Juz zmienilam weta, mozna powiedziec, ze nowy jest w fazie testowej. Juz ma pierwsze plusy, bo Pchelka sie go nie boi, po za tym kazal odlozyc zapisany przez poprzednia wetke atecortin, po ktorym Pchla miala prawie zamkniete oczko, i znow podawac Gentamycyne. No i z oczkiem jest lepiej. Z katarem i biegunka dzis do niego idziemy, zobaczymy, jak sobie poradzi...
No i musze go zapytac, na ile niezbedna jest sterylizacja. Jakos sie cholera nie moge przelamac, bo dla kicki to na pewno nie bedzie przyjemne... no i moj maz, mimo ze uparcie twierdzi, ze Pchelka jest moim kotem, rownie uparcie obstaje za jej niesterylizowaniem... Jakies meskie przywiazanie do samiczych narzadow rozrodczych??
Co tu robic.... Poradze sie tego weta...