Chciałam wam coś głupiego opowiedzieć, a wy sobie to wyobraźcie.
Wczoraj moje cudowne dziecię jadło kolację. Oczywiście Puma łaziła u niej w pokoju KOMPLETNIE nie interesując się ową kolacją. W pewnym momencie Ola (jak to dobrze wychowane dziecko) zaczęła coś do mnie gadać z pełnymi ustami. Zaczęły się sypać okruszki, Puma się natychmiast na nich skupiła. Jako dobrze wychowany pies nie poleciała ich zbierać, tylko zaczęła siadać (coby się na nie pogapić). W tym momencie pędem do pokoju wpada królik, no i goni w stronę Pumy. No i trafiony - zatopiony!
Puma siadła "króliku" dokładnie na głowie. (Puma - 34 kg, królik - 60 dkg).
Najlepsze jest to, że była tak zajęta obserwacją okruszków, że zupełnie tego nie poczuła. Ja zgłupiałam, zamiast ratować królika zaczęłam się śmiać, jak głupia. Mały się mocno szarpnął i wystrzelił spod Pumy jak korek od szampana. Oczywiście natychmiast zdenerwowany i przejęty zaczął sobie myć buźkę (co mnie jeszcze bardziej rozłożyło). Najlepsze jest to, że Puma nie poczuła ani, że siada na nim, ani że coś jej spod tyłka uciekło. Takiego mam "skupionego" psa.
Tego jeszcze nie grali - prawdziwy pies myśliwski!!! Zatrzymała biegnącego królika!