Wiersz robi wrażenie, przyznaję. Wprawdzie nie jestem wegetarianką, ale rzadko jem mięso, coraz rzadziej, a to z powodu tragicznego traktowania zwierząt hodowlanych. Gdyby wszystko [czyli hodowla i uśmiercanie] wyglądało inaczej, pewnie częściej kupowałabym coś w mięsnym, nie miałabym takich oporów.
Znam inny wiersz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, który też zrobił na mnie duże wrażenie. Napisała go po śmierci wiewiórki, która żyła w mieszkaniu jej rodziny. Któregoś dnia, chyba siostra poetki i pisarki w pośpiechu przytrzasnęła zwierzątko drzwiami. Brzmi tak:
Już się wiewiórka po ziemi wlecze,
zmoczona z krzyża wytrysłym mleczem.
Z oczami w moich, drżąca ze zgrozy,
bez modlitw, księdza, i bez narkozy,
daje mi lekcję dumy milczenia,
gdy przyjdzie płacić długi istnienia.
I bierze, obca wszelkiej pociesze,
z zimnych rąk śmierci, twardy orzeszek...
Nie jestem pewna, czy nie "zjadłam" jakiegoś wersu, pisałam go z pamięci. Po tym wypadku rodzina nie hodowała w domu żadnych niedomowych zwierzaków, a zwierzęta kochali. Polecam książki Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.