Koszykówka krwawo mi się kojarzy
Niegdyś po seansie koszykówki z wyciem leciałam do higienistki z wybitym palcem- a ta po oględzinach powiadomiła mnie, że nie wybiłam jednego palca tylko wszystkie...
Nieraz miałam uczucie, że mój nos znalazł się na czole
, a gdy w przeciwnej(bądź mojej) drużynie znalazły się nadmiernie ambitne w grze osoby miałam wrażenie, że zaraz mnie zmiotą z powierzchni ziemi, brrr.
Pierwszą jedynkę w życiu dostałam za dwutakt - i ta historia przewijała się aż do szkoły średniej...
Ja po prostu nie potrafię pojąć jak można skoordynować bieg,kozłowanie łącznie ze złapaniem piłki w odpowiednim momencie i odmierzeniem tych kroków - dla mnie awykonalne
Jednak stwierdzam, że koszykówka bywa fajna- zwłaszcza oglądana z ławki