Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

Strony: [1]   Do dołu

Autor Wątek: !!!!!!!! Psy uratowane przed przetopieniem na sadło !!!!!!!!  (Przeczytany 1109 razy)

0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

ZEMAT

  • Gość
Psina lepiej smakuje niż gęś czy królik. I leczy - pan Bronek z Ożarowic przekonywał w czwartek obrońców zwierząt i policjantów, którzy przyjechali odebrać mu siedem psów chowanych na sadło.

Zwyczajem w Ożarowicach było prowadzanie niechcianych psów do pana Bronka na ul. Podłączną. U niego stare psy nie marnowały się. Na drabinie w sieni wiszą skóry. Za szybą na parapecie stoją słoiczki z łojem. - Jakby użyła psiego sadła, toby była tłuściejsza - zachęcał pan Bronek Beatę Mazur, szefową Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami "Fauna".

TOnZ interweniowało wczoraj po naszym artykule sprzed dwóch tygodni, w którym pisaliśmy o przetapianiu psów na tłuszcz.

Ale pan Bronek nie chciał oddać psów. - Mają jedzenie i powietrze. Gdzie będą miały lepiej? Czym ja się będę leczył? - upierał się, dopóki nie przyjechała policja z Pyrzowic.

Psy rozpierzchły się po kątach chaty, gdy Stefan Sitowski, opiekun zwierząt z TOnZ-u, próbował je złapać na smycz. W samochodzie Fauny trzęsły się z przerażenia i tuliły do siebie. - Są dzikie, cierpią na klaustrofobię - stwierdziła Mazurowa. Pan Bronek nigdy ich nie wypuszczał na podwórko, poza nim nikogo nie oglądały. Mieszkały w gospodarczej części chaty bez dachu, który runął pod śniegiem w marcu. W potwornym odorze na klepisku, pełnym odchodów. Jadły kapustę i mięso z innych psów. Pewnie były świadkami niejednego uboju. W ziemi wykopały norę. Ciapek wlazł w nią i nie dał się wyciągnąć Sitowskiemu. Został z panem Bronkiem, a reszta - cztery szczeniaki i dwie dwuletnie suki - trafiła do schroniska w Rudzie Śląskiej.

- Z kim ja się będę bawić? - ubolewał pan Bronek. Ciapka chce przeznaczyć na sadło jeszcze tej zimy. - Jak się będzie dobrze sprawował, to go nie zabiję - obiecał. Pies musi szczekać, żeby odstraszyć złodziei, których boi się jego chory właściciel.

Pan Bronek ma 73 lata. Rozchorował się w wojsku. Jest ubezwłasnowolnionym kombatantem pod opieką prawną bratanicy. U siostry i brata, którzy mieszkają w sąsiedztwie, nie ma dla niego miejsca. - Dlaczego najpierw nie zabierzecie mnie, a potem dopiero psy? Kto mnie będzie pilnował? - pytał z żalem. Czeka na miejsce w domu pomocy społecznej.


Źródło Gazeta Wyborcza
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
 

Strona wygenerowana w 0.053 sekund z 21 zapytaniami.