Postanowiłem założyć ten temat,gdyż myśliwski wątek jest trochę taki,rozmyty ... o wszystkim i o niczym
Zainspirował mnie ten cytat:
Kto Ci wcisnął taką "dzidę" że myśliwy kocha zwierzęta?
Gdzie to wyczytałaś? Zwierzęta zaczął kochać wiadomy Zenek, i to tak nagle i zarliwie, że mało się nie spie......lił na ziemie z ambony.My (ja) kochamy polowanie a nie jego obiekt gdyż nie można zabijać obiektu swojej miłości,To byłoby bez sensu!!!
Czy to jest dla Ciebie jasne?
...
Podaj mi jeden przykład Twojej,mojej miłości do zwierzyny łownej. Miłości a nie "gospodarskiego oka".Jeden !!
...
... oraz nowy temat założony na myśliwskim forum,właśnie na temat miłości do zwierząt:
http://forum.lowiecki.pl/read.php?f=11&i=306191&t=306191pozwolę sobie przytoczyć parę wypowiedzi i ich fragmentów,wyjętych z kontekstu,ale całość jest w linku:
Fakt wykonywania polowania także nie przekreśla kochania zwierząt.Twierdzenie,iż człowiek który zabija zwierzę nie może tegoż zwierzęcia kochać- jest prymitywne i nacechowane personifikowaniem miłości do zwierząt-czyli błędne,żeby nie powiedzieć chore i fikcyjne.To taka logika w rodzaju-czy masz akwarium...
...
Ja jej nie uosabiam-zwierząt i człowieka nie sadzam w tym samym rzędzie.Dlatego nie przenoszę uczucia zarezerwowanego dla ludzi na zwierzęta-mimo tej samej nazwy są to jednak dwie różne relacje-i obie niezwykłe.
Może najpierw napiszę,jak ja rozumiem miłość do zwierząt - dzikich: moim zdaniem miłość do dzikich zwierząt objawia się troską o nie,człowiek kochający zwierzęta chce o nie dbać,nie chce przyspażać im cierpień - według mnie myślistwo nie wpisuje się w taką definicję miłości,definicja myśliwych wygląda tak:
...polujemy, bo Kochamy polowanie ze wszystkimi jego składnikami, na zwierzęta ,
które Szanujemy, jako obiekt tych polowań , Szanujemy ich życie i śmierć, oraz to że, bez nich cała nasza pasja nie miałaby sensu.Szacunek te możemy śmiało udowodnić gdyż.:...............".
no właśnie - kochamy polowanie,nie zwierzęta,na które polujemy,je szanujemy,a może traktujemy tylko jako niezbędny element polowania/ - bo gdyby ich nie było,to nie mielibyśmy na ci polować - tak więc szanujemy zwierzęta,ale za co? - za to,ze w ogóle są,czy też za to,że dzięki ich obecności możemy / my,myśliwi / na nie polować i oddawać się w ten sposób naszej myśliwskiej pasji?.
Dam taki przyklad.
Znasz kozła, śledziłes go przez trzy czy cztery sezony,Znasz go od kożlaka.
Chroniłeś go przed drapieżnikami i zimą. Miał się dobrze. Ale otrzymałeś na "niego" odstrzał. Chodzisz za nim jak cień , czekasz na niego na ambonkach ,czy przy ścianie lasu. Nie raz i nie dwa zrobił cie w "bambuko" gdyż jest już starym wygą .
W końcu spotykacie się gdzieś.Pada celny strzał.Jest Ci przykro? Tak !!
Ale nie z tego powodu że zabiłeś, tylko z tego ,że "coś" się skończyło. Jakaś przygoda
trwająca rok czy więcej.Ale wiedziałeś że tak to się kiedyś zakończy.
Mogłęś zrezygnować ze strzału , ale co by to zmieniło?Zrobił by to Kolega z Koła albo jakiś dewizowiec.
Czy ten przyklad świadczy o jakimś uczuciu do tej sarny, czy raczej o żalu po stracie
mozliwości przeżywania emocji jakich Ci dostarczała ostatnimi czasy?
Żal po stracie możliwych emocji i przygód a nie żal po ich obiekcie.
Hmmm ... gdyby mnie,dajmy na to w ogrodzie odwiedzał przez długi czas jakiś zwierz / a nawet i przez czas krótki / i gdybym już go znał,znał jego zachowanie,charakter,dziwactwa,to nigdy przez myśl by mi nawet nie przeszło,żeby zrobić mu krzywdę,albo żeby nasłać na to zwierzę myśliwego - tyle że mi nie potrzeba by było nawet tych miesięcy lub lat znajomości,wystarczyłoby pierwsze spotkanie - tak więc,to zależy od konkretnego człowieka.
