Forum Zwierzaki

Zwierzęta => Psy, pieski, psiaki => Wątek zaczęty przez: kuba_81 w 2011-11-06, 10:29



Tytuł: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: kuba_81 w 2011-11-06, 10:29
Witam wszystkich,
mam poważny problem - moja narzeczona nie akceptuje zwierząt w domu.
Za pół roku mamy się pobrać i oświadczyła mi, ze do tego czasu muszę oddać mojego 6-cio letniego kundelka w dobre ręce ponieważ nie akceptuje zwierząt w domu - sierść, zapachy itp.
Nie jest to w żadnym wypadku alergia tylko jakaś fobia.
Ponieważ nie mogę się rozstać z moim psem a rozmowy z narzeczoną nie prowadzą do żadnych rozwiązań od 4 tygodni mam doła.
Poradźcie mi czy nie przesadzam, ale wydaje mi się że takie ultimatum nie jest fair.
Pozdrawiam
Kuba


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: malinowa,mamba w 2011-11-06, 10:43
To trochę niesprawiedliwe. Po pierwsze znalezienie dobrego domu dla psa nie jest łatwe, po drugie masz go od 6-ciu lat. Człowiek przywiązuje się do zwierząt tak samo jak do ludzi. Znalazłeś się w trudnej sytuacji. Taki trochę konflikt tragiczny. Rozwiązanie musisz znaleźć sam. Powodzenia


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: kkaassiiaa w 2011-11-06, 10:56
Może narzeczona zmieni zdanie jak lepiej pozna psa, oswoi się z nim?
Staraj się przekonać ją do psa, bo oddanie go nie byłoby w porządku. Znam kilka przypadków, gdy ktoś był niechętny do zwierząt tylko dlatego, że nie wiedział jak to jest mieć psa. Jakieś wspólne spacery z psem, zabawy, itp. ułatwią jej poznanie twojego psa. Nie wymagaj od niej, żeby od razu polubiła go, ale stopniowo może się do niego przyzwyczai.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-06, 11:14
Poradźcie mi czy nie przesadzam, ale wydaje mi się że takie ultimatum nie jest fair.
Absolutnie nie przesadzasz. Rozumiem, że kochasz swojego psa, więc żądanie pozbycia się go jest bardzo nie fair... Albo narzeczona nie rozumie, co Cię łączy z psem (pewnie sama nigdy nie miała i nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo zwierz może być bliski czlowiekowi), albo jest egoistką. W pierwszym przypadku trzeba tłumaczyć, by zrozumiała i zmieniła nastawienie, w drugim trzeba zmienić narzeczoną... :P Mam nadzieję, że to ten pierwszy przypadek i uda Wam się stworzyć dom, w którym będzie miejsce i dla kochanego psa... Jeśli jednak nic z tego nie wyjdzie, a z narzeczonej nie zrezygnujesz, musisz znaleźć psu naprawdę dobry i odpowiedzialny dom... Powiem jednak, że mnie takie ultimatum bardzo by hmmmm... otrzeźwiło... :/


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: meg w 2011-11-06, 13:28
zmien nazeczona.  a tak na powaznie nie stawia sie takich ultimów, wiedziala ze masz psiaka i to jest bardzo nie fair... jak on by sie czul wydany bo nowej pani sie nie podoba wiesz to tak jak bys sprzedal przyjazn. gdyby moj maz przed slubem tak mi powiedzial to pewnie nim by nie zostal. musisz z nia porozmawiac powiedziec co czujesz ze pies to nie zabawka ze to twoj przyjaciel zapytaj jej jak by sie czula gdybys osiwdczyl ze po slubie nie moze przyjmowac swoich przyjaciol bo nie lubisz zapachu ich perfum itp itd. powodzeni
ps. nie radze ci zebys zrezygnowal  narzeczonej ale nie powiem tez zebys zrezygnowal z ufnego oddanego kochajacego i wiernego przyjaciela.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: chamsti w 2011-11-06, 14:22
Zachowanie narzeczonej jest zdecydowanie nie w porządku... Mnie by dało na prawdę wiele do myślenia (oczywiście zakładając, że chodzi o zwykłą zachciankę, a nie fakt, że ma alergię lub boi się psów, bo np. kiedyś została pogryziona). Teraz żąda, żebyś pozbył się psa, potem może zażądać zerwania kontaktów z przyjaciółmi, rodziną bądź innych rzeczy. I dlaczego taka kwestia pojawia się dopiero pół roku przed ślubem? Nie wiedziała wcześniej, że masz psa, czy to Ty nie wiedziałeś, że ona nie lubi zwierząt?

Myślę, że warto spróbować "oswoić" ją z psem - jak ktoś wcześniej napisał, zaproponować wspólny spacer, spędzić trochę czasu z psem i nią jednocześnie. Warto też zauważyć, że domowe psy rzadko mają nieprzyjemny zapach, a sierść... no cóż to już kwestia osobnicza. Ja osobiście nigdy nie pozbyłabym się psa tylko dlatego, że mój facet ma tak chce (z resztą, on od początku wie, że ja jestem w pakiecie z moim psem :P)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Holli w 2011-11-06, 18:40
Witam! No,to masz problem!! Skoro stawia Ciebie w takiej sytuacji to Ty też ją postaw. Jeżeli Cię kocha pogodzi się z faktem że masz psa i nie będziesz musia,l szukać nowego właściciela dla swojego kundelka!


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-07, 00:03
Powaznie zastanow się nad tym slubem. Jesli się kogos kocha to i kocha sie ze wszystkim albo wcale .
Jesli ona juz teraz stawia Ci takie wymagania ,ze masz oddac niemlodego psa - to po slubie nastapi gradacja wymagan w kazdej dziedzinie i wtedy - masz przechalapne.
Jelsi nawet psa oddasz - nie wrożę Twojemu zwiazkowi dlugich lat szczęscia , chyba,ze pogodzisz się z pozycją służącego.
Jest tyle fajnych dziewczyn na swiecie, ktore lubia zwierzeta ,ze nie ma co zawracac sobie glowy bezduszna panną.
A jesli na silę zostawisz psa - taka osoba jest w stanie go wywieźć i przywiązac sznurkiem w lesie.
 Ciekawe jak Ciebie potraktuje jak się zestarzejesz, albo np zachorujesz ?Albo stracisz pracę ?
 


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: ppx w 2011-11-07, 02:05
Sorry, za czarny humor, ale przypomniał mi się pewien dialog koleżanek z klasy na wf-ie. :p

M: Nie wiem, czemu, ale mój pies zawsze szczeka na chłopaka.
N: Na mojego też szczekał przez dwa lata.
M: Chyba zmieniam psa...
N: Ja zmieniłam chłopaka ;d!

ogółem dyskusja była na temat, że psy wyczuwają złych ludzi
xd


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-07, 09:22
Wiecie, są ludzie, którzy wyznają zasadę 'pies tylko przy budzie' itp... To nie znaczy, że są zdolni do okrutnego potraktowania zwierzęcia, po prostu mają inną mentalność, wynikającą z wychowania... Ktoś nigdy zwierzęcia w domu nie miał, nie obcował z czworonogiem znajomych i nie czuje tego, co my... Że pies to przyjaciel, członek rodziny, że się go kocha, przywiązuje do niego... Widzi za to sierść, fruwającą po domu, ślady łapek na podłodze, no, sami wiecie... Fakt, dla nas okrutne jest samo żądanie oddania psa :/ Ale może dziewczynie potrzeba więcej czasu na zrozumienie, czego się domaga... Ja bym jej powiedziała, że taki warunek dla mnie jest tym samym, czym ze strony chłopaka byłoby stwierdzenie 'oddaj swoje dziecko do adopcji, bo ja nie lubię, jak mi się dzieciak drze w domu'... Może wyśmieje albo oburzy się na takie 'niestosowne' porównanie, a może spojrzy inaczej na sprawę? Na pewno nie ma co forsować niczego na siłę, bo przecież jeśli zamieszkają razem, będzie różnie... Pies zachoruje, nabrudzi w domu, będzie wymagał leczenia, opieki... Nie wyobrażam sobie, by ktoś z góry nastawiony negatywnie miał temu podołać, no chyba, że zanim dojdzie do takich sytuacji, zdąży się zakochać... ;) I tego Wam życzę, tzn. zakochania całej trójki, a nie przypadłości zdrowotnych ;p


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: meg w 2011-11-07, 13:09
ja wiem jedne nie mogla bym oddac czlonka rodziny...dla innego czlonka rodziny sorry


