Jeszcze pół godziny temu Gryzelda biegała sobie po pokoju...
Moja mama wyszła, żeby otworzyć mojemu bratu drzwi do domu...
Kiedy wchodziła z powrotem do pokoju, Gryzia siedziała z ponad metr (1,2-1,3m) od drzwi...
Moja mama zrobiła krok do przodu, miejsce w którym stanęła było trochę ponad pół metra (60-70cm) od drzwi...
Myszoskoczyca przebiegła te poł metra pod nogę mojej mamy...
Nie ma jej już z nami
Na szczęście to trwało tylko kilkanaście sekund...
To da się porównać tylko z tym jak człowiek wpada pod samochód...
DLACZEGO?
Ona często chodziła za człowiekiem i zbliżała się na taką odległość, że trzeba było uważać, ale dzisiaj ona po prostu wbiegła pod nogi mojej mamy. I pomyśleć, że to dlatego, że nam ufała...
Mam nadzieję, że teraz jest jej dobrze, i gdzieś tam otrzymała wynagrodzenie za te cierpienie.
Po tym wszystkim co dzisiaj widziałem, nasuwa mi się takie przemyślenie, że ludzie niepotrzebnie, bo właściwie tylko z powodu swoich zachcianek, zaczęli chodować dzikie zwierzęta. Ja rozumiem pies, albo kot, ale dzikie zwierzęta nigdy w pełni nie przystosują się do warunków, które daje im człowiek. Wypadki "domowe" zdażają się i będą się zdażać nawet w najlepszych hodowlach (ja wiem, że to brzmi jak usprawiedliwienie, ale tak jest prawda
). Bardzo jest mi przykro kiedy widzę jak przybywa do sklepów coraz więcej nowych gatunków, np. szopy pracze czy pieski preriowe w Anna ZOO
. Mam takie marzenie, żeby ludzie przestali rozmnażać dzikie zwierzęta hodowlane, i gryzonie, i papugi, i gady, i żeby w sklepach zoologicznych do kupienia był tylko pokarm dla zwierzaków. Ale to nierealne, bo to by oznaczało unicestwienie jednej z gałęzi handlu. Ja zrozumiem jeśli ktoś mi powie, że to co napisałem, to krzyk rozpaczy kogoś, kto czuje się w jakimś stopniu winny za śmierć zwierzęcia. Nie czuję się niewinny. Tu napisałem wszystko co sobie uświadomiłem po dzisiejszym śmiertelnym wypadku i co sobie uświadamiałem przez cały czas kiedy hodowałem myszoskoczki.
Proszę tylko niech nikt nie pisze, że to wszystko nasza wina...ja wiem że to się z powietrza nie wzięło...ale czemu ona wbiegła prosto pod nogę mojej mamie do cholery?
Napiszcie coś pocieszającego...