Myśliwy widzi to tylko jako koniec jakiejś " przygody " - " fajnie było,ale mus to mus,mam na ciebie wyrok " - mierzy do zwierza - ' ale pamiętaj,i tak cię kocham " - tak to widzę.
Najbardziej podoba mi się ten fragment:
Zawsze też podkreślam,że człowiek nie odbiera życia zwierzęciu-bo życie tak naprawdę odbiera chwila narodzin.Człowiek polując decyduje o chwili kiedy to się stanie.
Hmmm ... czyli zwierzę rodząc się,staje się obiektem cierpienia a litościwy myśliwy przychodzi,i to cierpienie skraca,wybawia biedne zwierzę od cierpienia? ...
Chwila narodzin nie odbiera życia,wiadomo tylko,że to życie się kiedyś skończy,ale nie nam decydować jak i kiedy - myśliwy,polując odbiera zwierzęciu prawo do śmierci na własny sposób,staje się dla niego panem życia i śmierci,a nie wybawcą od cierpienia.
Uwazam , że kazdemu zwierzęciu do szczęścia potrzebne sa wszystkie atrybuty zycia łacznie ze smiercią byleby w umiarkowanych ilościach. Zwierze powinno się bać, powinno uciekać, powinno czuć zagrożenie śmierci, mieć swobodę i wolność, mieć umiarkowane trudności w zdobyciu karmy, miec mozliość rozmnażania się, móc znaleźć sobie schronienie i mieć wybór . Mozna tak jeszce wymieniać długo.
Ale czy człowiek ma temu zwierzęciu dostarczać powodów do tego,żeby się bało,uciekało,czuło zagrożenie śmierci? - czy w ten sposób my,ludzie uszczęśliwiamy zwierzęta?.
Jesli czegoś zabraknie albo czegoś będzie w nadmiarze wtedy z pewnościa będzie dyskomfort ale czy nieszczęście?
Prowadząc gospodarkę łowiecką i w tym zabijając zwierzęta pomagamy im . Pomagamy tym co przeżyją aby nie było zbyt dużego zagęszczenia i nie pojawiały się inne problemy jak chćby trudności ze zdobyciem karmy czy zagrożenia chorobami. Pozwala to utrzymac gatuneki w odpowiedniej proporcji i kondycji. Pozostaje otwarte pytanie - czy my dobrze rozumiemy to co chcemy osiągnąć i czy zwierzętom wyjdzie to na dobre. Tak czy inaczej człowiek ustawia świat pod siebie a więc musi to być akceptowalne gospodarczo i społecznie.
Odpowiadając na postawione wczesniej pytanie- tak można kochać zwierzęta i je zabijać. Zabijac po to aby reszta była "szczęsliwa" aby przetrwała, aby człowiek mógł także zyć w sposób zorganizowany i zaplanowany.
Dochodzimy do pewnego kuriozum: myśliwi pomagają zwierzęta zabijając je,dzięki temu jest ich tyle,ile oni zaplanują,mają co jeść,nie chorują i nie padają z głodu - z drugiej strony,ci sami myśliwi piszą,że należy znieść szczepienia przeciwko wściekliźnie,żeby lisy chorowały i umierały,bo tak każe natura ... śmierć sarny z głodu zimą jest zła,okrutna i należy tę sarnę dokarmiać,żeby nie skończyła tak okrutną śmiercią,ale już śmierć lisa na wściekliznę jest dobra? - zaznaczmy tu,że śmierć wywołana wścieklizną wcale nie jest taka łatwa,szybka i bezbolesna,bo tu mamy śmierć jakoby z pragnienia,a tam z głodu - czy ta z pragnienia,wywołana wścieklizną jest lepsza,od tej głodowej?.
Odnoszę wrażenie,że myśliwi zabijają zwierzęta nie o to,żeby " reszta była szczęśliwa ',tylko dlatego,żeby: " człowiek mógł także zyć w sposób zorganizowany i zaplanowany. " - dobro człowieka,nie zwierząt,lub jak to opisał poseł PISu - " źle pojmowana ochrona zwierząt ".
Gdyby alette kochała zwierzęta to by ich nie kastrowała.Gdyby alette kochała zwierzęta to by pozwoliła realizować ich naturę.
Czy alette kocha zwierzęta?