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-07, 13:44
Przecież jak się poznali to narzeczony mial juz psa - dlaczego ona teraz wymaga zeby to się zmienilo ?
A co do bezdusznego postepowania jesli pies jednak zostanie to opowiem Wam przypadek , ktory zdarzly sie kiedys w naszym wroclawskim schronie.
Pewnego dnia przyjechala mloda kobieta z dzieckiem i przywiozla do schronu starszego/ ale w dobrej kondycji/ pieska do uspienia , zaznaczyla,żeby to zrobic jaknajszybciej. Ten nacisk zastanowil pracownikow , ktorzy postanowili poczekac co będzie dalej i zamkneli pieska w boksie. Na drugi dzien przybiegl do schronu mlody czlowiek twierdząc,ze szuka swojego psa , bo żona wyszla z nim i zdzieckiem do sklepu i pies zginął.....
Czlowiek bardzo rozpaczal, ale okazalo sie ,ze ten piesek przyprowadzaony wczoraj - jest jego zaginionym towarzyszem od lat dziecinnych.
Ciag dalszy tej historii jest znany - małzenstwo się rozeszlo na wniosek malzonka. Kto ucierpial ? Dziecko. Dlatego lepiej zapobiegac niż leczyc.
 Byla też pani, ktora oddala 2 buldozki francuskie na wniosek swojego męża. Zapytana dlaczego to robi- odpowiedziala,ze jej przyszly mąż nie toleruje psow , a ona chce wyjść za mąż. I pewnie wyszla... Ciąg dalszy tej historii nie jest znany, ale - przewidywalny.
Dlatego jesli sie nie nadaje na podobnych falach - związek się rozpadnie, ale zawsze kosztem czyjejs krzywdy :(


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: zaba14 w 2011-11-07, 16:37
Dziwna sytuacja, ja osobiście nie mogłabym się z kimś takim związać, mój facet może nie pała zapałem do zwierząt, kupił psa dla mnie, akceptuje, ją, kocha, wychodzi na spacery, nie oddałby jej, ale nie toleruje wszystkich zwierząt, nie interesują go inne psy, koty czy cokolwiek innego. Gdyby mi powiedział, że mam pozbyć się psa, to nasłuchałby się na swój temat ...
Spróbuj z nią pogadać, ale ja nie widzę tego w kolorowych barwach, tym bardziej że sytuacja się na pewno pogorszy gdy na świecie pojawi się dziecko.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-07, 18:46
Kuba ma juz kiepsko, ale ma jeszcze szanse na odwrot.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: malinowa,mamba w 2011-11-07, 18:52
ja nie jestem ekspertem, ale uważam, że jeżeli się kogoś kocha to ze wszystkim. Bez żadnych warunków. Ale to jest oczywiście tylko moje skromna zdanie


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-07, 18:55
ja wiem jedne nie mogla bym oddac czlonka rodziny...dla innego czlonka rodziny sorry
Ja też bym psa nie oddała, najwyżej facet by poszedł w diabły... Ale nie każdy rozumie, ze pies może być właśnie członkiem rodziny i bliską istotą... Chyba, że rozumie i mimo ta żąda oddania go. Jeśli tak, to jak dla mnie do odstrzału... Narzeczona, ma się rozumieć. Miłośnik zwierząt, związany z osobą o takim podejściu? Hmmm... Mało to pięknych kobiet, kochających psy? ;)



Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-07, 19:11
Mało to pięknych kobiet, kochających psy? ;)


Dokładnie, a nawet i piękna być nie musi ;)

Diuna - straszne jest to, co opisujesz ... :roll:


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-07, 19:24
Dokładnie, a nawet i piękna być nie musi ;)
Jak kocha psy, to jest piękna ;) w każdym razie wewnętrznie, a to najważniejsze... W dodatku takie piękno zostaje na całe życie...  Czas się go nie ima, hehe ;p

A to, co Diuna opisała, to samo życie... Ludzie szaleją, a zwierzęta na tym cierpią... Choć bywa i tak, że ktoś mający dystans do psów po czasie sam się tak przywiązuje, że akceptuje zwierza z jego kudłami i piaskiem, sypiącym się z łap... Pewna pani opowiadała mi, ze najpierw zdecydowała, ze szukają dla swego psa domu, a kiedy ktoś chętny już się znalazł i mąż przyszedł go zabrać, spojrzała na czworonoga i poczuła, że nie może tak postąpić... Róznie bywa.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-07, 19:30
Jak kocha psy, to jest piękna ;) w każdym razie wewnętrznie, a to najważniejsze... W dodatku takie piękno zostaje na całe życie...  Czas się go nie ima, hehe ;p


Heh, też o takim pięknie pomyślałem ;)
fizycznego być nie musi, byle by było to wewnętrzne.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-07, 20:02
Wiekszosc mężczyzn zeni sie z kobietami cieplymi, troskliwymi, empatycznymi, ale sa i tacy, ktorzy nie maja instynktu samozachowawczego   :roll:


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: malinowa,mamba w 2011-11-07, 20:20
ja mam inny kłopot. Za niecałe dwa lata zostanę panną młodą. Chyba będziemy musieli założyć zoo,bo będziemy mieli łącznie 6 psów, kota, 3 akwaria, żółwia, węża i 2 króliki:)) a tak na poważnie Kuba to zastanów się, bo to decyzja na całe życie


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-08, 11:26
E, za dwa lata psów będzie z osiem i cztery koty ;p

I gdzie ten Kuba? Narzeczona mu neta odcięła, czy co? :P


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: meg w 2011-11-08, 12:20
I gdzie ten Kuba? Narzeczona mu neta odcięła, czy co? :P

właśnie !!!???


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-08, 12:34
 :lol:


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: kuba_81 w 2011-11-08, 18:40
Kochani,
dziękuję wszystkim za wsparcie.
Potwierdziły sie moje odczucia, a już miałem watpliwości czy jestem normalny.
Psa oczywiście nigdy bym nie oddał, ale dzieki Wam czuję się dużo lepiej.
Pozdrawiam wszystkich Kuba


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: malinowa,mamba w 2011-11-08, 18:53
Gdybyś jeszcze kiedyś miał problemy ze swoją normalnością to pamiętaj, że są jeszcze tak samo "nienormalni" ludzie jak Ty, czyli my :)Pozdrawaim


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-08, 19:01
Jakby się zastanowić, to my wcale tacy normalni nie jesteśmy... Normą jest raczej kiepskie traktowanie zwierząt albo obojętność, a nie troska, miłość i opieka do końca życia... My jesteśmy w mniejszości, a więc raczej nienormalni... ;) I bardzo dobrze, że tacy jesteśmy... Może kiedyś proporcje się zmienią, ale do tego jeszcze dłuuuga droga... :/

Życzymy powodzenia i zapraszamy do pozostania z nami, z narzeczoną lub bez ;p

Widzę, że Malinka mnie ubiegła :D


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-08, 19:05
My, normalni? - przecież My to " nawiedzeni ", którzy ( używając kwiecistego języka moich rozmówców )  " masturbują się " losem piesków i kotków
a ja jestem jeszcze gorszy od Was, bo " masturbuję się " losem lisów, które już wybiły wszystko co żyje ;)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-08, 19:07
Lepiej 'masturbować się' losem, niż zabijaniem. To drugie dopiero jest chore i odrażające.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: meg w 2011-11-08, 22:12
"masturbujmy" sie wiec  razem :P


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-09, 08:39
"masturbujmy" sie wiec  razem :P
Ale orgia :shock: ;p


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: malinowa,mamba w 2011-11-09, 11:31
kudre nie wiem co się tu dzieje, ale uciekam, co by sie nie zgorszyć :o :)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-09, 13:45
Lepiej 'masturbować się' losem, niż zabijaniem. To drugie dopiero jest chore i odrażające.
Tak samo odrazające jest skazywanie starszego psa na poniewierke bo sie nie lubi sprzatac domu . Zwierzęta maja emocje , umieja wspolczuc, przywiązują się i odczuwają cierpienie jak kazdy z nas. Kto tego nie rozumie - nie zrozumie tez ludzkiego cierpienia.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: malinowa,mamba w 2011-11-09, 14:52
Wszystko co piszecie jest oczywiście prawdą, ale w dzisiejszym świecie empatia
= słabość. Niektórzy nie chcą być słabi. Ludzie nie współczuja sobie nawzajem, nie zwracają uwagi na cudze uczucia. A zwierze?? Zwierzę to przedmiot. Fajny, bo rusza się, żyje. Dzieci cieszą się przez kilka dni nową zabawką, ale kiedy zaczyna chorować, przeszkadza w wyjazdach, brudzi to trzeba się go pozbyć. Niestety tak to widzi większa część społeczeństwa, czyli osoby, dla których my jesteśmy nienormalni. Ale ja tam wolę sswoją nienormalność i mam gdzieś komentarze " biegasz z tym psem do weterynarza jakby to dziecko było. przecież on i tak niedługo zdechnie. Szkoda czasu i kasy". Na szczęście Wy także jesteście takimi "świrami" (w poztywnym,przynajmniej dla mnie, tego słowa znaczeniu), więc wiem, że nie jestem jedynym dziwakiem. Fajnie, że Kuba tu trafił. Znalazł sporo osób tak nienormalnych jak on


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: meg w 2011-11-09, 16:52
ja pamietam jak walczyłam o zycie mojego poprzedniego psa i uwierzcie mi podjelam decyzje zo uspieniu z bolem serca, ale jak Dinus dostal ostatni atak to spojrzał mi w oczy i wiedzialam ze chce odjesc byla 23 wezwalysmy weta do domu umarl w swoim domku bezpieczny ja sie do niego przytulilam i na dowidzenia poweidzialam ze go kocham...i zasnąl


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-09, 17:11
Wszystko co piszecie jest oczywiście prawdą, ale w dzisiejszym świecie empatia
= słabość.

