Bongo - jedna z moich najstarszych myszek - dzisiaj zakończyła swój żywot po burzliwej chorobie, którą bezskutecznie usiłowałam wyleczyć przez przeszło pół roku. Dostała mnóstwo zastrzyków, miała robione płukanki, była smarowana różnymi maściami - nic nie pomagało. Dzisiaj rano byłam świadkiem jej śmierci
Mam wyrzuty sumienia, że jej wcześniej nie uśpiłam i nie skróciłam jej cierpień, ale przez cały czas miałam nadzieję, że jednak wyzdrowieje. Choroba objawiała się rozległymi strupami na karku i nieustannym drapaniem się myszki. Oprócz tego jej zachowanie nie budziło zastrzeżeń - dużo jadła i jeszcze więcej biegała na kołowrotku.