Od dwóch lat mamy w domu kota, zawsze był naszym takim ulubieńcem, można powiedzieć, że go "rozpuściliśmy", tzn. dostawał do jedzenia zawsze to, co chciał i kiedy chciał; miał swoje zachcianki, przyzwyczajenia, np. wyczuwał węchem mięso wieprzowe i go nie dotykał, natomiast ryba i drób to jego ulubione posiłki
W połowie lipca przygarnęliśmy dwumiesięcznego pieska. Jak każdy szczeniak - zawsze chętny do zabawy, szczekający, zadowolony z życia, merdający ogonkiem wzbudzał w nas wszystkich zainteresowanie.
Od początku chcieliśmy jakoś zaprzyjaźnić psa z kotem, kot jest ze mną bardzo mocno związany emocjonalnie, więc wzięłam go na ręce, pies latał dookoła, a ja kotu z góry pokazywałam nowego mieszkańca domu. Kot jest z natury bardzo płochliwy i boi się dosłownie wszystkiego, więc zaczął miauczeć, syczeć, wtulał się we mnie, więc gdy zobaczyłam, że nic z tego nie będzie, zabrałam kota do innego pomieszczenia, gdzie pies nie miał dostępu. I było tak kilka razy, próbowałam tego kota postawić na ziemię, ale on panicznie uciekał, a pies, myśląc, że to kolejna zabawa, gonił go szczekając.
Im dłużej pies jest przy nas, tym częściej kot jest gościem w domu. Jeżeli przyjdzie, to tylko zje, położy się na fotelu i jeśli ktoś czymś stuknie, zaszoruje, wyda jakiś hałas - kot od razu staje na równe nogi i jest gotowy do ucieczki.
Do tego schudł. Kiedyś był on bardzo zadbany, można powiedzieć, że trochę nawet gruby (ale nie za mocno
), teraz jest z niego sama skóra i kości, waży tylko około 1-2 kg, co w porównaniu z psem jest niczym mrówka i słoń (pies to mieszanka owczarka niemieckiego z jakimś kundlem...).
Więc wszystko teraz wygląda tak, że kota nie ma w domu, a jak jest, to chudy, coś tam przełknie do tego swojego małego żołądka, będzie w domu przez kilka godzin i ucieknie, gdy tylko usłyszy szczekanie lub jakiś inny dźwięk wydawany przez psa.
Do tego przy jakimkolwiek głaskaniu zaczyna gryźć, czego NIGDY nie było.
Zaczynam się bać, że ten kot wreszcie zdziczeje albo zagłodzi się na śmierć, chociaż ja naprawdę próbuję go karmić, ale nie mam jak, skoro on ucieka nie wiadomo gdzie...
Jest bardzo, bardzo przestraszony i czujny.
Co robić?