Mi powiedziano jeszcze inaczej:

Cytuj
Wrażliwość (bo modna „empatia” oznacza zupełnie co innego) jest największym wrogiem wiedzy, a wiedza praktyczna wrogiem wiedzy teoretycznej.

czyli my nie odczuwany empatii, tylko wrażliwość a to nie to samo, bo wrażliwość jest wrogiem wiedzy
człowiek praktyczny, podchodzący do problemu z chłodną głową, nie poddaje się emocjom i załatwia sprawy bez emocji - jak trzeba coś zabić to zabija, wydaje zgodę na zabicie, itp.
ja zaliczam się właśnie do tej grupy " nawiedzonych ", którzy kierują się emocjami, wrażliwością, dlatego jestem zaliczany do wrogów polskiej przyrody, bo każdy ekolog, przyrodnik wie, że zwierzęta trzeba zabijać aby chronić inne zwierzęta i dobro człowieka a kto tego nie rozumie jest wrogiem ochrony przyrody, bo zabijanie zwierząt to " czynna ochrona przyrody " - " ku chwale przyrody ", właśnie.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: malinowa,mamba w 2011-11-09, 17:14
Więc ja cieszę się Lisie, że nie jestem ekologiem


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-09, 17:45
Kazdy myslacy człowiek jest po częsci ekologiem, bo myslenie " a po nas choćby potop " nie jest mysleniem perspektywicznym, dlugofalowym, a tylko ta umiejetnosc odroznia nas od zwierzat.
I dlatego uwazam Lisie, ze jestes nie tylko wrazliwy, ale i empatyczny:)
A i pewnie,ze dobrze, ze Kuba tu trafil, jesli jeszcze wyciagnie wnioski z naszej dyskusji - moze wybierze tak,ze się nie unieszczęśliwi :) I będzie rano mogl patrzec w lustro bez zalu.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-09, 19:25
Tak samo odrazające jest skazywanie starszego psa na poniewierke bo sie nie lubi sprzatac domu .
Ale tu nie było mowy o wywaleniu psa na ulicę, tylko o szukaniu dobrego domu... Nie demonizujmy, proszę... Jeszcze raz podkreślam, nie wymagajmy od każdego, by czuł dokładnie to, co my... Wielu z nas urodziło się w domach, w których zwierz był jednym z domowników, ale nie wszystkim tak się życie ułożyło... I mogą nie rozumieć tego, co dla nas jest oczywiste. Niektórym po prostu trzeba czasu, by zmienić nastawienie.

Cytat: diuna
Kto tego nie rozumie - nie zrozumie tez ludzkiego cierpienia.
Niekoniecznie prawda... Są ludzie, tak bardzo przekonani o wyjątkowości rodzaju ludzkiego, że 'zamykają się' na resztę świata... Człowiek ma duszę :roll: uczucia, emocje... I tylko czlowiek... Bo jest wybrany przez Boga, stworzony na jego podobieństwo, ple, ple, ple... Takie ograniczenie, wynikające z religijnego zadęcia... Omamieni religijnymi fantazjami nie rozumieją świata, na którym żyją... Nie twierdzę, że każdy religijny człowiek taki jest, absolutnie, jednak wielu tak właśnie myśli.

Wrażliwość przeszkodą w zdobywaniu wiedzy... Najlepszym przykładem takich 'postępowych twardzieli' byli hitlerowscy lekarze w obozach koncentracyjnych... Ci się nie patyczkowali, poszerzali swoja wiedzę bez skrupułów i na żywca... Ci, którzy wrażliwość uznają za wadę, powinni wylądować na stole takiego chłodnego i pozbawionego emocji, za to żądnego weryfikacji wiedzy teoretycznej doktorka... Doktor Mengele by ich tak oporządził, ze odechciałoby się im wiedzy, a zatęskniliby za tą lekceważoną wrażliwością czy empatią... Własnego tyłka juz tak łatwo się nie poświęca ku chwale wiedzy i postępu... Co innego cudze cierpienie, co innego własne... I tu właśnie empatia się kłania...


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-09, 20:05

Niekoniecznie prawda... Są ludzie, tak bardzo przekonani o wyjątkowości rodzaju ludzkiego, że 'zamykają się' na resztę świata... Człowiek ma duszę :roll: uczucia, emocje... I tylko czlowiek... Bo jest wybrany przez Boga, stworzony na jego podobieństwo, ple, ple, ple... Takie ograniczenie, wynikające z religijnego zadęcia... Omamieni religijnymi fantazjami nie rozumieją świata, na którym żyją... Nie twierdzę, że każdy religijny człowiek taki jest, absolutnie, jednak wielu tak właśnie myśli.


Nie wszyscy, przykład mojej, skromnej osoby - choć nie jestem zbyt religijny, po prostu jestem wierzący ;)

Co do wrażliwości i wiedzy - wiedza niekoniecznie oznacza inteligencję, można przeczytać dziesiątki książek i nie zmądrzeć ani o jotę
moi rozmówcy twierdzą, że brak emocji, wrażliwości wyostrza myślenie i dlatego człowiek niepoddający się emocjom, podchodzący chłodno do zagadnienia jest profesjonalistą - z jednej strony to prawda, bo, np. rozbrajając bombę trzeba trzymać emocję na smyczy i trzeźwo myśleć
tyle że ja uważam, że w przypadku zwierząt nie można wyłączyć emocji, uczuć, wrażliwości bo są to żywe, czujące istoty a nie kawał kłody, itp. ( choć i kłoda jest żywa ), choć jeden z forumowiczów apelował już o to, żeby ze mną nie dyskutować, bo jestem przeciwny zabijaniu zwierząt nawet wtedy, gdy prowadzi ono do poprawy losu zwierząt i ich ochrony
czyli, człowiek z zimną głową ma lepiej, łatwiej - niestety, ja nie potrafię taki być ...

Wiedza także nie jest konieczna, aby decydować o losie zwierząt:

Cytuj
Otóż najpiekniejsze w łowiectwie jest to, że uwzględnia ono twarde realia. Czyli najbardziej egoistyczny ludzki interes. Jeśli zabraknie zwierzyny, nie będzie do czego strzelać. Proste jak drut. Dlatego też łowiectwo gromadzi różne charaktery - jedni są tylko i aż strzelaczami bez przyrodniczego zacięcia, inni kierują się bardziej szlachetnymi pobudkami. Co nie zmienia faktu, że całej tej zróżnicowanej ferajnie zależy na jednym: aby zwierz był. I na dobrą sprawę wszystko to robią za... pasztet. Najzabawniejszym jest, że suma tych wszystkich egoizmów wychodzi zwierzynie na dobre. Przeważnie. I dlatego też łowiectwo się sprawdza.

ja interpretuję to tak, że można być człowiekiem niewykształconym, bez wiedzy przyrodniczej, żeby decydować o losie dzikich zwierząt, bo najważniejszy jest " ludzki egoizm " i wystarczy być " tylko i aż " strzelaczem, bo najważniejsze jest to, żeby było do czego strzelać.

Tak więc, człowiek bez emocji, bez wrażliwości może opierać się na egoiźmie i cyferkach, dobrze człowieka i ekonomii - reszta to " nawiedzeni ".


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: malinowa,mamba w 2011-11-09, 20:10
mnie się tam moje "nawiedzenie" podobuje


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-10, 09:25
Nie wszyscy, przykład mojej, skromnej osoby - choć nie jestem zbyt religijny, po prostu jestem wierzący ;)
Może należysz do tych, którzy wierzą w Boga, a nie w to, ze najpierw jest baaaardzo wyjątkowy człowiek, a potem dłuuuuugo nic... I że rzekoma wyjątkowość daje prawo do okrutnego traktowania reszty świata.
Cytat: lis
Co do wrażliwości i wiedzy - wiedza niekoniecznie oznacza inteligencję
A pewnie, że nie.
Cytat: lis
można przeczytać dziesiątki książek i nie zmądrzeć ani o jotę
A nawet można zgłupieć, zależy, co kto czyta ;p Nie chcę Cię straszyć, Lis, póki co nie widzę symptomów, ale to, co czasem czytasz i tu cytujesz... He, he...:diabolik:

Przypominam, że temat nie dotyczy osobników spod znaku rozdętego ego, podpartego długą lufą...


