Uffff jestem. Całkowita zmiana temperatury.
Jak było? Fantastic. Jesteśmy opaleni, Buldog wyrwał parę meksykanek (ale widzę, że się nie chwali - pewnie żona czyta). Nie zgadniecie nigdy kogo spotkaliśmy! Myszkę bez xww. Ona chce się tam przeprowadzić na stałe. Zajada się czerwoną fasolą i .....no wiecie (no - puszcza bąki).
Powiedziała, że chce tam zostać na stałe, bo jej szylce jest tam dobrze. Kupiła sobie wielgachny kapelusz z dzwoneczkami przy rondzie.
Pewnie nie wiecie, że wzięliśmy ze sobą krzyżówkę meksykańskiego bezwłosego z yeti. Ludność miejscowa była zachwycona!!! Ustanowili go honorowych zwierzęcym członkiem stolicy(wiemwiem zdjęcie). Częstowali nas cały czas takimi placuszkami z żywymi robalami w środku, podobno zawierają bardzo dużo naturalnego białka. Najedliśmy się po pachy, aż się Buldog przebiałkował. Dostał wszędzie wysypki i cały czas się drapkał. Mysza oprócz szylki hoduje właśnie te robaki, uczy je różnych fajnych sztuczek (np. same wchodzą do naleśnika). Ja załapałam amebę, nibynóżki próbowały mi nosem wychodzić, ale teraz jest OK. Puma zaadoptowałamałą pumę, a Buldog małą meksykankę ( noooo, jakieś 17 lat - nie taka znowu mała). Podejrzewam, że teraz jeszcze rzadziej będzie się tu pokazywał, bo podobno "musi ją uczyć języka".
P.S. Wszyscy macie pozdrowienia od Myszki, namawiałam ją do powrotu, ale nie chce. Mówi, że zakochał się w niej jakiś pasterz kóz i że jej i szylce jest tam dobrze. Ma w jego chacie iście królewskie warunki. (Szkoda, że kibel na drugim końcu wsi - bo po tych robakach...)
(No co? Tylko ja mam spisywać wspomnienia?)