Część VII
po długim czasie w końcu ją tutaj umieszczam
Nadszedł dzień wyjazdu. jechałam sama z Michałem jego seicentem. Był to mój w sumie pierwszy samodzielny wyjadz z chłopakiem, szczerze mówiąc rodzice nie mieli innego wyjścia, musięli się zgodzić. Jazda szybko upłynęła nam, dojechaliśmy w 5 godzin, gdyż słuchaliśmy naszych ulubionych kawałków. W końcu dotarliśmy na miejsce. Rodzina Michała przyjęła nas bardzo ciepło. Najpierw zjedliśmy pyszną kolację, potem pani Ewa zaprowadziła nas do pokoju. kiedy spojrzeliśmy na wielkie, dwuosobowe łoże, zawadiacko uśmiechnęliśmy się do siebie
Nie mogłam powstrzymać się i zaczęłam całować Michała. Szybko pozbyliśmy się ubrań, zrobiliśmy co trzeba [heh
nie będę wypisywać tutaj szczegółów mojej wyobraźni
]. Zmęczeni, ale szczęśliwi, szybko zasnęliśmy. Rano obudziliśmy się wtuleni w siebie, ahh jak miło było w jego ramionach ... Niestety musięliśmy wstać, bo reszta czekała na nas ze śniadaniem. pani Ewa kazała mówić mi na siebie "ciocia". Było mi trochę głupio, ale szybko się przyzwyczaiłam. Postanowiliśmy tego samego dnia wyskoczyć na dyskotekę. Wieczorem, kiedy już wyszykowałyśmy się z Natalką, musiałam obiecać Michałowi, że nie będę piła, bo miałam wracać autkiem, a poza tym Michał umówił się z kumplami, więc chcąc nie chcąc musiałam na to wszystko zgodzić
. W Bellami poznałam wielu fajnych ludzi, razem z Natalią szalałyśmy z jej kolegami, natomiast Michał siedział ze swoimi przyjaciółmi przy barze. Potem lekko wstawiony zaczął ze mną tańczyć, heh ruchy miał po prostu niesamowite, z Natalką sikałyśmy ze śmiechu na ten jego nieszczęsny widok ... On tylko wypytywał czy coś z nim nie tak hehehe
. Potem znów zniknął mi z oczu. Nie zwróciłam na to na pocvzątku większej uwagi, ale im dłużej go nie było, to zaczynałam się martwić. Wróciłam do stolika, ale patrzę, że Michał jest nieprzytomny. Wkurzyłam się na niego, bo naprawdę przesadził, zresztą jego kumple nie byli lepsi, niektórzy nawet znaleźli się pod stolikiem. Ledwo co, udało mi się i Natalce zdrapać go z tego stolika. Tylko przewracał oczami i burczał coś pod nosem. Zatoczyliśmy się z nim do auta. Jak udało się nam go do niego zapakować to Nati powiedziała, że wróci za kilka godzin, dała nam klucze od domu. Oczywiście kiedy tylko ruszyłam, Michał puszczał pawia dalej niż widział :? . Prosiak zarzygał sobie całe nogawki, buty i wycieraczki w aucie. pod domem ledwo udało mi się go wyciągnąć z auta. Doholowałam go do łóżka, rozebrałam i przyniosłam miskę, cały czas czuwałam, żeby leżał tylko na boku, leżąc na wznak mógłby się udusić własnymi wymiocinami
Nad raznem, ledwo żyłam, szybko otworzyłam okno, poszłam do kuchni by zaparzyć mocnej kawy. Kiedy w końcu Michał obudził się, nie odezwałam się do niego słowem. Co moment przepraszał, ale ja byłam nieugięta. Przy obiedzie "ciocia" cały czas dopytywała się jak było na dyskotece, odpowiedziałam z ironią:
K: naprawdę, "wytańczyłam" się za wszystkie czasy, dawno nie byłam tak "długo" na dyskotece, naprawdę było "super" [wróciliśmy o północy]
Michał od czasu do czasu spoglądał na mnie smutnie. Wieczorem, kiedy przyniósł mi bukiet polnych kwiatów, klęknął i przeprosił, humor bardzo mi się poprawił. Wieczór spędziliśmy na dworze, w milczeniu oglądając gwiazdy . Tydzień szybko nam zleciał, w przeddzień wyjazdu Natalka i przyjaciele Michała zorganizowali ognisko pożegnalne. Były śpiewy przy gitarze, pieczone kiełbaski, kawały, ktoś nawet podrzucił oscypki. Był też szampan, Michał wypił tylko jeden kieliszek, czym urósł w moich oczach. Ahhh fajnie było, wygadałam się, wyśmiałam za wszystkie czasy. Następnego dnia kiedy się wyspaliśmy, zjedliśmy z rodzicami Nati wspólny obiad. Ok godziny 10:00 wyjechaliśmy z tego cudownego i niezwykle malowniczego miejsca. I znów musiałam pożegnac się z moim ukochanym ...
[c.d.n.j.c.] pozdrawiam
sorki, że tak długo nie pisałam ciągotek