Sprzeciw rodziny to jedno( i zresztą niewystarczające bo sprzeciw był od zawsze) i czas. Za każdym zjazdem w szkole czułam,że zaniedbuję szczury, a i nie wykluczam opcji,że może za rok pojadę na wymianę(nic pewnego).No i boli.
Tęsknię za Ikim. Śmierć Fabino przeżyłam jakoś lżej, nie widziałam jego śmierci i nie byłam z nim aż tak bardzo związana, a Ikosiek to przecie było moje oczko w głowie.
Łeb mnie boli od wycia ale jakoś nie mogę przestać. I te przyzwyczajenia- dawałam psu jeść w kuchni i stwierdziłam,że trochę też szczurom zaniosę, jak zawsze. U progu pokoju sobie przypomniałam,że nie mam już komu tego dać to okręciłam się na pięcie i wróciłam.
Dzisiaj imieniny mojej mamy, pewnie ktoś zapyta o szczury, oni zacznął opowiadać po swojemu( a mnie aż skręca na wstrętne słowo "zdechł" o którymś z moich ogonów, i pewnie ztaką ironią jak ojciec wczoraj,że Ikon "poszedł na działkę, pod jabłonkę kwiatki plewić"). Nie chcę wtedy być w domu. Pójdę chyba do Ikona i Fabika na działkę.