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-10, 10:11
Wiem, wiem - zeszliśmy na totalny off top ;)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-10, 16:07
IBDG - ja rozumiem,ze istnieją ludzie myslacy inaczej niż my i nie neguję ,ze mają do tego prawo. Chyba,ze to myslenie skutkuje czyimś  cierpieniem. A cierpi Kuba ,ze zostalo mu postawione ultimatum i moze cierpiec pies , bo czasem będzie tęsknil , i nikt nie wie czy ten nastepny, ewentualny dom będzie naprawdę dobry......
 A to dla tych, ktorzy myśla inaczej :
http://www.youtube.com/watch?v=wrKPufUWyHk&feature=related


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-10, 20:00
Wszystko prawda, ale trzeba pomyśleć też o tym, co łączy Kubę i jego dziewczynę, bo wprawdzie dzieli ich podejście do psa, ale przecież z jakiegoś powodu postanowili się pobrać... Ktoś będzie cierpiał, chyba, że będzie tak, jak im wcześniej życzyłam...
 
Ta sytuacja to przestroga dla wszystkich... Każdego potencjalnego partnera na wstępie badajcie szczegółowo pod kątem 'zwierzolubstwa' ;p

A filmik wstrząsający... :(


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-10, 21:52
Mój mąż nie mial nigdy w domu zwierząt . Jak poznalismy się , mialam jednego psa. Teraz mamy siedem  :)
 Jakby nie zaakceptowal mojego psa - nie bylby moim mężem.
Cos ludzi musi łączyc ze soba , nie tylko chemia :)
Ale i poglądy na wazne sprawy. Wtedy małżenstwo ma szansę przetrwac . Nasze trwa juz 35 lat......Chociaż łatwo nie bylo - buntowal sie jak pies spal w łóżku czy kot chodzil po stole . W malych sprawach ustepowalam , a on zaczął przymykac oczy na odbicia psich lapek na kołdrze :)
Kłócilismy się o bzdury. W waznych sprawach myślelismy tak samo. I to jest chyba podstawa udanego związku.
Kidys przynioslam malego, chorego kota do domu bez uzgodnienia z Panem mężem . Teatralnie powiedzial : albo ja, albo kot. Przynioslam walizke i powiedzialam,ze moze się pakowac. Zostal i on i kot :) To znaczy ,ze chyba naprawde mnie kocha :) Moze nie tak jak 30 lat temu. Ale naprawdę :)
 I na pewno żal mu się zrobilo tego kota bo razem jeździlismy po weterynarzach. Kot przezyl z nami 15 lat.
Milion razy już tak mnie wkurzyl,ze myslalam o rozwodzie. Ale zaraz przychodzila refleksja - gdzie ja znajde faceta, ktory będzie lubil zwierzeta tak jak ja ? :) Przeca nie bylo wtedy internetu :)
 Aha, zapomnialam dodac,ze dzieki niemu nie mamy 50 psow tylko 7 . Jest na tyle odpowiedzialny,ze skutecznie mnie hamuje w przesadzaniu z ewentualnymi , nowymi domownikami i - jestem mu za to wdzieczna :) Teraz codziennie myje i dba o naszą stara ON-ke , ktorej zycie powoli dobiega kresu....
I własnie to się liczy . Bo wiem,ze jesli ja zachoruje - on nie pojdzie do innej tylko będzie się mna opiekowal tak jak naszym psem.....


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-11, 10:13
Mój miał i lubił psy, choć przy mnie jeszcze mu się pogorszyło, tzn. pogłębiło... ;p
Kłócilismy się o bzdury. W waznych sprawach myślelismy tak samo. I to jest chyba podstawa udanego związku.
I ja tak uważam. Wprawdzie bzdury bywają dokuczliwe, ale i tak pozostają bzdurami... Jeśli są mocne podstawy, te bzdety wprawdzie napsują krwi, ale nie zachwieją związkiem.
Cytat: diuna
Kidys przynioslam malego, chorego kota do domu bez uzgodnienia z Panem mężem . Teatralnie powiedzial : albo ja, albo kot. Przynioslam walizke i powiedzialam,ze moze się pakowac.
No, nie ma to jak stanowczość i konkrety :D
Cytat: diuna
To znaczy ,ze chyba naprawde mnie kocha :) Moze nie tak jak 30 lat temu. Ale naprawdę :)
Pozdrawiamy Pana Męża :VoV:
Cytat: diuna
Milion razy już tak mnie wkurzyl,ze myslalam o rozwodzie.
Ja milion razy myslałam o bardziej radykalnym rozwiązaniu :diabolik:
Cytat: diuna
I własnie to się liczy . Bo wiem,ze jesli ja zachoruje - on nie pojdzie do innej tylko będzie się mna opiekowal tak jak naszym psem.....

I pewnie tak będzie, ale lepiej nie choruj, tfu, tfu...

Niestety, nie zawsze tak się sprawy toczą... Niedawno dowiedziałam się, że mąż koleżanki, facet lubiący psy (z jego inicjatywy w domu zawsze był pies, pierwszy zgarnięty ze śmietnika, następny nie wiem, skąd) po wielu  latach małżeństwa wyprowadził się do o wiele młodszej kobiety... Psami się opiekował, z żoną już mu tak gładko nie poszło... :roll: Tak więc niekoniecznie jest bezpośrednie przełożenie opiekuńczości wobec zwierząt na wierność partnerowi ;) Ale fakt, dobre serce dla zwierzaków to prawdziwy skarb i daje mocne podstawy do zaufania. Zawsze współczułam miłośnikom zwierząt, którzy są czarnymi eee, chyba raczej białymi ;) owcami w rodzinie... Musi być im ciężko, serce się wyrywa, by pomóc potrzebującemu zwierzęciu, a domownicy nie pozwalają :/ Rodziny, w ktorej się wychowujemy, nie wybieramy, ale partnera już tak... Warto się do tego przyłożyć :tak:


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-11, 13:13
Widac nie kochal tej zony tak jak trzeba, albo byl za malo odpowiedzialny. Moj jest przede wszystkim odpowiedzialny - za wszystko co oswoił, chyba też za mnie :)
 Pewnie,że nie wystarczy wspolnie lubic zwierzeta zeby byc razem, ale to wspolne lubienie na pewno zwiazkowi nie przeszkadza :)

 A co do tych radykalnych rozwiazań to sie usmialam - ja podobnie, tylko oględniej to napisalam :)
 Z tym wyborem partnera to masz rację. Ja sobie w ogole nie wyobrazam,ze ide ulica z moim mężem , widzę psa ,kota, czy innego zwierza rannego czy glodnego, a mąż nie pozwala mi sie nim zając . Bardzo źle by się to dla męża skonczylo.
Na cholerę mi bezduszny facet ?


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-11, 13:35
Od wczoraj pokazują na TVN24 historię psa Maxa, którego opiekun wyjechał do Norwegii i przekazał opiekę nad psem komu innemu - niestety, pies bardzo tęskni i od ok. roku dzień w dzień czeka na swojego pana w miejscu gdzie widział go ostatni raz, obok skrzyżowania
w reportażu mówiono, że psy mają takie same odczucia, emocje i marzenia jak człowiek i że ten pies tak bardzo przywiązał się do poprzedniego opiekuna, ze marzy o tym iż ten po niego wróci.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-11, 13:47
To my wiemy, ale do niektorych to nie dociera. Ja rozumiem czasem potrzebę emigracji , ale nie rozumiem porzucenia zwierzaka , jeszcze dobrze jak mu się znajdzie dom , jednak dla chcącego nic trudnego. Moi znajomi wyjechali do Anglii - oddali swoje 2 koty pod opieke znajomym i po badaniu przeciwcial wrócili i zabrali je do swojej nowej ojczyzny. Czyli jak się chce to sie moze.
Tym bardziej ,ze juz od 1stycznia 2012 roku wszędzie będą obowiązywaly przepisy jak w calej UE - bez półrocznego oczekiwania i koniecznosci badania wysokosci przeciwcial.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-11, 14:15
Cóż, podkreśla się że zwierzęta mają uczucia, odczuwają emocje, strach, itp. odnoszę jednak wrażenie, ze na części ludzi nie robi to żadnego wrażenia a zwierze to tylko obiekt, np. badań, testów, eksperymentów, itp.
od wczoraj dyskutuję ze specjalistą od zwierzęcych chorób zakaźnych odpowiedzialnym za diagnostykę wścieklizny, który na pytanie, dlaczego nie wolno polować podczas szczepień lisów, odpowiada:

Cytuj
W czasie rozkładania szczepionki nie wykonuje się polowań, by nie płoszyć lisów, które mają pobrać szczepionkę zostać odstrzelone i przebadane  :D :D Dokładnie tak, oprócz rozrzucania z samolotu jeszcze się ją wykłada ręcznie. Przerwa w odstrzale to raptem do 6 tygodni..

cóż, takie emotki w moim odczuciu świadczą o dobrej zabawie odpowiadającego i o tym, że mój stosunek do zwierząt i ich uczuć, odczuć, itp. jest zbyt inny od większości ludzi.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-11, 15:41
Lisie, mam wielka nadzieję,ze jednak od mniejszosci....

