Rachela mam wrażenie, że jesteś strasznie uprzedzona, wszystko jest złe, nic nie wyjdzie, po co cokolwiek robić...
nie mówię teraz konkretnie o karze śmierci, ale właśnie nasze społeczeństwo jest jakie jest, bo większość myśli podobnie
po co cokolwiek robić jak i tak się nie uda? nie warto wierzyć w nic, bo i tak nic z tego nie będzie... urzędasy źli,
ludzie okropni, wszystko złe i chore...
jak my z tym czegoś nie zrobimy to nigdy nie wygrzebiemy się z tego marazmu
wiem jaki jest nasz kraj, jaki jest niedoskonały i absurdalny, ale
ludzie, trochę wiary i chęci, trochę optymizmu, jesteśmy młodzi, żyjmy, róbmy coś,
cokolwiek, zmieniajmy to co możemy, a tym na co nie mamy wpływu się po prostu nie przejmujmy
I Rachela, nie mówię teraz konkretnie do Ciebie, raczej ogólnie
wracając do głównego problemu:
uważam, że zapis o karze śmierci powinien znaleźć się w Kodeksie Karnym, ot choćby ku przestrodze,
a przede wszystkim, by w razie czego można było postąpić zgodnie z prawem
"Uchwalony w czerwcu 1997 roku Kodeks Karny ostatecznie wyeliminował z prawa polskiego karę śmierci, choć faktycznie kara ta
nie pojawiała się w orzecznictwie sądów już od 1988 roku, od kiedy trwało faktyczne moratorium polegające na tym,
że Sąd Najwyższy zamieniał karę śmierci na 25 lat pozbawienia wolności(nie istniała wówczas instytucja dożywotniego
pozbawienia wolności), a następnie w 1995 roku ustawowo wprowadzono formalne moratorium,
zawieszające wykonywanie kary śmierci na okres 5 lat."
Jak widać nikt raczej nie brał "pierwszego lepszego przestępcy na krzesło"...