Moi klienci, starsze małżeństwo przy okazji zakupów pochwlili się, że nieoczekiwanie zostali "rodzicami" - 3 miesiecznego West Highland White terriera- oni zachwyceni, co prawda z pieska jest niszczyciel, ale w domu znowu jest życie.
Historia pieska jest taka, że ich wnuki marzyły o piesku - po długich namowach ojciec uległ, sprezentował, małe, białe wszędobylskie, zachwyt był tylko początkowy - po 3 dniach dzieciaki stwierdziły, że piesek siusia, robi kupy a na domiar złego: podgryza je i niszczy im zabawki "Tato, już go nie chcemy"
W skutek czego piesek wyladował u dziadków, ku ich ogromnej uciesze...ale jestem skonfundowana. Sama pamiętam jak długo marzyłam o psie, i chociaż nasze początkowe relacje, mnie i Czarka(polował na mnie
traktował jak innego szczeniaka i to tego niżej) potrzebowały czasu aby sie ułożyć, to nigdy mi takie coś przez łeb nie przeszło - zbierał człowiek kupki, jak się przydarzyły i opatrywał rany(niemniej do tej pory nie polecam chow-chow jako psa dla dzieci
)
I tak sobie myślę, że pewnie takich historii jest wiece, tym bardziej, ze zbliżają się święta
A szczeniaczka nie zawsze można opchnać fajnym dziadkom - te rasowe może prędzej znajdą kolejny dom, ale te zwyklaczki? Przykro mi sie zrobiło.