miały problemy z nauką - mówił. Dopiero po kilku miesiącach terapii nastąpiła u nich poprawa. - Ale takie rzeczy pamięta się przez całe życie - zapewniał Dołowicz. Z Piotrem, który jest teraz uczniem pierwszej klasy gimnazjum, spotyka się do dzisiaj.
Paweł O. został już raz skazany za niedopilnowanie psa na karę grzywny przed sądem grodzkim w Poznaniu. - Ale te 250 zł to nie jest dla niego żadna nauczka - mówi z przekonaniem pani Ewa. Domaga się sąsiada 2,5 tys. zł odszkodowania za psa i 30 tys. tytułem zadośćuczynienia za straty moralne. - Mam wrażenie, że właściciel psa celowo wypuścił Axla, a później jeszcze dwa razy dziennie demonstracyjnie spacerował przed naszym domem, jakby chciał pokazać nam swoją przewagę i zwycięstwo. Nigdy nie zainteresował się, co się stało z Duchem ani jak przeżyły to dzieci - twierdzi aktorka. - Ten pies to jest morderca. Nie pierwszy raz zaatakował jakieś zwierzę w okolicy i może to zrobić ponownie, bo często chodzi bez opieki, nigdy nie ma też założonego kagańca - zapewnia.
Źródło: Gazeta Wyborcza