przy sterylce szwy sa konieczne, ze wzgledu na to, ze otwiera sie powloki brzuszne, a w brzuchu w koncu jest troche wiecej niz sama macica z jajnikami, w mosznie natomiast sa tylko jadra (no chyba ze zwierzak ma zbyt szeroki kanal pachwinmowy - wtedy moze sie zdarzyc ze wystapi przepuklina mosznowa) Co do tego, ze po sterylce szwów nie wida i blizna jest praktycznie niewidoczna - to z tego powodu, ze przy zszywaniu ran powstalych z zastosowaniem zasad aseptyki (tzn. chirurgicznych) stosuje sie szwy śródskórne - szwów nie wida, ponieważ sa w skórze, a jedyne co wystaje to węzełek na poczatku i na koncu. Te najbardziej znane szwy, ktore wystaja to tzw. szew wezelkowy - stosuje sie go w przypadku gdy rana jest niewielka, albo gdy rana byla zanieczyszczona, gdyz w razie zapalenia, jesli rana zacznie ropiec wystarczy wyciagnac wezelek i zalozyc saczek - czego w przypadku srodskornego nie da sie zrobic, bo trzeba by rozwalic caly szew.
co do kastracji - kiedys na innym forum stworzylam topik o kastracji swinki morskiej - ze zdjeciami. Owszem, swinka to nie to samo co kot, jednak zabieg odbywa sie identycznie...
Wiele osób obawia się kastracji - ludzie obawiaja sie narkozy, samego zabiegu, komplikacji, tego co bedzie pozniej. Tymczasem kastracja jest zabiegiem bardzo prostym, nie ma w nim praktycznie żadnej filozofii - jedyne ryzyko wiąże się z narkozą, a jest to naprawde - minimalne ryzyko - taka sama narkoze daje sie np. psu, czy kotu, by usunac mu kamien z zebow, albo by np.... krolika ogolić - jakos wiele osób sie na takie coś decyduje. Sama znam zaledwie dwa przypadki, gdy zwierzak podczas operacji przestał oddychać - jeden to pies (u niego też doszło do zatrzymania akcji serca), drugi króilk - oba były w fatalnym stanie fizycznym i u nich operacje były o wiele poważniejsze (królik - zatkanie zołądka ze sterylizacją - gdy został przyniesiony był nieprzytomny; pies (york) nowotwór macicy wielkości pięści) Jednak to, że przestały oddychać a u jednego serce przestało bić, nie oznacza, że nie przeżyły - przeżyły, jak najbardziej.
Wracając do tematu - kastruje się najczęsciej zwierzeta zdrowe, w pełni sił - co sprawia, ze ryzyko komplikacji związanych z narkoza sa naprawdę minimalne - nie zerowe, bo zawsze jakieśtam ryzyko istnieje. Sama kastracja jest zabiegiem naprawde BARDZO prostym, a ze Dwukwiat wczoraj to przeszedł więc - zdjęcia.
Chwila nadeszła - dwukwiacik dostał zastrzyk i poszliśmy spać...
No to ulożenie do odpowiedniej pozycji - goelenie i dezynfekcja jajek (zd.1 jajka jeszcze włochate, 2 po dezynfekcji)
Już na stole, skalpel w ręku - nacięcie na wyjęcie jajka.
Jajko zostaje wyciągnięte (zdj.1) po czym podwiązane (wyjaśnienie co jest czym - to ciemne z żyłkami - jajko, to jasniejsze czego jest dosć dłużo - tłuszcz, od jajka odchodzi taki jakby cieniutki przewodzik - jest to powrózek nasienny z nasieniowodem - i to własnie się odcina, na zdjęciu podwiązka się schowała)
jajko jest ucinane.
i zaszywamy (2 szwy)
drugie jajko zostaje "uzewnętrznione" i to samo co poprzednio
Tuż po zabiegu wszystko wygląda tak :
dochodzi alu - spray (funkcja dezynfekująca i ochronna)
No i budzimy się.
Całosć - jakieś 10 - 15 minut. Na koniec świniak dostaje srodek na wybudzenie, antybiotyk i gdy zacznie sie budzic - przeciwbolowy. Antybiotyk (zaleznie od weta) powtarza sie okolo 2 -3 razy, srodek przeciwbolowy natomast raz (na drugi dzien) za chwilę jeszcze dorzucę zdjęcia z dzis.
Pole operacyjne normalnie wygląda inaczej - gaza został użyta na potrzeby sesji zdjeciowej. Rękawiczek natomiast nie ma ze względu na to, że bez reękawiczek jest lepsza precyzja no i podczas klastracji nie grzebie sie zwierzakowi w brzuchu - dlatego niezbedne nie sa.
Dzień po kastracji.