A co do przedmiotowego traktowania zwierząt to znam / na szczęscie nie osobiscie/ takie typy co to biora sobie zwierzatka do kochania , a jak przyjdzie na swiat dziecko to zwierzaczek won z domu, chocby nawet nie bylo cienia podejrzenia np o alergię.
 Po prostu - kończa jeden etap życia jakim jest zwierzątko , a zaczynaja byc powaznymi rodzicami. I jest to robione z pełną premedytacją :(
 Ogloszenia typu , jestem w ciąży, albo spodziewam sie dziecka i z zalem musze oddac swoja suczke/kotke/ pieska/fretkę  po prostu mnie prerażają . Bo co - przeciez dzieci często wpisane są w zycie młodej rodziny, wiec raczej nie bywa to zaskoczenie.
 Tak,ze jak Kuby pies nie wyleci teraz , to na pewno wyleci jak narzeczona zaplanuje dzidziusia......
I tu jest wielki błąd mlodych rodzicow , bo naukowo udowodniono, ze jesli dzieciak w wieku od 0-7 lat wychowuje się z conajmniej 2 futrzakami to rzadziej choruje na astme i alergie bo uklad immunologiczny nie traktuje jako zagrozenie czegoś z czym sie spotyka w okresie rozwoju.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-11, 18:04
Lisie, mam wielka nadzieję,ze jednak od mniejszosci....


Niestety, chcemy czy nie ale należymy do mniejszości, do " nawiedzonych " , których reszta ma w  .....

ostatnio obserwuje nasilenie się nacisków na " szkodliwość " dzikich zwierząt; wilki, rysie, bobry, kruki, wrony, sroki, gawrony, jastrzębie, myszołowy a nawet bociany i jeże - wszystkie te gatunki szkodzą człowiekowi i jego gospodarce a my, z klapkami na oczach traktujemy je jak " święte krowy ", zamiast patrzeć obiektywnie i z zimną głową planować " redukcję "
pan od owych chorób zakaźnych również zrobił mi wyrzut z powodu mojej " emocjonalności " i braku obiektywizmu, bo jego zdaniem lisy trzeba tępić a oni, naukowcy, dzięki badaniom nad skutecznością szczepień maja ograniczony, ale jednak swój udział w redukcji tego gatunku i w ochronę rodzimej przyrody

jedna osoba stwierdziła dosyć malowniczo, że " chwast w zbożu też ładnie wygląda ale nie zmienia to stanu rzeczy, ze nadal jest chwastem i że trzeba go plemić ".


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-12, 13:18
Sa tacy co to wyplenili by wszystko i zostawili to co wg nich jest jedynie sluszne. Jeden z takich juz wziął sie za ludzi w Norwegii .
I co powiedział ?
"– Zabiłem ich, ale nie złamałem prawa – zeznał wczoraj przesłuchiwany przez policję Norweg Anders Behring Breivik (32 l.)"
oraz :
"Breivik w zeznaniach mówił, że to co zrobił, było "przerażające, ale konieczne".

 Selekcjonowanie zwierząt jest bezpieczniejsze bo za to się nie siedzi.....


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-12, 15:37
A co do tych radykalnych rozwiazań to sie usmialam - ja podobnie, tylko oględniej to napisalam :)
Z rozwodem strasznie dużo zamieszania, szkoda czasu i atlasu ;p
Cytat: diuna
"Breivik w zeznaniach mówił, że to co zrobił, było "przerażające, ale konieczne".
Z takimi też trzeba koniecznie robić definitywny porządek. Zgodnie z prawem i zdrowym rozsądkiem.



Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-12, 15:51
ok , ale kto się weźmie za selekcjonerow zwierząt ?Malutczcy nie maja wiele do powiedzenia w swiecie gdzie pieniądz jest Bogiem.....


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Iras w 2011-11-15, 21:56
Cytuj
I tu jest wielki błąd mlodych rodzicow , bo naukowo udowodniono, ze jesli dzieciak w wieku od 0-7 lat wychowuje się z conajmniej 2 futrzakami to rzadziej choruje na astme i alergie bo uklad immunologiczny nie traktuje jako zagrozenie czegoś z czym sie spotyka w okresie rozwoju.

zyjemy w dobie aseptycznosci - wszystko co moze zabrudzic jest be,a  nie daj boze jakies bakterie sie znajda, no i uklad immunologiczny zaczyna sie nudzic i wymyslac wlasnych wrogow...

Za mlodu wraz z siostra ciagle chorowalysmy - kaszel, kichanie, wysypki itp. itd. ktoregos dnia trafilo sie do lekarki ktora zadala kluczowe pytanie - o aseptyke chowu. No to mamuska sie produkuje ze smoczkek jak upadnie to od razu jest wygotowany, zarcie sloiczkowe itp. Na co zebrala - jak sie okazalo sluszny ochrzan. Moje i siostry szczescie, ze mamuska wziela to sobie do erca i skonczyla z gotowaniem smoczkow czy nakazywaniem mycia rak po dotknieciu czegokolwiek. Nasz uklad odpornosciowy przestal sie nudzic i przestal wymyslac sobie fikcyjnych wrogow.

Tu jeszcze taka anegdota - ponad 20 lat temu, gdy dom jeszcze byl w budowie moj dziadek chcial przyjechac i zobacyc miejscowke gdzie bedziemy mieszkac, ale nie mial wlasnego sroka transportu - byl jeden warunek - bez psa nie pojedzie (mial doga niemieckiego) matka sie nie zgodzila na przywiezienie psa "bo pies jej samochod zabrudzi". Dziadkow nigdy nie bylo dane zobaczyc domu. umarl w tym samym roku, a matka do tej pory zaluje, ze nie zgodzila sie na zabranie psa. w szczegolnosci biorac pod uwage, ze u mnie aktualnie psy kanapy okupuja.

Inna sytuacja z moja matka bylo to, ze nie lubila kotow - kwestia wychowania i nieznania. "wredne, chodzace wlasnymi sciezkami" itp. koty poznala, zdanie zmienila. W domu aktualnie sa trzy (dwa "stale" + kot siostry podrzucony na jej wyjazd)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: malinowa,mamba w 2011-11-15, 22:11
Iras ja też byłam tak wychowana. Mam bardzo dużo alergii. Pierwszego psa miałam w domu w wieku 13 lat. Teraz mam trzy psy, kota i 2 króliki, które powodują alergię. Lekarz wiele razy straszył mnie zapaścią ale ja nie oddam nawet mojej jednej rybki z akwarium. Odczulam się, ale efektów nie widać. To efekt przewrażliwienia szanownej rodzicielki


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-15, 23:26
zyjemy w dopie aseptycznosci - wszystko co moze zabrudzic jest be,a  nie daj boze jakies bakterie sie znajda, no i uklad immunologiczny zaczyna sie nudzic i wymyslac wlasnych wrogow...

Za mlodu wraz z siostra ciagle chorowalysmy - kaszel, kichanie, wysypki itp. itd. ktoregos dnia trafilo sie do lekarki ktora zadala kluczowe pytanie - o aseptyke chowu. No to mamuska sie produkuje ze smoczkek jak upadnie to od razu jest wygotowany, zarcie sloiczkowe itp. Na co zebrala - jak sie okazalo sluszny ochrzan. Moje i siostry szczescie, ze mamuska wziela to sobie do erca i skonczyla z gotowaniem smoczkow czy nakazywaniem mycia rak po dotknieciu czegokolwiek. Nasz uklad odpornosciowy przestal sie nudzic i przestal wymyslac sobie fikcyjnych wrogow.


