Spoko... nie czuję się skarcona.
W zyciu nie zjadłabym końskiego mięsa.
Nie zabiłabym żadnego zwierzaka. Ani mój mąż, ani moja teściowa nie są w stanie zabić kury! (rzecz dzieje się na wsi).
Nie jestem wrogiem zwierząt, broń Boże.
Ale mięso w sklepie kupuję. Podobnie jak większość z Was.
Uważam, że problem nie polega na "zabiciu", ale na "humanitarnym zabiciu" (pamiętacie na pewno sprawę ubojni świń... Byłam tym wstrząśnięta tak samo ja Wy. To barbarzyństwo).
Nie widzę różnicy między zabiciem konia, kury czy świni. Jeśli zwierzę ma cierpieć podczas zabijania - jestem stanowczo PRZECIW!!!
Teściowa opowiedziała mi wczoraj o koniu, którego miała lata temu... Został sparaliżowany.
Co można zrobić z takim cierpiącym stworzeniem?
Dzięki Myszko za konkretną odpowiedź. Zorientuję się, jak to jest z tym przemrożeniem. Jeśli głęboko zamrożone, to się w drodze nie rozmrozi. Jeśli nie przetrzymałoby transportu i rozmroziło się, to nie kupię, bo moje łobuzy nie lubią gotowanego mięsa.