my jemy psy, nieświadomie i wbrew własnej woli
ale świnie też są bardzo inteligentne i przechodzą mordęgę by móc skończyć na talerzu... ja tam na miejscu świni wolałabym leżeć brudna w błocie niż pieknie przystrojona na talerzu...
Pao, chodzi mi o to, że nie można nikogo cichaczem karmić czymś, czego jeść nie chce. A dlaczego nie chce, to jego sprawa. Nie trzeba koniecznie tego rozumieć, aby to uszanować. Ja nie chcę, aby w restauracji podano mi psa choćby dlatego, że u nas psy są zwierzętami domowymi. Nie chcę jeść zwierzaka, którego, być może, komuś ukradziono i za którym człowiek rozpacza. Albo który komuś zginął i zamiast do schroniska został odprowadzony do rzeźni. Kiedyś zaczepiła mnie pani, która przyglądała się mojemu Toffikowi. Powiedziała, że zginęła jej suczka, do niego podobna. Po jakimś czasie sąsiadka powiedziała kobiecie, że została ona zabita przez mieszkającego w sąsiedztwie "zjadacza psów". Podobno widziała u niego odciętą głowę suczki. Nie wiem, po co to powiedziała. Chciała, żeby kobieta cierpiała? Może po prostu była głupia i tyle. Innym razem starsza pani opowiedziała, jak zaczepił ją facet proponując kupno jej tłuściutkiej suczki "bo jego znajomy umie robić z psów pyszne rzeczy". My, którzy mamy "w rodzinie" psa czy kota nie możemy godzić się na takie obyczaje. Czy ja naprawdę tak mętnie piszę, że nie wiadomo, o co mi chodzi?