Panowie myśliwi twierdzą,że kastracja / sterylizacja jest niezgodna z naturą,że to wynaturzenie tylko dla dobra człowieka ... trochę mi się przypomina przesąd o tym,że suka musi mieć raz w życiu młode,dla zdrowia - zwierzę nie potrzebuje mieć młodych,żeby być szczęśliwym,funkcje,że tak powiem ... seksualne nie są niezbędne do szczęśliwego życia - jeśli myśliwi nie rozumieją po co właściciele psów i kotów poddają je kastracji / sterylizacji,to dlaczego potem piszą,że:
Czy to nie ludzie stworzyli paradoks zwiazany ze schroniskami dla zwierząt. Najpierw pozwolono im sie rozmnozyć nie zabijając przychówku, potem skutecznie oduczono samodzielnego życia, następnie w jakis sposób straciły one dach a na końcu trafiają do przepełnionego schroniska . Czy w takim przepełnionym schronisku wszystkie będą odpowiednio wykarmnione, zadbane i leczone?. Czy bedą miały warunki , ktore zapewnią im szczęście? Mam duze wątpliwości. W takim przypadku schronisko traci swoja szlachetną nazwę. I myslę , ze dla wielu zwierząt śmierć byłaby ulgą.
Właśnie dlatego kastrujemy i sterylizujemy zwierzęta,dla ich faktycznego dobra - żeby nie cierpiały w przyszłości,nie tylko one,ale ich młode,żeby schrony nie były przepełnione,żeby ich łowiska nie były pełne psów i kotów - ale rozumiem,że metoda na zwierzę żyjące zgodnie z naturą,jest litościwa kula w łeb,a nie barbarzyńska kastracja?.
Ciekawy przykład:
W ubiegły weekend kolega strzelił kozła.Jako, że okaz niecodzienny przywiózł mi pokazać głowę.Byłem na polowaniu więc czekał na mnie siedząc z moją rodziną na tarasie i popijając kawę.
Kiedy wróciłem i dosiadłem się do towarzystwa on wstał i po chwili przyniósł z bagażnika głowę kozła by mi ją pokazać.Piękny wielotykowiec.Dodatkowa trzecia tyka wyrasta z możdżenia i ma różę.Moja córka ze zgrozą zapytała - co to jest ?
Zapanowała arcyciekawa sytuacja.Kolega z głową kozła w ręku stał lekko zażenowany, wyglądał jak łowca głów, tyle, że bajka nie ta.
Trzeba było szybko działać.Czy miałem w tej chwili tłumaczyć córce, że kozioł został strzelony z miłości do sarniego gatunku ?
Zacząłem o selekcji.Tej znienawidzonej przez niektórych selekcji która do niczego dobrego niby nie prowadzi.Wywód trwał chwilę bo córka zażądała szczegółów.Udało mi się uratować dobre imię „łowcy głów”a córkę przekonać, że my myśliwi możemy i musimy z pożytkiem dla przyrody i środowiska ocenić i następnie eliminować z sarniego towarzystwa niepożądane osobniki.
Wspomniałem również o szacunku do ubitej zwierzyny po strzale.
Ciekawe jak bym wyglądał, gdybym zaczął, że to z miłości do zwierząt kolega zabił kozła a następnie przywiózł i zaprezentował nam tę głowę ?
Jeśli chodzi o tłumaczenie dziecku faktu uśmiercenia zwierzęcia...Zauważ,że postawiłeś się w sytuacji takiej-jak by stało się coś złego i próbowałeś to usprawiedliwić w sposób "do przyjęcie" dla dziecka.Gdybyś trafił na osobę bardziej zorientowaną w temacie-a przeciwną zabijaniu zwierząt-to takie tłumaczenie byłoby wyśmiane.Nikt nie każe od razu mówić o miłości do zwierząt i zabijaniu z miłości-bo-POZORNIE-nie brzmi to logicznie.
Dawniej dzieci były oswajane z polowaniem poprzez fakt obcowania z tym zjawiskiem-nikt nie musiał tłumaczyć tego co się dzieje i usprawiedliwiać się.Polowanie było czynnością jak każda inna-całkowicie naturalną,która współistniała tak jak codzienny obiad,domowe wypieki czy sianie zboża.Martwe zwierzę nie budziło sensacji.
Dziś jest trudniej z racji oddalenia pewnych czynności od siebie-mięso na obiad nie kojarzy się z koniecznością zabicia zwierzęcia.Dzieci są dziś wychowywane pod kloszem-a prawdę podaje im się za zasłoną lub wcale.
Miłość do polowania może współistnieć z miłością do zwierząt.Zwał to uczucie jak zwał-można je zastąpić słowami pasja,wrażliwość,potrzeba obcowania,lub nawet poszanowanie.Te uczucia istnieją-i strzał ich nie przekreśla.
Zabiłem bo jestem myśliwym selekcjonerem i tylko to upoważnia mnie do strzelenia kozła.
