Tu mnie Diuno zastrzeliłaś etologicznie, ponieważ nie znam tej książki Konrada Lorenza.
Wracam znowu do Anity Kralj, aby zarekomendować Jej piosenkę LJUBEZEN IN MIR. Gdy jej słucham chodzę ulicami Mariboru, a nad moją głową roztaczają się dwie przecudowne tęcze. Nagle zatrzymuję się, gdyż spostrzegam jakąś uroczą, piękną dziewczynę, która obdarza mnie słodkim uśmiechem. Nie wierzę własnym oczom to Anita Kralj! Podaje mi rękę mówiąc w języku słoweńskim: "cześć zoologu". Potem udajemy się do uroczej kawiarenki położonej nad samym Adriatykiem, gdzie delektujemy się tutejszym winem, oraz tortem w słoweńskich barwach narodowych. Rozmawiamy o muzyce, Słowenii, Chorwacji, psach, zoologii czyli prawie o wszystkim. Przerywnikami naszej dysputy są najpiękniejsze słoweńskie piosenki w tym oczywiście utwory mojej rozmówczyni. Nasze spotkanie kończy spacer piaszczystą plażą przy rozgwieżdżonym niebie i świecących trzech księżycach. Na jednym z nich można spostrzec nasze godło narodowe, na drugim widnieje godło Chorwacji, a na trzecim godło Słowenii. W czasie spaceru podziwiamy skaczące w falach Adriatyku delfiny oraz krążące nad nami mewy. Czule się żegnamy, nie mogąc się już doczekać na następne spotkanie.
Ach ale się rozmarzyłem. A tak wracając z bólem do rzeczywistości jakie są moi Drodzy Wasze opinie na temat tej piosenki?