O, to,to właśnie
stąd też taki strach przed chorobami odzwierzęcymi, skrupulatnie wykorzystywany przez ich wrogów - bo choroby roznoszą nie tylko bezpańskie psy i koty, na których utrzymanie nie stać tak biednego kraju jak Polska, ale także dzikie zwierzęta, które są jeszcze gorsze
czytałem już teksty o tym, jak łatwo można wykorzystywać te leki na własną korzyść, wystarczy znaleźć w piaskownicy jakąś kupkę i już można wywołać panikę, twierdząc, że to odchody zarażonego bąblowcem lisa, co może być koronnym argumentem za jego zwalczaniem - spec od chorób odzwierzęcych żali się, że jeszcze kilkanaście lat temu odsetek lisów zakażonych bąblowcem w Polsce wynosił 1-2% a obecnie już 25%  ( ponoć 70 hospitalizowanych przypadków w skali całego kraju na dzień dzisiejszy ) i niedługo możemy dogonić w tym aspekcie Niemcy ( Sa okolice ( Bawaria, Badenia, gdzie u 50 - 60 % (72 % !) lisow stwierdzono bąblowca ), tyle że jak piszą myśliwi, tam " pozyskuje " się 500 - 700 tysięcy lisów rocznie a u nas zaledwie 130 tysięcy, więc strach przed bąblowcem, umiejętnie podsycany może wyjść na korzyść myśliwym i może wyplemić " animalizm " gnieżdżący się w polskich miastach, wśród jego mieszkańców.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Iras w 2011-11-16, 00:21
i tu wlasnie ojawia sie jeszcze jedna kwestia - ze glowonym nosicielem bablowca, wcale nie sa zwierzeta.

pogon za pieniedzmi, odchudzanie sie z kosci na osci na wszelkie sposoby dalo kilkanascie lat temu pewnej firmie niezle pole do popisu - cudowny srodek na odchudzanie. Zgadnij lisie na jakiej zasadzie ow srodek dzialal.

u mnie na szczescie mamuska sie opanowala z aseptyka zanim moj uklad odpornosciowy sfiksowal. Chociaz z tego co pamietam zdaylam sie juz leciutko uczulic na kurz i pare innych codziennosci. na szczescie owe uczulenia byly na tyle lekkie, ze minely po stalym kontakcie. No i aktualnie moja ogolna odpornosc ma sie tez calkiem niezle. ostatni raz bylam przeziebiona gdzies w lutym - po tym jak mialam okazje zatruc sie tlenkiem wegla i przez tydzien siedzialam w domu majac okolo 7 stopni wewnatrz, a teraz odrobine kicham - w sumie tez nie ma sie co dziwic ze oberwalam po odpornosci harujac na 2 etaty i to po nocach.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: malinowa,mamba w 2011-11-16, 08:47
ja mam uczulenie na kurz, sierść, jajka, mleko, ryby, pyłki i kiwi. Na grypę choruje minimum 3 razy w ciągu zimy. Jeżeli będę miała dzieci na pewno nie wyrzucę zwierzat w domu. Mój roczny bratanek bawi się piłeczką z jamniczką. Po zakończeniu zabawy myją mu ręcę ale nie za każdym razem jak dotknie psa. Przez rok życia mial raz katar, kiedy ja byłam juz chora ok. 5 razy. Trzeba być czystym, ale nie do przesady. W stwierdzeniu, że mądrzy ludzie żyją w brudzie jest jakieś ziarno prawdy :P


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-16, 11:59
i tu wlasnie ojawia sie jeszcze jedna kwestia - ze glowonym nosicielem bablowca, wcale nie sa zwierzeta.

pogon za pieniedzmi, odchudzanie sie z kosci na osci na wszelkie sposoby dalo kilkanascie lat temu pewnej firmie niezle pole do popisu - cudowny srodek na odchudzanie. Zgadnij lisie na jakiej zasadzie ow srodek dzialal.



Heh, mi żaden lek potrzebny nie jest, ja już składam się z samych kości i ze skóry ;) :lol: :D
ja nie mogę przytyć, a nie schudnąć, chudnąć już nie muszę, ważę 60 kg na 1,79 cm wysokości ;)

Iras - zerknij do tego tematu:
http://www.zwierzaki.org/index.php?topic=38150.0


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: malinowa,mamba w 2011-11-16, 12:29
Lisie ja też tak mam. To nazywa się jakoś na e, jeżeli ktoś ma szybką przemianę materii i podwyższoną temperaturę ciała. Ja np zawsze mam 37,5 i dla mnie to normalna temperatura. I wage mam stałą. Nie chudnę i nie tyję. Ale za złe mam rodzicom wszystkie te alergie, bo to utrudnia życie


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-11-16, 19:01
pogon za pieniedzmi, odchudzanie sie z kosci na osci na wszelkie sposoby dalo kilkanascie lat temu pewnej firmie niezle pole do popisu - cudowny srodek na odchudzanie. Zgadnij lisie na jakiej zasadzie ow srodek dzialal.
No przecież tasiemiec to takie dobre zwierzątko, pomaga utrzymać linię... ;)

Zanim się urodziłam, w domu już był pies. I tak przez całe moje życie... Alergii żadnej nie mam, nie imają się mnie grypy czy anginy... Czasem bywam przeziębiona, ale to nic częstego ani specjalnie uciążliwego... Parę dni kataru i kichania i tyle... Tabletek nie łykam, apapy i inne srapy nie dla mnie... Jak oglądam reklamy z "większym opakowaniem, dzięki ktoremu oszczędzisz 40%" to mnie trafia... Nic dziwnego, że na każdym kroku apteka, skoro ludzie faszerują się lekami jak oszalali... :roll:



Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-16, 19:13
U mnie też psy i koty od małego, choć ja chorowałem ale zapewne wiąże się to z tym, że ja nie byłem praktycznie na nic szczepiony, nie wolno mi się szczepić, ponoć jestem uczulony
teraz choruję raczej mało, jakiś kaszel, ciągły katar, ponoć chroniczny ;) i nic poza tym.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2011-11-16, 23:30
W kapsulkach na odchudzanie byly jaja czy larwy tasiemca, mozliwe ,ze bąblowca wlasnie. Bylo to smiertelne odchudzanie....
A na choroby odzwierzęce z reguły nie chorują ludzie mający zwierzęta tylko ci, ktorzy mają do czynienia z krwią np. laborantki .
 Tylko trzeba miec rozum,zeby to do ludzi dotarlo .Najprosciej znaleźć winnego, czy to lis, Żyd czy ktokolwiek inny - winny musi byc i basta.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Iras w 2011-11-17, 11:04
Nie tylko kapsulki zawieraly tasiemca. Pewien srodek na odchudzanie do picia tez go mial. Po tym bylo oczywiscie wielkie tlumaczenie sie, ze to "przypadek w danej partii towaru" taaa jasne...

Co do najbardziej narazonej grupy ludzi - tu pojawia sie inna kwestia. akurat poprzez kontakt z krwia tasiemcem zarazic sie nie mozna i tak naprawde nie ma tu "najbardziej narazonych" jesli chodzi o dane grupy. Jaja tasiemca sa wydalane z kalem - czlowiek moze byc nosicielem przez cale lata nie majac o tym pojecia. I z kazda wizyta w kibu spuszcza do kanaliczacji porcje potomkow swojego pasozyta.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: lis w 2011-11-17, 12:45
Wet który stara się mnie zdyskredytować na forum przyrodniczym twierdzi, że lisom nie zagrażają żadne inne choroby, poza nosówką, która ich nie dotyczy bo lis nie jest gatunkiem tworzącym watahy a nosówka atakuje tylko gatunki tworzące struktury stadne
jedyną choroba, która może lisowi zagrozić, jest " ciężka ołowica ", którą stosują myśliwi i weci, ratujący polską przyrodę, a jeżeli owa " ołowica " nie będzie skuteczna to lis zawładnie polską:

Cytuj
Co do lisów - tak populacja przerośnie tak, że wyczerpie się baza pokarmowa w wolnej przyrodzie (czyli lis nie będzie mógł niczego zdobyć do jedzenia) i zacznie się - zresztą juz się zaczęła- synantropizacja gatunku. Przesunie się w kierunku skupisk ludzi, w dalszym ciągu nieredukowany zapewne opanuje miejskie śmietniska, parki etc. Po czym zapewne zacznie się sam zjadać, albo zjadać ludzi :green: . Jak wyje wszystko co jest na śmietniskach.

http://forum.bocian.org.pl/viewtopic.php?t=4506&postdays=0&postorder=asc&start=15

ciekawe jest to, że w innych krajach lisy już żyją w miastach i bytują w parkach i to pomimo ich redukcji, czyli redukcja nie ma na to większego wpływu.

Co do bąblowca - prawda jest taka, że człowiek może się nim zarazić tak samo od lisa, jak i od psa czy kota - z tym, że zarażenie się bezpośrednio od lisa jest najmniej prawdopodobne.

