Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

Strony: [1]   Do dołu

Autor Wątek: Szczury  (Przeczytany 1125 razy)

0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

ZEMAT

  • Gość
Szczury
« : 2002-10-06, 08:13 »
Muchę w locie złapać to cud, nawet gdy ta mucha jest z przejedzenia ociężała. A Martynka błyskawicznie rączkę z klatki wysuwa, by zaraz ze smakiem schrupać owada - chociaż wiadomości o zwierzakach jest w bród, nikt o taki refleks gryzonia nie podejrzewa.

Właściciel Martyny, Jacek Szczap, dość ponuro patrzy w przyszłość: dzień, w którym znikną ostatni stolarze, zbliża się nieuchronnie. A wówczas będzie musiał sam piłować deski, i to tylko na wiórki - w domu obowiązki przy szczurzycy są dokładnie rozdzielone i właśnie on odpowiada za to, by dostarczyć podściółkę.

A zaczęło się zupełnie niewinnie: pierwszy szczur, samiec, był prezentem dla dziecka. Drugi szczur, właśnie Martyna (bo już samców nie było), był prezentem dla drugiego dziecka, które też natychmiast upominku zażądało. I nim się zorientowali, że szczury (prędko dojrzewając) robią te rzeczy bez wytchnienia, na okrągło, w mieszkaniu piszczał już pierwszy miot.

Z niego pozostała jeszcze parka. Jacek Szczap oblicza, że później, w "najlepszym" okresie, w klatkach kłębiło się aż 40 białych zjaw. Trzeba je było dzielić: samce i samice koniecznie osobno, inaczej rzeka szczurów zalała by ich.

Z konieczności, na pewien czas, zamienił się w handlarza i wstawiał zwierzątka do sklepów zoologicznych. A ponieważ jeszcze dwa lata temu w stolicy moda na szczury panowała spora, wówczas nie tylko on się tym zajęciem parał: podobno szczurami handlowała prawie cała Warszawa (no, może 1/10).

Dlatego ostatnie szczury Jacek Szczap oddał w sklepie już za darmo, a i tak podobno miał szczęście, że mu się udało. Pan, który tuż za nim przyniósł worek szczurów, został odesłany. A "towar" prędko traci świeżość, bowiem szczurów dużo starszych niż sześciotygodniowe upłynnić się nie da.

A Jackowi Szczapowi i jego rodzinie, oprócz wspomnień po szczurach, pozostała milutka, puszysta, czerwonooka Martynka (tylko łysy, potwornie długi ogon budzi nie najlepsze skojarzenia).

Na początku ludzie na wieść o szczurze krzywili się trochę, teraz Martyna nie robi wrażenia, rzadko się zdarza, żeby jakiś człowiek się jej bał. - Tylko raz - śmieje się Jacek Szczap - ktoś się u nas nią strasznie zachwycał, póki nie usłyszał, że to szczur. Sądził, że tuli chomika, wrzasnął dopiero potem.

Martynka za to, choć w towarzystwie obcych trochę niepewna, od ludzi nie ucieka.

W klatce lub nie przykrytym akwarium trzymana jest tylko dlatego, żeby jej nikt nie rozdeptał. Szczury są gibkie i skoczne: wydostanie się jednym susem z akwarium to chwila. Zabawy polegają właśnie na wędrowkach. Jest wścibska, lubi zwiedzać. Uwielbia wspinać się po swoich właścicielach, reaguje na ich głos. Czasem zakrada się do łóżka.

Furii dostaje tylko wtedy gdy ktoś próbuje zabrać małe, wtedy gryzie. Niewygodne jest tylko to, że co się da, przegryza - szuflady, szafy trzeba szczelnie zamykać.

Myje się sama, jest bardzo czysta. Widoku szczura trzymającego w łapkach swój własny ogon do czyszczenia podobno się nie zapomina.

Jak wiele zwierząt, przesypia większą część dnia. Budzi się głównie do karmienia. Z wyżywieniem nie ma kłopotów, bo szczur je wszystko. Lubi każdą postać mięsa, ale pożywienie trzeba urozmaicać. A choć w mieszkaniu największą uwagę przyciąga zawsze kosz na śmieci, za nic nie ruszy zepsutego jedzenia - pokarm musi być czysty, odpadków nie jada. Jest sprytna, potrafi np. bezbłędnie wyczuć, która pestka dyni lub słonecznika jest pusta i w ogóle jej nie dotyka.

Wodę lub mleko pija tylko w duży upał, na co dzień wystarczają jej owoce. Podobno potrafi czasem zajrzeć do kieliszka. Czy widzi później białe myszki, nie wiadomo. Może w takiej sytuacji jawi się jej czarny kot?

Źródło: Gazeta Wyborcza
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
 

Strona wygenerowana w 0.038 sekund z 20 zapytaniami.