mam dylemat...jak juz pewno pisalam tu gdzies, kupiłam bojownika i zrobiłam mu małe akwa...roślinki, biały zwirek, napowietrzacz ( bez filtra ) grzałka termometr, korzeń...wpuściłam bojowniczke...pierwszego dnia ona jego ganiała, potem on ją - zbudował gniazdo ale ją strasznie meczył - juz siedziała na dnie za kamorkiem - więc ją przełozyłam do duzego na 2 dni... a jemu dla towarzystwa wpusciłam wyjątkowo jurnego samca black molly (miałam nadzieję ze go bojek ukatrupi ale nie chciał
) Po dwóch dniach wsadziłam znowu bojowniczkę...rzucił sie na nią i zaczeły sie gody...obejmowały sie zupełnie jak przy tarle i to tuz pod gniazdem. jak wróciłam do domu po tarle ani sladu, ikry niet a bojowniczka pekata jak była i wymęczona...na drugi dzien bojowniczka była poobijana , miała postrzepione płetwy i ogon - znowu ją zabrałam - gniazdo znikło w ciagu 1 nocy.
Bojownicka sobie dochodziła do zdrowia w duzym akwa a bojownik sie nudził w towarzystwie molinezji, która ciagle sie kryła w roślinkach. Nudził sie 2 dni - zobaczyłam ze lezy na dnie za kamorkiem - dziwne coś...pogoniłam go - ruszył do góry wziął powietrze, wiec uznałam ze lezakował sobie... za 3 godziny - bojek lezy na boku wśród roślin powierzchniowych, ma zupełnie porozwalany ogon i płetwy - brakuje fragmentów i ledwie dycha - przeniosłam go do duzego akwa mysląc ze moze coś z woda ntg - mimo podania MFc , zmiany parametrów - zdechł do rana - nie miał plesniaw, krwawych nacieków czy puchliny.
Mysle i mysle i nie wiem co mu się stało... w sklepie teraz doczytałam ze ten cholerny biały zwirek moze zmieniac parametry wody... moze to byc przyczyna?