jakich miejskich wygód??
świeżego mleka rano... albo upieczonego w piecu chleba??? a może prawdziwej kaszanki ?
wschodów słońca i zachodów... czystego poweitrza??? natury dookoła??
tej frajdy kiedy sie jedzie na trag lbo rodzi sie cielak albo prosiaczki...
czy ogniskla po żniwach?? kocham wieś całą... łącznie z trudem żniw, w któych nie raz brałam udział, błotem jesieni usypanym złotem, czerwienią liści... snieżnych zasp i siarczystego mrozu wieczorem przed stajnią...
a dom... no cóż... nie musi być wcale taki wiejski ze sławojką... a z traktorem może stać samochód pod jednym dache
...
to jest moja wieś... gdzie ludzie kazdego znaja i patrza na niego z góry... gdzie jeden sasiad chce udupić drugiego... i tylko nieliczni umieją dochować przyjaźni... ale ja ie tam wychowałam... i polubiłam wieś z jej zaletami i wadami, któych jest całkiem sporo...