Następnie złożyłem pieczęć i dałem mu ostatni kęs bo tego wymaga tradycja ( to dla tych szanujących tradycję ) bo, ........tak jakoś dziwnie, wręcz nie wypada, załadować zwierzę jak tłumok do bagażnika ( to wersja dla tych którzy tradycyjne zachowania traktują jak gusła )
Cóż,ja w ludzką selekcję nie wieżę ... sam nie wiem,jakbym zareagował,gdyby ktoś podszedł do mojej rodziny,np.jedzącej obiad i zaczął się chwalić wyciągniętą z bagażnika,odciętą głową kozła sarny? - dla nas to byłby szok i brak apetytu na dalszą część obiadu,a może i na dłużej? - dla rodziny myśliwego,jest to,normalne ...
Umiejętność współczucia zwierzęciu polega na tym,że staram się sprzeciwić działaniom które są wbrew ich naturze oraz cierpieniom którym są poddane także w sposób nienaturalny.Nie zauważam konieczności współczucia zwierzynie,która ginie na polowaniu.Śmierć w końcu i tak je spotka-i nie będzie ona w żadnym przypadku mniej bolesna niż myśliwska kula-obojętnie czy zwierzę zginie z głodu,ze starości nękane chorobami czy stanie się pożywieniem innego zwierzęcia.Nie mam podstaw do współczucia lisowi którego strzelam-ten lis do chwili śmierci miał "szczęśliwe życie".Zył tak jak go stworzyła natura-nie przebywał uwięziony w klatce,nie był karmiony papką hormonalną.Podobnie z dzikiem który staje się pożywieniem ludzi.
Zwierzęta łowne nie dotyka krzywda-nie są męczone,żyją we właściwym sobie środowisku w sposób całkowicie niepodporządkowany komukolwiek.Są doglądane jedynie i jeśli jest taka konieczność-otrzymują karmę.
Prawdą jest tylko to,że dzikie zwierzęta żyją na wolności i są szczęśliwe,ale czy nie należy im się współczucie,gdy giną?,zwłaszcza gdy giną przedwcześnie? - bo gdy myśliwy zabija starego,schorowanego rogacza,lub rannego,podstarzałego odyńca,to można powiedzieć - " tak,miał piękne i długie,szczęśliwe życie " - ale gdy strzela 2,3 miesięcznego niedoliska,młodego kozła,warchlaka? - przecież takie zwierzęta miałyby przed sobą jeszcze szmat życia więc nie można powiedzieć,że te zwierzęta miały długie i szczęśliwe życie - bo,jak mówi maksyma: " im krócej żyje,tym mniej zeżre ".
Miłość do zwierząt wolno żyjących ( w tym łownych) nie może być miłością do jednego wybranego osobnika. Bo tego w praktyce nie da się zrealizowć. To jest miłość, że tak to określę, do populacji. I taką najczęściej jest miłość myśliwych. Dąży się do otoczenia opieką, stworzeniu najlepszych z możliwych warunków bytowanaia populacji danych zwierząt na jakimś terenie. Płaci się za szkody spowodowane przez zwierzęta w uprawach rolnych i czasami leśnych. Ta miłość nie stoi w niezgodzie z polowaniem bo racjonalnie prowadzone polowanie służy tej populacji. Chociażby tylko w przypadku kontrolowania liczebności osobników możliwych do utrzymania na danym obszarze.
Ja nadal nie nazwałbym tego miłością,tylko raczej dbaniem o własny interes,zwykła gospodarka,ot co - myśliwy musi dbać o obiekt swojego hobby,bo inaczej tego hobby nie będzie - jest to więc miłość do hobby,nie do zwierząt.
Nie wykluczam, tutaj,że myśliwy może kochać swojego psa,kota,ale my tutaj mówimy o zwierzynie łownej - swojego psa,kota,myśliwy - raczej nie zastrzeli - ale sarnę,dzika,lisa,jelenia - już tak.
Pamiętajmy,nie piszemy tutaj o zasadności polowań,ale tylko o stosunku myśliwych do zwierząt - łownych.
Według jednego z myśliwych: " nie może kochać zwierząt nikt,kto je kiedykolwiek jadł. " - może więc nikt tak naprawdę nie kocha zwierząt? - ani zwykły człowiek,który je je,ani myśliwy,który je zabija? - może zwierzęta kochają naprawdę tylko wegetarianie? ...
Zastanawiam się,czy rozprawy o miłości do zwierząt mają jakiś sens ... ale to niektórzy myśliwi zaczęli pisać,że zabijają zwierzęta z miłości do nich i dla ich dobra ...
A może pytanie postawione w temacie nie powinno brzmieć: " czy myśliwi kochają zwierzęta? ( łowne ) " - tylko: " czy myśliwi zabijają zwierzęta z miłości do nich i dla ich dobra? " - tak czy inaczej,chodzi o emocjonalny stosunek myśliwego do dzikich zwierząt.