Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

Strony: [1]   Do dołu

Autor Wątek: Cztery łapy zamiast rąk  (Przeczytany 1194 razy)

0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

ZEMAT

  • Gość
Cztery łapy zamiast rąk
« : 2003-04-24, 10:21 »
30-03-2003 Żródło Gazeta Wyborcza

Nie każdy niepełnosprawny może mieć swojego psa. Nie każdy pies może służyć niepełnosprawnemu. Wolontariusze ze stowarzyszenia "Zawsze wierni - 4 łapy" potrafią sprawić, żeby właściwy pies trafił w odpowiednie ręce.

Zaczęło się od Wezyra - rodowodowego owczarka niemieckiego, którego 19-letni Jarek przemianował na Ninję. Ninja brzmiało lepiej.

- Ten pies musiał być geniuszem. Wytrzymał wszystkie moje szkoleniowe próby i nie zwariował - śmieje się Jarosław Wójcik, dziś prezes krakowskiego Stowarzyszenia na Rzecz Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Zawsze wierni - 4 łapy". Stowarzyszenie działa od lutego. Siedemnastu trenerów-wolontariuszy szkoli psy, które będą przewodnikami niewidomych, opiekunami osób na wózku inwalidzkim, przyjaciółmi dzieci z autyzmem i zespołem Downa.

Pan Profesor

Ninja-Wezyr został mistrzem Polski w posłuszeństwie, wicemistrzem w szkoleniu obronnym. To dzięki Wezyrowi Jarek Wójcik jest dziś jednym z najlepszych szkoleniowców w Polsce. Przy każdej okazji powtarza jednak, że gdy szkolił w Czechach policyjne psy, to na Ninję mówiono "Pan Profesor".

- Ninja zdechł, gdy miał trzynaście lat. Chciałem mieć nowego psa. Wybrałem owczarka belgijskiego malinois, a nie niemieckiego. Bałem się, że nowego psa wciąż będę porównywać z Ninją - opowiada Jarek Wójcik. Dago był agresywny, bardzo żywiołowy. - A ja starałem się nie zapominać, że taki pies też potrzebuje czułości. Okiełznąłem ten jego charakterek.

Trening

Niedzielny poranek. Na podkrakowskim boisku LKS Tonianka zamiast piłkarzy trenują... psy. Dago jednym susem pokonuje dwumetrowe betonowe ogrodzenie. Kudłata Bela dumnie kroczy przy nodze pani. Najmniejszy z całej grupy, popielaty sznaucerek Orestes aportuje na komendę.

- Psy trzeba uczyć kilku rzeczy naraz. Wykonując wciąż tylko jedno zadanie, nudzą się tak jak ludzie - mówi trener. Nie wolno zapominać o nagrodach. Nawet za to, czego pies nauczył się już dawno. Warto za to zapomnieć o krzykach. Wrzaskiem u mądrego psa nie wskóra się nic.

Pies, który będzie służył osobie niepełnosprawnej, musi chcieć współpracować z człowiekiem. - Powinien się wręcz z tymi chęciami narzucać. Bo kiedyś będzie w pracy nawet po 20 godzin dziennie. Będzie miał prawo zasnąć dopiero wtedy, gdy zaśnie jego pan - tłumaczy Jarosław Wójcik.

Na przewodników dla niewiadomych najlepiej nadają się duże rasy: owczarki niemieckie, labradory. Duże psy z łatwością zdejmą okulary ze stołu i podsuną słuchawkę telefonu. Duże kudłate psiaki - także kundelki - są najlepsze w dogoterapii. - Dzieci autystyczne nie zawsze kontrolują swoje ruchy. Czasem za mocno ścisną psie ucho, złapią psa za ogon. Pies-terapeuta musi być łagodny, przyjaźnie usposobiony i anielsko cierpliwy. Nie może na te ruchy reagować nerwowo.

Pluszaczek

- Jarek nauczył mnie, jak postępować z psami, wszyscy wolontariusze uczą się od niego - opowiada Patrycja Morawska-Jędrych, wiceprezes stowarzyszenia. To ona zabiega o miejsce na treningi psów, o sponsorów, pieniądze na utrzymanie zwierząt. - W ubiegłym tygodniu byliśmy u prezydenta Krakowa. Potrzebujemy jakiegoś terenu do ćwiczeń. Liczymy, że miasto pomoże. Przecież to Rok Niepełnosprawnych - mówi energiczna młoda dziewczyna, właścicielka sznaucera Orestesa, którego częściej nazywa Pluszaczkiem.

Stowarzyszenie "Zawsze wierni - 4 łapy" nieodpłatnie szkoli psy należące do osób niepełnosprawnych. Przeszkolonych przewodników rozdaje też osobom, które potrzebują psiej pomocy. Wolontariusze z własnymi pupilami niedługo pojawią się w hospicjach i w domach starców.

Zanim niepełnosprawny dostanie psa, czekają go godziny rozmów z psychologiem. - Sprawdzamy, czy są traktowane jak należy, czy mają dobre warunki. Tak jak nie każdy pies może służyć niepełnosprawnym, tak nie każdy niepełnosprawny może mieć swojego psa - mówi kategorycznie prezes Jarek. - Pies nie może być workiem treningowym do odreagowania wszystkiego, co w życiu złe. Samotna osoba na wózku inwalidzkim nie zawiezie psa do weterynarza.

Krawężniki i kałuże

Karlej swojej niewidomej pani potrafi podać nawet pilniczek do paznokci, który upadł na podłogę. Na przewodnika zaczął się szkolić, gdy miał pięć miesięcy. Całymi tygodniami mieszkał u swojego trenera. Kurs był bardzo intensywny. Teraz Karlej ma pięć i pół roku, jest prawdziwym mistrzem w aportowaniu. - Pan Jarek nauczył go aportować tak, że gdy siedzę, przyniesiony w pysku przedmiot kładzie mi na kolanach, a gdy stoję, uderza nim delikatnie o udo - opowiada Grażyna Nazarko. Karlej bezbłędnie omija kałuże, pewnie kroczy w tłumie, zawsze zatrzymuje się przed krawężnikiem. Na pamięć zna trasę z domu na przystanek i do osiedlowego sklepu. Gdy słyszy muzykę, leniwie kładzie pysk na kolanach pani. Muzyka to jego słabość. - Karlej jest bardzo ufny. Przyjaźnie traktuje obcych ludzi. To rzadkość u psów-przewodników, które zwykle ufają tylko swemu panu. Ta łagodność to zasługa pana Jarka.

Kilka dni temu po psa-przewodnika zgłosił się niewidomy dwudziestolatek. - Czeka nas mordercza praca. Rozstanie psa z domem, przystosowanie do nowych warunków, intensywny trening - mówi pan Jarek.

Za dziesięć miesięcy szczeniak będzie jak Karlej pani Grażyny. Zatrzyma się przed krawężnikiem, ominie kałużę. Pozna wszystkie zakamarki osiedla, gdzie przyjdzie mu pracować i mieszkać - tak długo, jak będzie potrzebny.

Stowarzyszenie "Zawsze wierni - 4 łapy" mieści się w Krakowie przy ul. Tumanowicza 5,
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
 

Strona wygenerowana w 0.06 sekund z 20 zapytaniami.