Cytuj
Chorobę zwaną bąblowicą (Echinococcosis) wywołują larwalne postacie tasiemca bąblowcowego (Echinococcus granulosus lub Echinococcus multilocularis). Źródłem ich są na ogół zarażone postacią dojrzałą tasiemca psy, koty, lisy i wilki. Zarażone zwierzęta wydalają jaja i zanieczyszczają tym samym środowisko zewnętrzne. Człowiek może zarazić się tasiemcem bąblowcowym poprzez bezpośredni kontakt z zarażonym zwierzęciem domowym, dotyczy to zwłaszcza dzieci, które podczas zabaw ze zwierzętami poprzez ręce lub przedmioty zanieczyszczone jajami tasiemca przenoszą je do swoich ust. Pośrednim źródłem zarażenia mogą być również nie myte warzywa i owoce, zwłaszcza rośliny i owoce leśne oraz inne zabrudzone, bądź niehigienicznie przygotowane pokarmy. Gryzonie i drobne ssaki oraz surowe mięso i trzewia innych zwierząt mogą natomiast stanowić źródło zarażenia dla zwierząt domowych, które zjadając pokarm z inwazyjnymi formami pasożyta, ulegają zarażeniu tasiemcem i wydalają jaja do swojego otoczenia. Zarażenie człowieka jajami tasiemca bąblowcowego nie musi jednak zakończyć się chorobą, gdyż zależy to od indywidualnej odporności organizmu, a nie każda wykluta z jaja larwa tasiemca znajdzie w organizmie człowieka odpowiednie warunki do dalszego rozwoju. Poza tym tylko nieliczne zwierzęta są zarażone tasiemcem, dlatego tak rzadko bąblowica jest notowana u ludzi.

http://www.pasozyty.net.pl/tasiemiec-bablowiec/

A w kwestii tasiemca i odchudzania, czy chodziło o to?:

http://www.we-dwoje.pl/cudowna;dieta;tasiemcowa,artykul,21317.html

Pan weterynarz już mnie postawił do pionu:

Cytuj
Mylisz wkładanie klucza do dziurki z jego przekręcaniem a dietę ,,tasiemcową" mieszasz z zakażeniem bąblowcem- chyba nie wiesz co wypisujesz, to nawet żadne argumenty tylko wyrwane z kontekstu opisy 9zresztą błędne) dwóch różnych spraw. Tak się skłąda kolego, że o bąblowcu trochę wiem, a Ty zapewne niewiele. PO to by Twój pies zaraził się bąblowcem musi spałaszować WĄGIER a z nim skoleksy potomne znajdujące się w rzeczonym wągrze. a jak nie wiesz jak wygląda odsyłam do netu chyba jedynego źródła Twojej wiedzy. Dopiero wchłonięte skoleksy po zakończonym dojrzewaniu przekształcają się w osobniki dorosłe produkujące niebezpieczne jaja, którymi można się zakazić.
Zaręczam, że w idiotycznej terapii tasiemcowej nie wykorzystywane są skoleksy bąblowca, które po pierwsze dadzą dorosłego tasiemca w Twoich szanownych jelitach a po drugie dorosłe tasiemce sa tak niewielkie, że ich efekt wchłaniania pożywienia żywiciela jest naprawdę znikomy w porównaniu chociażby ze zwykłym Taenia solium.
Poczytaj sobie a później podyskutujemy merytorycznie póki co to strata czasu z mojej strony.

http://forum.bocian.org.pl/viewtopic.php?p=73625&sid=0799d94f59fdca8ac6ac33feb5e504c1#73625

Iras - czy aby zarazić się bąblowcem bezpośrednio od lisa trzeba mieć kontakt z jego odchodami, czy są jeszcze jakieś inne sposoby na zarażenie się?
i w czym lis jest niebezpieczniejszy dla człowieka od psa? - pod kątem bąblowca, oczywiście.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: genialny żółw w 2013-01-30, 23:22
Jeżeli narzeczona nie lubi Twojego psa, a wie że jest on Twoim przyjacielem to wyraźny znak żeby przestać lubić narzeczoną. Jeżeli odpuścisz to później znielubi twoich kumpli, twoje nawyki, a na koniec Ciebie, uciekaj póki możesz


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Iras w 2013-01-31, 09:59
Tasiemcem mozna sie zarazic tylko i wylacznie droga pokarmowa. A jaja tasiemca siedza w kale. (smacznego ;p ) Ale - po zjedzeniu jaj tasiemca staje sie dopiero zywicielem posrednim - czyli rozwija sie wagier (gdzie - zalezy od gatunku tasiemca - przy czym na pewno nie w ukladzie pokarmowym) i dopiero zjedzenie tego wagra spowoduje ze w jelitach bedzie siedzial ( po jakims czasie) tasiemiec. W zwiazku z tym - od lisa doroslego sie nie zalapie. Bezposrednio - zadnego, bo jaja siedza w kale. stpien ryzyka pomiedzy lisem a psem - jesli oba gatunki maja w sobie tasiemca - nie ma zadnej roznicy. Glownie jest tu kwestia, ze wiekszosc psow dostaje zarcie przetworzone, gdzie nie maja sie jak zarazic. wieksze ryzyko zarazenie sie jest od ... ludzi ;p (pozdrowienia dla amatorow dziczyzny....) bo tu zdarza sie ze czlowiek zezre wagra i stanie sie zywicielem ostatecznym - a potem to juz kanalizacja (scieki w rzekach)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: garfield w 2013-02-04, 16:34
Witam wszystkich,
mam poważny problem - moja narzeczona nie akceptuje zwierząt w domu.

Pozdrawiam
Kuba

Hmmm sytuacja jest rzeczywiscie trudna zwarzywszy ze psa juz masz od dawna. Ja tez nie akceptuje psów w domu. Ja zwsze mieszkałam w domu i psa miałam na podwórku. Bradoz lubie psy ale na psa w domu tez bym sie nie zgodziła. Rodzice mojego narzeczonego maja psa boksera" i ten pies jest dla mnie irytujacy juz od pierwszego dnia pobutu w domu. Wszedzie jest siersc. Na sofach, na dywanie, na podłodze, w łozku. Dla mnie to obrzydliwe. Poza tym jego slina jest na wysokosci do 1,5 metra na scianach. Syf po prostu. Ani ssy nie sa przystosowane do meszkania w takich warunkac ani mieszkania nie sa przeznaczone dla psów. Poza tym psy wydzielaja specyficzny zapach ze skory i ten zapach jest rowniez drazniacy. Ja juz uprzedzilam swojego narzeczonego ze w naszym mieszkaniu psa miec nie bedziemy i musi sie z tym pogodzic. Tu sytuacja jest o tyle skomplikowana ze jest juz po fakcie. A moze mogłbys oddac psa komus z rodziny np rodzicom. Wtedy mogłbys go widywac a pies nie mieszkał by z wami juz. I nie byłby tez tak zestresowany bedac u ludzi których zna. Powiedz jak rozwiazałes sytuacje. Pozdr.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2013-02-04, 17:22
Ten problem Kuba mial prawie 2 lata temu. Nie napisal jak go rozwiązal, ale ja bym ta panne przegonila na 4 wiatry.
A Tobie mogę jedynie pradzic znalezienie chlopaka o podobnych piogladach. Co Ty w ogole szukasz na forum milosnikow zwierzęt, a już szczegolnie w dziale o psach ?


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Scooby w 2013-02-04, 18:46
Ten problem Kuba mial prawie 2 lata temu. Nie napisal jak go rozwiązal, ale ja bym ta panne przegonila na 4 wiatry.
A Tobie mogę jedynie pradzic znalezienie chlopaka o podobnych piogladach. Co Ty w ogole szukasz na forum milosnikow zwierzęt, a już szczegolnie w dziale o psach ?
Racja czego tu szukasz?


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2013-02-04, 19:09
No co, chce nam obrzydzić nasze zwierzaki :D A my i tak je kochamy, mimo sierści, śliny, piasku i co się tam jeszcze może zdarzyć... ;p W  dodatku uważamy, że nasze stworki pachną... Naprawdę, Piegus bardzo przyjemnie zalatuje, co prawda juz słabiej, niż na przed rokiem, ale jeszcze czasem wyłapię ten zapach, hehe :P



Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2013-02-04, 19:41
Co Ty opowiadasz- nie wierzę, szpice nie śmierdzą tak jak charty. Idź do laryngologa :)
Kolezanka ma doga- dzięki temu,ze jego gluty przyklejają się do sciany- ma co roku malowana sypialnię . Chyba go od niej pozyczę :)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2013-02-05, 08:43
Ale ja serio mówię, że to przyjemny zapach... Nigdy żaden z naszych psów tak nie pachniał... Owszem, poprzednie też nie miały przykrego zapachu, ale jednak Pigi ma całkiem inny... Chyba zacznę wąchać napotkane szpice, tak dla porównania :D


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2013-02-05, 16:47
No, powiem Ci,ze to jedna z ich licznych zalet :)))) Maja też wady, ale bardzo malutkie, praktycznie niewidocze, przynajmniej dla mnie  :wink:


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: kicura w 2014-02-09, 21:28
Jak można czegoś takiego zażądać od przyszłego męża?
W ogóle brakuje mi słów, żeby to skomentować


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: meg w 2014-02-09, 22:41
słuchaj kicura nie odgrzebuj takich starych wątków to było rok temu


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Ares_biz_pl w 2014-08-18, 15:14
Nie mniej jednak ciekawe jak się zakończyło,nie sądzicie? :) Bo jeżeli z powodu psa pojawiają się kłótnie w związku to nie świadczy to zbyt dobrze,takie są fakty.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2014-09-12, 20:43
Temat sprzed 2 lat, nie ma co walkowac . I tak się nie dowiemy jak to się skonczylo.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Fatty w 2014-09-12, 21:18
Ja teraz z bliska obserwuję jak duża rola wychowania w tym - mam obecnie w pracy dziewczę, której mama nigdy nie tolerowała zwierząt w domu(ponoć raz, omawiana koleżanka jako mała dziewczynka przyniosła kociaka - kociak wyleci za płotał, ona dostała w doope), dziewczę w toku wychowania  programowane było, że zwierzęta to brud, syf i samo zło. Teraz dziewczyna zamieszkała z chłopakiem(zwierzolubem) i jego 15 letnim kocurem... i sie dostosować nie może, bo wszędzie sierść, bo kot po półkach łazi, bo kot drapie, do łóżka się pcha i wpycha pysk do talerza, uwagi sie domaga... coś co dla mnie jest naturalne ją doprowadza do szewskiej pasj. ostatnio prztyszła zrozpaczona, bo jej chłopak zaczął temat o przygarnieciu psiaka... ja bym szalała ze szczęścia, ona widzi siuśki, sierść i bakterie i szuka argumentów aby kolejnego futrzaka do domu nie sprowadzał bo ona tego nie zniesie.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2014-09-13, 17:11
No to teraz mamusia powinna poszukać dziewczynie pasującego do niej chłopaka, skoro skrzywiła jej psychikę... ;p

A na serio, nie wróżę im długiego i udanego pożycia...


