Oj, lubię. A ile wspomnień z nutellą...
W ubiegłym roku, byłam jako opiekun na rekolekcjach. Tego dnia Profesor tak pięknie mówił o ciszy itd. Wieczorem położyliśmy uczestników spac - cisza i spokój jak nigdy. Siedzimy w kuchni, smętna atmosfera... I nagle wchodzi muzyczny, taszcząc pod koszulą... ogomny, litrowy słoik Nutelli. No to wszyscy się dorwali.
Godzina 23:30, do kuchni wchodzi Profesor. Wszyscy zamieramy z łyżeczkami w dłoniach.
Spojrzał. "Ja już wam więcej nic nie powiem" stwierdził. I wyszedł.
Tak nam się łyso zrobiło, że 5 minut później wszyscy byli w łóżkach. Przez dwa dni łaziliśmy jak zbite psy, bo nam tak głupio było