Spłonęło schronisko dla zwierząt
Czwartek, 17 października 2002r.
Bandyci podpalili wczoraj schronisko dla zwierząt przy ul. Madalińskiego w Gdańsku Oruni. Zginęło pięć psów. Spłonęło całe zaplecze weterynaryjne. Straty to ok. 100 tysięcy złotych. - Ewidentne podpalenie - stwierdza nadkom. Henryk Jabłoński, zastępca komendanta komisariatu na Oruni. - Ogień podłożono w trzech miejscach.
- Nie wiemy komu mogło na tym zależeć - mówi Katarzyna Kwasek, kierownik schroniska. - To przecież bestialski mord. Ktokolwiek to zrobił, nie miał serca. Przepraszam, ale nie mogę teraz o tym mówić. Nie zostało nam prawie nic. Spalone schronisko potrzebuje pomocy. Prężnie zaangażował się w nią Wydział Infrastruktury Urzędy Miejskiego w Gdańsku. - Kupujemy dla placówki trzy kontenry, w których powstanie m.in. nowe ambulatorium - zapewnia dyrektor wydziału Antoni Szczyt.
Słup czarnego dymu pojawił się nad schroniskiem około godziny 0.30. Wezwano straż pożarną. Po kilku minutach cztery zastępy w sile 15 strażaków były już na miejscu. Rozpoczęto akcję. - W pierwszej kolejności musieliśmy opanować palący się barak. Później - nie dopuścić, by zajęła się konstrukcja, która stała zaledwie metr od niego - mówi Piotr Porożyński, rzecznik gdańskiej straży pożarnej. - Udało się. O godzinie 2.53 ostatni wóz zjechał do bazy. Pożar był trudny, bo wykryliśmy kilka źródeł ognia. - Mówiąc dokładniej, podpalacz podłożył ogień w trzech miejscach - dodaje Marta Grzegorowska, rzecznik KMP Gdańsk. - Tak postępują ludzie, którym na dużym pożarze bardzo zależy.
Pracownicy schroniska byli wczoraj zdruzgotani. W rozmowie z naszymi reporterami nie powstrzymywali łez. - Ogień strawił ambulatorium, pomieszczenia szpitalne, kuchnię i magazyn, w którym przechowywano karmę. Nie mamy teraz nic, oprócz telefonu. Nawet prądu nie ma - mówi Katarzyna Kwasek, kierownik schroniska. - Nie wiem, kto to zrobił, ale nie miał serca. Zginęło pięć naszych psów. Cztery zostały zaczadzone, a jednego znaleźliśmy nad ranem pod stertami spalonych szmat. Dochodzenie w sprawie podpalenia prowadzi komisariat policji na Oruni. Jak ustaliliśmy, funkcjonariusze nie otrzymywali zgłoszeń, że komuś przeszkadza taka lokalizacja gdańskiego azylu.
- Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Ludzie przywykli do tego schroniska - stwierdza nadkom. Henryk Jabłoński, zastępca komendanta I KP. - Prowadzone czynności operacyjne pozwolą jednak sprawdzić wszystkie okoliczności podpalenia. Mam nadzieję, że ujęcie sprawcy to tylko kwestia czasu. Schronisko przy ul. Madalińskiego prowadzone jest przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Od 4 do 11 października można było tam przyjść na Dni Otwarte Schroniska. W tym czasie przypadał bowiem Światowy Tydzień Zwierząt. - Kto by pomyślał, że kilka dni po tych obchodach spotka nas taka tragedia - powiedziała nam jedna z pracownic azylu.
Schronisko przy ul. Madalińskiego prowadzone jest przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. - Straty sięgają 100 tys. złotych - mówi Jarosław Zieliński, zastępca prezesa TOZ w Gdańsku. - Teraz musimy kupić lub wydzierżawić kontenery, bo bez zaplecza weterynaryjnego nie da się prowadzić azylu. Na razie psy będą korzystać z lecznic na terenie Gdańska. Swoją pomoc zaoferował już Urząd Miejski w Gdańsku. Wczoraj w schronisku pojawił się pracownik Wydziału Infrastruktury Miejskiej. - Postanowiliśmy zakupić dla schroniska trzy kontenery, w których zostanie stworzone całe zaplecze dla psiaków - mówi dyrektor wydziału, Antoni Szczyt. - Chcemy, aby to przedsięwzięcie zamknęło się w 20 tysiącach złotych.
Pomóż Jeżeli możesz wesprzeć schronisko finansowo, zgłoś się bezpośrednio do jego pracowników: Schronisko dla Zwierząt w Gdańsku Oruni, ul. Madalińskiego 1a, tel. 309-43-42. Jeśli wiedziałeś osoby kręcące się w pobliżu schroniska lub możesz pomóc policji w ustaleniu sprawców, zadzwoń pod nr tel. 309-02-85 lub 997.
Forumowicze, przyjaciele zwracam się do Was z prośbą o pomoc dla gdańskiego schroniska wszelkie informacje jak pomóc uzyskacie na stronie:
http://abc.wp.pl/schronisko/