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Fatty w 2014-09-13, 18:50
Może nie będzie tak źle, bo dziewczę zupełnie anty nastawione do zwierząt nie jest - tylko ich nie rozumie, trochę się boi bo nie wie jak z nimi postępować(no i ten brak tolerancji dla sierści, myślałby kto, ze czysciocha taka :P ) ... kurczę, jak ja sie cieszę , że ja byłam ze zwierzętami wychowywana :P





Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2014-09-13, 19:36
Nieprzyzwyczajona do zwierzęcych atrybutów i tyle ;) Ja się zawsze stresuję, kiedy mają nas odwiedzić ludzie, nie mający do czynienia ze zwierzakami... Nic miłego znaleźć kłak na talerzu, ale dla mnie to w sumie nic szczególnego, a dla innych może byc szok... A choćby sie nie wiem jak sprzątało, odkurzało, zawsze coś tam może się przyplątać... Ja z kolei nie lubię śliniących się małych dzieci... Pluje toto gdzie popadnie, oślinionym smoczkiem jeździ po ścierce kuchennej... :diabolik:


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Fatty w 2014-09-14, 13:16
Ja to samo ;) Ale większe jest przyzwolenie społeczne na nie przepadanie za zwierzętami niż na wyznanie, że się dzieci nie lubi.

Z dziećmi w pracy mam styczność niestety dużą, mocno przeżywałam jak mnie z okazji dobierania butów mały  klient obślinił(próbowaa też pozbawić słuchu), zaraz się leciałam myć to uslyszałam, ze przesadzam :P


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2014-09-24, 17:52
Moj mąż tez nie był wychowywany ze zwięrzętami, a teraz nawet stara się nie zauwazyc, ze kot śpi na stole, grzecznie sprzata oszczane progi, jak trzeba to i wyczesze i wykąpie :) Tylko na wystawy ze mną nie chce jeździć :) Ja zobaczy bidę pierwszy jest do udzielenia pomocy. Można ? Mozna jak się chce.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2014-09-24, 22:00
Twój mąż widocznie miał predyspozycje, które dzięki Tobie wyszły na jaw ;)



Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2014-09-25, 18:29
Kazdy chłop musi miec generala. Jak general nie będzie lubiał zwierząt to podwladny musi się albo dostosowac, albo zmienic jednostke wojskową :)
 Moj stary raz tylko powiedzial: albo ja, albo kot. Spytalam czy się sam spakuje, czy ja mam to zrobić? Focha strzelał przez miesiąc.  Potem już nie eksperymentował :)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Fatty w 2014-09-25, 21:35
Ja  obserwuje , że mój chłop ma zadatki na kociarza. Z psami trochu gorzej ;)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2014-09-25, 22:16
Mopj też :) Dlatego koty sa jego a psy moje :)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Ares_biz_pl w 2014-10-04, 08:37
Ciekawe rozwiązanie:) Tylko pytanie czy psy nie są agresywne w stosunku do kotów,bo jeżeli od małego nie były wychowywane razem to mogą być problemy z niechęcią w stosunku do siebie.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2014-10-06, 19:22
Chodzi ci o moje stadko ? One się uwielbiają :)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Dawcio w 2014-10-08, 13:44
Ja musiałem zaakceptować psa mojej narzeczonej :). Jak zamieszkaliśmy razem to miał 3 miesiące ledwo biegał. Teraz się zrobiła z niego łaciata krówka bo tak właśnie wygląda :). Nie miałem wyjścia bo żona go wzięła za szczeniaka,a zwierzęta kochamy oboje.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2014-10-09, 13:43
Jak się kogoś naprawde kocha to się i kocha to co on kocha :)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: jukin w 2014-10-15, 13:09
No cóż, wychodzi na to, że trzeba zmienić narzeczoną


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Merula w 2014-10-16, 15:49
Zmień narzeczona , jak widać myśli ona tylko o sobie i szantażuje emocjonalnie, strach pomyśleć co będzie dalej, twój pies to twój wierny towarzysz, członek rodziny i w dodatku starszy, potrzebuje cię , zrujnujesz mu życie dla kaprysu egoistki, są na tym świecie dziewczyny które kochają zwierzęta, sa takie które akceptują, a i sa takie co godzą sie na obecność zwierzaka z miłości dla jego wlasciciela. Twoja narzeczona do żadnych z nich sie zalicza. Znajdziesz swoje szczęście.Dobrze, ze napisałeś o tym na forum, przemysl to dobrze, to życie twoje i twojego przyjaciela...


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: graficzny121 w 2014-11-14, 08:16
Dokładnie. Zwierze nie jest przecież żadną kotwicą, ani uciążliwością. Każdy normalny człowiek jest w stanie zaakceptować każde zwierze. Sam musiałem to zrobić, kiedy okazało się że mam poważne uczulenie na szczurki mojej dziewczyny. 2 lata bez najmniejszego gadania wytrzymałem kichając i prychając w ich pobliżu, ale nie było to dla mnie żadną przeszkodą.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: diuna w 2014-11-15, 20:32
Ja sobie nie wyobrazam jak mozna zmuszac swojego , rzekomo kochanego partnera do pozbycia się wieloletniego przyjaciela. Jesli  będzi na to przyzwolenie, to potem ten partner zobaczy co szanowna narzeczona zrobi z nim- w drugiej kolejnosci.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Robert Janek w 2015-09-28, 18:34
i jak sobie poradziles z tym problemem ? zaakceptowala psiaka ?


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Małgorzata w 2016-12-06, 21:14
Podejście do psa świadczy o człowieku i może być dla nas cennym drogowskazem. Człowiek z miłości jak koń ma klapki na oczach to przynajmniej piesek sprowadza nas na ziemię. Ja nie miałam takiego przypadku by sympatia nie akceptowała mojego pieska :)


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2016-12-07, 14:05
Nie akceptuje psa/kota czy inną żywinę - do odstrzału :D


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Dumciak w 2016-12-09, 14:30
Powiem szczerze, że nie każdy musi lubić zwierzęta. Szczególnie jeżeli są to takie, które się narzucają jak psy :)
No, ale powinna zaakceptować go, skoro jesteście razem a on jest ważny dla Ciebie.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Romano w 2017-01-04, 13:23
@Dumciak ma rację. Są ludzie, którzy zwierząt nie cierpią (czego osobiście nie rozumiem) i trzeba to zaakceptować. Ale związek wymaga pewnych kompromisów, narzeczona powinna zrozumieć Twoje przywiązanie do psiaka... 


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: kruszyna w 2017-01-09, 00:05
Dziewczyna nie lubiła psów pewnie zanim została narzeczoną, więc chyba był już czas na rozmowy o tym? Jeśli od początku mówiła, że nie toleruje psów (może to być fobia, strach, złe wspomnienia - cokolwiek - należy to uszanować, to nie jest powód, żeby zmieniać ją na inną :D wszystko zależy od sytuacji...


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: Petshooop w 2017-02-17, 10:52
Oczywiście, że wszystko zależy od konkretnej sytuacji i każdy przypadek jest indywidualny. Jeżeli tak jak mowa powyżej: narzeczona od początku nie ukrywała iż boi się psów i nie toleruje ich- musisz ten wybór uszanować.


Tytuł: Odp: Narzeczona nie cierpi mojego psa
Wiadomość wysłana przez: enzo w 2017-02-20, 08:52
Zmień narzeczoną, to jedyne wyjście. Pamiętaj, że nie należy ufać ludziom, którzy nie lubią psów, za to należy ufać psom, którzy nie lubią ludzi. Przekonałam się już o tym wielokrotnie.